Jeżeli Amelia sądziła, że rozmowa z Molly na temat jej brudnego prześcieradła była niezręczna, to nie wiedziała co ma czuć w chwili, kiedy zaczęły się jej kończyć szampony i pasta do zębów. Oprócz tego, Black potrzebowała kilku swetrów na zimę, która zbliżała się wielkimi krokami.
Problem w tym wszystkim był taki, że czarnowłosa nie mogła pójść na zakupy - jeżeli rozpoznałby ją ktoś z czystokrwistych rodów; musiałaby pożegnać się z Norą i rodziną Weasley.
Amelia nie chciała już nawet myśleć o prezentach na święta, bo chociaż miała pieniądze - i to dużo - to wyjście na zakupy było dla niej ogromnym ryzykiem. Poza tym, Black kompletnie nie wiedziała, co komu kupić.
Czarnowłosa była przyzwyczajona do samodzielności - mama nigdy nie okazywała jej życzliwości, przez co dziewczyna musiała sobie zawsze radzić sama. W posiadłości, kiedy kończył się jej szampon czy pasta do zębów, po prostu wysyłała na zakupy skrzata domowego. Jeżeli natomiast chciała kupić sobie jakieś ubranie, to brała pieniądze i szła na zakupy.
Teraz Black była jednak w innej sytuacji - każdy kontakt z obcą osobą narażał ją na niebezpieczeństwo.
- Amy, musimy rozmawiać - oznajmiła Molly, wchodząc do pokoju czarnowłosej. - Wiesz, że jesteś dla mnie jak rodzina? W sumie to jesteśmy kuzynkami, ale rozumiesz, o co mi chodzi?
Black zmarszczyła brwi, kiwając głową. Molly miała bardzo poważny i trochę zmartwiony wyraz twarzy, a to - zdaniem Amelii - nie wróżyło niczego dobrego.
- Muriel zaprosiła całą naszą rodzinę do siebie na święta. Ostatnio gorzej się czuje i sądzi, że zostało jej jeszcze kilka tygodni życia, więc się zgodziłam. Już załatwiłam z Larisą, żebyś mogła przyjść do niej na święta. Bardzo cię przepraszam, Amy.
Black zrobiło się trochę przykro - faktycznie, nie należała do rodziny Molly; teraz tak naprawdę nie miała już nikogo bliskiego oprócz Syriusza. Matka raczej nie wybaczyłaby jej ucieczki i zhańbienia rodu.
Amelia była pewna, że jej podobizna na ogromnym gobelinie w domu Walburgi i Oriona już dawno została wypalona - a rodzina usilnie starała się teraz o niej zapomnieć.
Oficjalnie została bez rodziny, ponieważ ani w tamtym świecie, ani w tym nikt nie potrafił jej szczerze pokochać. Amelii było przykro z tego powodu, ponieważ potrzebowała trochę rodzinnego ciepła skierowanego bezpośrednio w jej stronę. Oczywiście Molly, Artur i ich dzieci dawali jej to poczucie, jednak to nie była jej rodzina, a przynajmniej nie taka, o jaką chodziło Black.
- Nic się nie stało - zapewniła Amelia, uśmiechając się słabo. - Przecież masz swoją rodzinę, a ja i tak siedzę już tutaj klika miesięcy...
- Nie przeszkadzasz mi ani trochę! Nawet tak nie myśl. Po prostu Muriel jest... specyficzną kobietą i raczej wybredną, jeśli chodzi o towarzystwo. Święta z nią są nietypowe i wiem, że krytykowałaby wszystko i wszystkich. Mówiąc szczerze, ona nie lubi nikogo... No, może poza Billem...- poplątała się w swojej paplaninie rudowłosa. Czarnowłosa widziała, jak niezręcznie było kobiecie o tym mówić, dlatego ona sama poczuła lekkie zażenowanie.
- Molly, naprawdę nie musisz się tłumaczyć, rozumiem - przerwała kobiecie Amelia, siląc się na uśmiech. Black dostała od tej rodziny, a w szczególności kobiety więcej miłości i domowego ciepła niż od wszystkich osób jakie poznała w życiu razem wziętych (nie licząc oczywiście Rachel i Marie).
Cały późniejszy dzień czarnowłosa chodziła zamyślona i smutna. Amelia miała sobie za złe to, że wykorzystuje gościnność Molly, siedząc u niej już kilka miesięcy. Jej ucieczka z rodzinnego domu namieszała w życiu członków Zakonu Feniksa, a dziewczyna dopiero teraz zaczęła sobie zdawać sprawę z tego, jak bardzo.
Zniszczyła codzienność rodziny Weasley, przysporzyła im kłopotów, a przecież dalej nie znalazła rozwiązania swojej sytuacji. Czuła się przez to okropnie, nie miała przy sobie Marie i Rachel, nie mówiąc już o braku przynależności do jakiegoś miejsca.
Nora może i była niezwykła, ale Amy nie traktowała jej jako swojego domu. Właściwie, nie traktowała tak żadnego miejsca. Kiedyś myślała, że może będzie to Hogwart, jednak i tam otaczali ją obcy ludzie, którzy oceniali ją przez pryzmat rodziny. Czasami wychodziło jej to na dobre, lecz w większości przypadków tak nie było.
Popołudniu do Nory zawitała Aelin, która już z przyzwyczajenia odwiedzała dom państwa Weasley, by sprawdzić co robi Amelia. Reeves kontrolowanie kuzynki Syriusza traktowała jak swój obowiązek, ponieważ nie chciała, by przez osłabienie czujności przyjaciół, komukolwiek stała się krzywda.
Przyczyną tego był jej brat, Kaiden, który przez swoje oddanie ideologii czystości krwi, zostawił i zdradził rodzinę, prawie zabijając przy tym Rowana. Od tamtego momentu Kai przystał istnieć dla brązowowłosej i była ona pewna, że już nigdy mu nie wybaczy.
- Hej, Al - przywitała się z dziewczyną Molly, przytulając ją przy okazji.
- Cześć, gdzie jest Amelia? - zapytała na wstępie Reeves, a rudowłosa miała ochotę westchnąć. Od początku wiedziała, że Aelin nie trawi kuzynki Syriusza, jednak powoli zaczynało ją to irytować.
- Zaraz do niej pójdziesz, ale najpierw musimy poważnie porozmawiać - oznajmiła twardo lekko zirytowana Molly, a Reeves uniosła brwi gdy usłyszała jej słowa. Pani Weasley zaprowadziła brązowowłosą do salonu i nalała jej filiżankę herbaty.
- Dlaczego ty jej tak nie lubisz, Aelin, co? Czym ci ta dziewczyna tak zawiniła, że ciągle ją kontrolujesz? To, że pochodzi z rodu Black, o czym powinnaś dobrze wiedzieć, nie określa tego jaka jest! Nikt nie ma wpływu na to w jakiej rodzinie się rodzi, Aelin!
- Molly, nie uważasz, że to lekka przesada? Amelia może i jest miła, ale nie dziwi cię to, że zjawia się nagle, kiedy trwa wojna i chce przejść na naszą stronę?
- Spędziłam z tą dziewczyną ostatnie miesiące, wiem, jaka jest lepiej niż cała reszta razem wzięta. Więc jeśli mówię, że możesz jej zaufać, to wierz mi, że możesz, a wręcz powinnaś to zrobić. Sądzisz, że pozwoliłabym się jej bawić z moimi dziećmi, kiedy stanowiłaby dla nich jakieś zagrożenie? Amy to złota dziewczyna o delikatnym i wrażliwym sercu, Al. Po tym wszystkim co ją spotkało, nie zasłużyła na złe traktowanie.
Weasley spojrzała na szatynkę, a ona odwróciła od niej wzrok. Wyglądała na trochę zagubioną i niepewną, co kompletnie do niej nie pasowało.
- A myślisz, że mi jest łatwo? Widzę, że przekonuje wszystkich do siebie, Collie i Larisa bardzo ją polubiły, ale ja po prostu nie mogę się przełamać, Molly. Nie po tym co zrobił Kaiden, nie po tym jak mój jeden z moich braci prawie zabił drugiego. - Aelin wybuchła płaczem, a rudowłosa od razu dotknęła jej dłoni w pocieszającym geście. Wiedziała, że rodzinne relacje Reeves nie należały do najlepszych, ale nie uważała tego za wystarczający powód do traktowania z wrogością Amelii. W końcu czarnowłosa naprawdę starała się pokazać, że z rodziną łączy ją tylko nazwisko.
- Aelin, każdemu jest ciężko. Wszyscy mamy jakieś rany w sercu, ale teraz powinno nam zależeć na tym, by je leczyć, a nie otwierać na nowo. Zastanów się nad tym.
Tamtego dnia Molly zrozumiała jedno, Amelia i Aelin były do siebie bardziej podobne, niż możnaby przypuszczać. Obydwie miały blizny na swoich sercach, przeżywały zdradę bliskich, a przede wszystkim grały silniejsze, niż były w rzeczywistości.
![](https://img.wattpad.com/cover/207294950-288-k997265.jpg)
CZYTASZ
Dlaczego jesteśmy zawsze czyści? • Remus Lupin
FanfictionAmelia Black-Prewett to dorosła kobieta, która od zawsze marzyła o posiadaniu prawdziwej rodziny. Często zazdrościła swojemu kuzynowi odwagi, której jej brakowało. Gdy pewnego dnia postanowiła pójść w jego ślady, nie sądziła, że to właśnie dzięki te...