Przed rozdziałem przeczytaj one-shota „Gwiazdka”.
~
W Sylwestra Amelia zaproponowała Molly i Arturowi, że zajmie się ich dziećmi, by oni mogli udać się na jakieś przyjęcie czy imprezę do swoich znajomych, i odpocząć. Oczywiście, dziewczyna nie mogła zostać sama w Norze, ponieważ Zakon nie wyraził na to zgody i dlatego właśnie w okolicach godziny dziewiętnastej do domu Weasleyów przyjechały Larisa, Aelin, Dorcas, Marlene, Alicja, Collenn, Mary i Lily, która jak na razie nie miała jeszcze okazji głębiej poznać i zaprzyjaźnić się z Black.
- Musimy zaplanować nasze śluby, Lars - zaczęła przejęta Brown, kładąc na ławie w salonie kilkanaście kobiecych czasopism. Alicja w lutym miała zostać panią Longbottom, a Evans miesiąc po niej panią Potter, więc dziewczyny miały pełne ręce roboty.
- Wiem, ale nie mam do tego siły - odpowiedziała matkotnie Larisa, wzdychając ciężko. - Już na samą myśl o wszystkich rzeczach, które trzeba wybrać, zamówić i zaplanować, boli mnie głowa.
- Od czego masz nas? - zapytała retorycznie uśmiechnięta od ucha do ucha Marlene i chwyciła do ręki pierwszy magazyn, w którym znajdowały się różne kompozycje kwiatowe. Dziewczyny może i nie obchodziły typowego Sylwestra tak jak chłopcy, którzy świętowali w domu Larisy i Jamesa, jednak również się bardzo dobrze bawiły (głównie dzięki kilku butelkom wina, jakie popijały, bo organizacja wesel nie była już tak przyjemna).
- To co na ślub Alicji zaznaczamy na niebiesko, a Lary na czerwono - dodała Dorcas, biorąc do ręki mazak w kolorze Gryffindoru i zakreślając jakąś sukienkę na jednej z wielu stron.
- Pójdę sprawdzić, co u chłopców - oznajmiła Amelia, wstając z miejsca. Black nie znała się za dobrze na ślubach, ponieważ jedyne uroczystości tego typu, na jakich była bardziej przypominały stypy niżeli wesela. Czarnowłosa nie wiedziała też za dużo o stylach Alicji i Larisy, więc nie chciała się niepotrzebnie mieszać do przygotowań. Sądziła, że lepiej pójdzie dziewczynom bez niej, bo przecież ona nie była ani ich przyjaciółką, ani nikim z rodziny.
Black cicho otwierała drzwi i sprawdzała czy chłopcy śpią, a kiedy już upewniła się, że tak jest, zeszła po schodach na dół. Dom Weasleyów brunetka znała już jak własną kieszeń i czuła się w nim swobodnie, dlatego nie bała się, że przypadkowo coś uszkodzi bądź zniszczy. A nawet jeśli by to zrobiła, wiedziała, że Molly nie będzie miała do niej większych pretensji.
- Amy, co sądzisz o tej sukience? - zapytała Larisa, pokazując szarookiej stronę z białą jak śnieg sukienką, której rękawy sięgały aż do nadgarstków.
- Ładna - mruknęła niezręcznie dziewczyna. Rudowłosa posłała jej zdezorientowane spojrzenie, ale pokiwała głową i narysowała z boku czerwony krzyżyk.
Amelia czasami miała wrażenie, że Larisa ją rozumie. Nie zdarzało się to często, ponieważ kobiety spędzały ze sobą zdecydowanie za mało czasu, a ich rozmowy nie były prowadzone na jakieś głębokie tematy, jednak Black zdecydowanie wyczuwała, budującą się miedzy nimi nić porozumienia. Po za tym przyszła pani Potter była dla niej naprawdę miła i nie oceniała jej przez pryzmat rodziny.
- Patrzcie na to cudo! - powiedziała nagle Alicja, odwracając w stronę dziewczyn magazyn z suknią ślubną na jednej ze stron. Kreacja miała grube ramiączka i trójkątny dekolt, który nie odsłaniał jednak więcej niż powinien. Szeroki pasek, jaki znajdował się w tali podobnie jak cała suknia był biały i wykonana z satyny, a przy okazji idealnie podkreślał figurę modelki ze zdjęcia. - To jest to!
- Będziesz w tym ślicznie wyglądać - zapewniła Marlene, a Lily i Dorcas jej przytaknęły. Alicja uśmiechnęła się szeroko i zaznaczyła stronę niebieskim kolorem, uważając, by przypadkiem nie najechać na zdjęcie kreacji.
- Czyli sukienka Alicji już jest - oświadczyła Mary, odhaczając jeden z wielu punktów na swojej liście.
- Zostały nam jeszcze dekoracje, potrawy, tort, suknie druhen, świadkowie, kwiaty, zaproszenia, sale, muzyka, fotografowie, usadzenie i lista gości, obrączki... - zaczęła wymieniać Evans, a entuzjazm dziewczyn od razu zmalał. Larisa lekko uśmiechnęła się w ich stronę, chociaż ona również nie wykazywała większego entuzjazmu na myśl o wszystkich rzeczach, jakie musiały jeszcze zrobić i zaplanować.
- Załapałyśmy! - przerwała dziewczynie siostra. Czekało je sporo pracy, ponieważ po pierwsze musiały zorganizować dwa wesela, a po drugie jedno z nich miało się odbyć już w połowie lutego, czyli za mniej niż dwa miesiące.
- Przecież my nie zdążymy - oznajmiła zrezygnowana Collenn, a Lily spojrzała na nią z oburzeniem. W tym momencie Aelin dolała sobie kolejną porcję wina do szklanki i mruknęła pod nosem, że zawsze można upić gości, jeśli wesele okaże się klapą, za co Marlene posłała jej mordercze spojrzenie.
- A od czego mamy chłopaków? Frank i James też biorą ślub, więc nie ominie ich planowanie - zapewniła McKinnon, odkładając magazyn, który już przejrzała na podłogę. - Pani Euphemia i Augusta wezmą ich wszystkich w obroty, jeszcze będą chodzić jak w zegarku.
- Alicja, przyznam szczerze, że trochę boję się twojej teściowej i jej kreacji. Ostatnio widziałam ją na Pokątnej w butach ze skóry krokodyla i czapce z norek - mruknęła Dorcas, dolewając sobie do kieliszka czerwonego wina.
- Augusta nie jest zła, naprawdę mi we wszystkim pomaga i traktuje jak córkę. Jestem jej ulubienicą, a przynajmniej tak twierdzi Frank.
- Emi to samo! Byłam u niej wczoraj na pogaduszkach i powiedziała, że jeśli chcę, to mogę już mówić do niej mamo. Prawie się popłakałam z emocji! - Dziewczyny zaśmiały się z słów Larisy, która również nie potrafiła powstrzymać swojego rozbawienia. Ich życie w tym momencie przypominało bajkę i wszystkie liczyły, że pozostanie na takim etapie albo zrobi się jeszcze lepsze (o ile to w ogóle możliwe).
Do Amelii nagle dotarła myśl, że gdyby nie ucieczka, też mogłaby wybierać dekoracje, zaproszenia i inne tego typu rzeczy na swój ślub. Wyobraziła sobie podobną rozmowę w towarzystwie Rachel i Marie i momentalnie się poczuła ukłucie w sercu. Przyjaciółki wspierałyby ją, nieważne, jaką decyzję, by podjęła. Mogła na nie liczyć i bezgranicznie im ufać, ponieważ zależało im tylko na jej szczęściu, w przeciwieństwie do matki, która wolała szacunek innych czystokrwistych rodów.
Amelia przegoniła te myśli. Etap zaręczyny z piekła rodem był już na całe szczęście dawno i nieodwracalnie zakończony. Teraz należało skupić się na nowych perspektywach, szukać prawdziwego szczęścia i podejmować samodzielne oraz świadome decyzje.
Do uszu Black dobiegł płacz dziecka, więc niezwłocznie wstała i pobiegła na górę do pokoju bliźniaków. Może szczęśliwe życie z kochającą rodziną nie było jej pisane?
Amelia wzięła na ręce ośmiomiesięcznego, rudowłosego chłopca i zaczęła go kołysać. Na szczęście George nie obudził swojego starszego brata, który dalej smacznie spał wtulony w swój jasnożółty kocyk.
Dziewczyny, które siedziały w salonie miały rodziny i powoli zakładały swoje własne, Molly z Arturem żyli w szczęśliwym domu, jaki stworzyli, a Amelia? Nie miała swojego miejsca na świecie, nie była Śmierciożerczynią, ale członkiem Zakonu Feniksa też nie. Niby dobra, ale jednak zła, niby powinna być Prewett, ale jednak przedstawiała się Black. Niby powinna być szczęśliwa, bo wyszła z piekła, lecz co z tego, skoro wpadła do niekończącej się pustki, z tym wyjątkiem, że teraz bez Marie i Rachel?
Nigdzie nie mogła być szczęśliwa...
CZYTASZ
Dlaczego jesteśmy zawsze czyści? • Remus Lupin
FanfictionAmelia Black-Prewett to dorosła kobieta, która od zawsze marzyła o posiadaniu prawdziwej rodziny. Często zazdrościła swojemu kuzynowi odwagi, której jej brakowało. Gdy pewnego dnia postanowiła pójść w jego ślady, nie sądziła, że to właśnie dzięki te...