Amelia siedziała przy pokaźnym dębowym biurku i patrząc w okno, jakie znajdowało się przed nią, rozmyślała nad swoim życiem.
Ciemne niebo, na którym migotały gwiazdy, wprawiało młodą kobietę w stan zadumy, przywołując do głowy różne melancholijne myśli.
Dziewczyna ze skupieniem przyglądała się jasnym punkcikom na granatowym tle. Niby były tak daleko, a jednak mogła je zauważyć gołym okiem.
Amelia westchnęła cicho i oderwała wzrok od nocnego sklepienia. Astronomia była czymś bardzo ciekawym i inspirującym dla szatynki. Pozwalała jej na chwilowe oderwanie się od rzeczywistości i pogrążenie się marzeniach. Dawała poczucie jakiejś bliskości ze światem, który nie był zbyt kolorowym miejscem. Jednak dzięki astronomii, Amelia zawsze czuła się lepiej. Często, gdy miała gorszy dzień albo pokłóciła się z matką, wychodziła na balkon albo jeżeli była w Hogwarcie to Wieżę Astronomiczną i po prostu patrzyła na gwiazdy.
Spokój, jaki ogarniał wtedy jej duszę, był czymś, czego potrzebowała. W takich chwilach była tylko ona i nocne niebo. Nie raz spędzała kilkanaście godzin, obserwując ciała niebieskie.
Czarnowłosa westchnęła ciężko i podniosła się z krzesła. Rozejrzała się po pokoju, sprawdzając czy niczego nie zapomniała. Marengowe ściany, duże łóżko na którym leżała jej walizka oraz torebka, a także słabe oświetlenie sprawiały, że cały pokój wyglądał smutno i zimno. Porządek jaki panował w pomieszczeniu był wręcz przytłaczający.
Amelia sprawdziła czy dobrze zamknęła walizkę, a gdy się okazało, że tak, po raz ostatni rozejrzała się po pomieszczeniu. Ta sypialnia od zawsze była jej i stanowiła dla niej jakąś oazę spokoju. Tutaj czuła się bezpieczna, tutaj dorastała...
Te cztery ściany były jej domem - jakkolwiek głupio byłoby jej za nim tęsknić, wszakże nigdy nie czuła się tu tak, jak powinno kochane przez rodziców i szczęśliwe dziecko.
Szatynka chwyciła torebkę w jedną dłoń, a w drugą brązową walizkę. Odkąd dowiedziała się o planach dotyczących jej zamążpójścia, minęły trzy tygodnie. Jutro miał się odbyć z tej okazji bal, podczas którego Edgar miałby się jej oficjalnie oświadczyć.
Amelia parsknęła śmiechem, wyobrażając sobie minę mężczyzny, gdy ten dowie się, że zniknęła. Podczas wizyty w banku Gringotta wybrała dość pokaźną sumę pieniędzy, a dokładając do tego swoje oszczędności, wiedziała, że na pewno nie wyląduje pod mostem.
Już wysłała list do odpowiedniej osoby w tej sprawie i kilka dni temu dostała odpowiedź, która brzmiała jasno. Dziewczyna miała się pojawić dzisiaj o godzinie dwudziestej trzeciej w Dolinie Godryka.
Amelia nie wiedziała co ma o tym sądzić, bała się, że w nowym środowisku spotka się z jeszcze większym brakiem akceptacji. Nie chciała tego. Pragnęła w końcu poczuć, że komuś na niej zależy.
Dziewczyna spojrzała na zegar, który wisiał na ścianie. Jego wskazówka wskazywała za dziesięć jedenastą, więc Amelia nie czekając na nic, chwyciła walizkę oraz torebkę i teleportowała się na miejsce spotkania.
W Dolinie Godryka gwiazdy świeciły jakby jaśniej, przez co dziewczyna poczuła się lepiej. Taka dziwna rzecz dodawała jej otuchy, ale każdy miał przecież swoje dziwactwa.
- Dobry wieczór, Amelio. Piękną noc dzisiaj mamy, nieprawdaż?- szarooka podskoczyła w miejscu, słysząc głos Albusa Dumbledore'a.
Mimo, że to właśnie na niego czekała, to nie zauważyła go wcześniej. Staruszek tak jak w Hogwarcie miał na sobie długi płaszcz oraz okulary połówki. Broda dyrektora sięgała mu do pasa, a szatynka ze zadziwieniem zauważyła, że od czerwca urosła mu o jeszcze kilka centymetrów.
CZYTASZ
Dlaczego jesteśmy zawsze czyści? • Remus Lupin
FanfictionAmelia Black-Prewett to dorosła kobieta, która od zawsze marzyła o posiadaniu prawdziwej rodziny. Często zazdrościła swojemu kuzynowi odwagi, której jej brakowało. Gdy pewnego dnia postanowiła pójść w jego ślady, nie sądziła, że to właśnie dzięki te...