25. Dlaczego nie przychodzimy z pomocą?

214 20 21
                                    

Po rozmowie z Syriuszem Amelia czuła się wprost cudownie. Śmiała się głośniej niż zwykle, tańczyła, a nawet nabrała większej pewności siebie.

- Amy dzisiaj ślicznie wygląda, prawda? - odezwał się Fabian, zajmując miejsce na kanapie obok Remusa.

- Wiem, co robisz, Prewett - powiedział Lupin, po czym pociągnął łyka z butelki piwa, którą już męczył od ponad godziny. Alkohol wyjątkowo dzisiaj mu nie wchodził. - I nic z tego nie będzie.

- Dlaczego? Nie podoba ci się moja kuzynka?

- To nie ma żadnego znaczenia - mruknął Lunatyk.

- Ależ ma, nie chcesz być szczęśliwy? Możesz oszukiwać siebie, ale widziałem, jak zaświeciły ci się dzisiaj oczy, gdy ją zobaczyłeś - zaczął Fabian. - A te spojrzenie, jakim co chwilę ją obdarzasz? Pogódź się ze swoimi uczuciami, Remus. To nic złego, że podoba ci się moja kuzynka.

- Remus zakochał się w Amelii? - pisnęła Collie, która przez przypadek usłyszała rozmowę chłopaków.

Lupin automatycznie spojrzał na Black, by sprawdzić czy usłyszała Collen, ale na szczęście była ona po drugiej stronie pokoju i rozmawiała z Peterem. Co jednak zdziwiło Lunatyka to to, że patrzyła na niego i uśmiechnęła się w jego stronę, gdy ich oczy się spotkały.

- Widzisz, Collie?

- Masz rację - zgodziła się z rudowłosym blondynka.

- Mówisz, jakby to było coś nowego - oburzył się Prewett. - Wyswatałem z Gideonem Jamesa i Larisę. Wierz mi, znam się na rzeczy.

- Przestańcie, bo jeszcze ktoś znowu usłyszy te wasze głupie gadanie - przerwał im Remus. - Ja i Melia nie będziemy razem. Koniec, kropka.

- Ale dlaczego? Podaj chociaż jeden sensowny powód dla którego mielibyście nie być razem.

I chociaż Remus znał ich kilkanaście - jego likantropię, fakt, że Black już raz uciekła od związku z wilkołakiem oraz to, że tak bardzo pragnęła rodziny, której Lupin z pewnością nie mógł jej dać - nie powiedział ani słowa.

Jego zdaniem Amelia zasługiwała na kogoś lepszego niż on. Była prawdziwe dobra i miała wielkie serce, które zdecydowanie wycierpiało za dużo zła i okrucieństwa.

Nawet, gdyby Remus darzył ją jakimikolwiek uczuciami większymi niż przyjaźń, a jak mu się zdawało, tak nie było, to nigdy by się jej do tego nie przyznał.

- Widzisz? Nie możesz nic znaleźć, bo go nie ma. Wręcz przeciwnie, moglibyście się uszczęśliwić, być dla siebie wsparciem w czasach wojny, cokolwiek...

- Chyba podoba mi się Gello - przerwał przyjacielowi Remus, wymyślając pierwszą, lepszą wymówkę, jaka przyszła mu do głowy.

- Co? - odezwali się na raz Fabian i Collenn.

- Chyba żartujesz! - dodał Prewett, za co oberwał w głowę od blondynki. - Ała! Za co?

- Masz nasze wsparcie, Remusie. Dla nas liczą się twoje uczucia i szczęście, i jeśli to Gello jest ich powodem, to nie mamy nic przeciwko temu - zapewniła Farwell, patrząc znacząco na rudowłosego.

- No... Jasne, że tak... Colls ma zupełną rację, masz... nasze... całkowite wsparcie - powiedział Fabian, a słowa, jakie padły z jego ust, z trudem przeszły mu przez gardło.

Z jakiegoś powodu nie wierzył Remusowi i sądził, że ten chce po prostu, by rudowłosy przestał go swatać z Amelią. On jednak nie zamierzał się tak łatwo poddać.

- Dziękuję - mruknął w odpowiedzi Remus, po czym wstał z kanapy i podszedł do Aelin oraz Dorcas, które piły Ognistą Whisky przy owianym złą sławą stole.

Nie chciał rozmawiać o Gello, która pomimo swojej urody, nigdy mu się nie podobała. Była zbyt ekstrawagancka i ciągle potrzebowała uwagi.

Lupin wolał jednak teraz delikatnie skłamać, a później powiedzieć, że się odkochał, niż znowu słuchać o tym, że powinien być z Amelią.

Gdyby Fabian i Gideon wiedzieli o jego małym, futerkowym problemie, z pewnością zapieraliby się rękami i nogami, by Remus już nawet nigdy nie zobaczył Black na własne oczy.

- Jak się bawicie? - zapytał Lupin, starając się wyrzucić te myśli ze swojej głowy. Nie wiedząc czemu, wizja braku możliwości kontaktu z Amelią, sprawiała, że jego serce się ścisnęło.

- Nienajgorzej, a ty? - odpowiedziała dziewczyna, uśmiechając się w jego stronę.

- Też - mruknął. - Mogę do was dołączyć?

- Jasne, siadaj. Zaraz nalejemy ci Ognistej - zapewniła Dorcas, sięgając po butelkę. - A tak z innej beczki, zauważyliście, że Lily nie przyszła?

- Tak, ale najprawdopodobniej to przez Severusa. Jeszcze przed ślubem Larisy i Jamesa wszyscy się spotkali na wspólnym obiedzie u pani Eleonory i chyba coś się tam stało, bo Snape nie pojawił się u nich na weselu - wyjaśniła Aelin, a Remus z ogromnym zdziwieniem zauważył, że nie zwrócił uwagi na brak rudowłosej.

Był tak zaaferowany tym wszystkim, co się działo w jego otoczeniu, że przestał zwracać uwagę na takie rzeczy.

- Snape i James tyle lat ze sobą rywalizowali, że naprawdę nie byłabym zdziwiona, gdyby po prostu się nie pojawił, bo nie miał ochoty - powiedziała Dorcas, zakręcając butelkę. Trzy, małe szklaneczki stały na stole wypełnione alkoholem prawie po same brzegi i aż kusiły, by je wypić.

- Lily by go wtedy zmusiła - wtrącił Lunatyk. - Sądzę, że musiało pójść o coś poważnego.

- Nie zadręczajmy się tym. To ich sprawy - oznajmiła Dorcas, po czym chwyciła szklankę. - Zdrowie Pottera.

Jednak zanim Remus zdążył unieść szklane naczynie, w salonie rozbłysło niebieskie światło, a oczami wszystkim zebranych ukazał się Patronus.

- Atak na Plymouth, pilne spotkanie w domu Caradoca. Macie trzy minuty - rozbrzmiał głos Albusa Dumbledora, a przerażenie ogarnęło wszystkich zebranych.

Dziewczyny w pośpiechu zmieniły zaklęciami swoje stroje i spięły włosy, a mężczyźni w tym czasie posprzątali salon i powysyłali Patronusy do bliskich. W razie gdyby nie wrócili, to było ich ostatnie pożegnanie.

- Szlag, Amy, nie zdążymy przenieść cię do Nory - powiedział Fabian, a Black jakby otrząsnęła się z szoku i spojrzała na kuzyna.

- Idę z wami - oświadczyła czarnowłosa, a Prewett westchnął ciężko.

- Wiesz, że ja nie mam nic przeciwko, ale Moody na pewno tego nie pochwali.

- Nie obchodzi mnie zdanie Moody'ego! Nie dam wam zginąć - oświadczyła twardo szarooka, a Fabian aż się zdziwił, że potrafiła być tak pewna siebie i przekonująca.

- Zostaniesz z Larisą, Amy - powiedział James, a rudowłosa spojrzała na swojego męża z oburzeniem.

- Chyba śnisz, jeśli myślisz, że tu zostanę. Jestem w Zakonie. Idę walczyć.

- Kochanie... - zaczął okularnik.

- Nie. Nie chcę się kłócić, Jamie. Nieważne co powiesz, i tak pójdę.

- Kocham cię i nie chcę, żeby coś ci się stało. Proszę, zostań - odezwał się błagalnym tonem Potter.

- Jesteśmy w tym razem, James. Dobrze wiedzieliśmy, na co się piszemy - mruknęła zielonooka, po czym pocałowała męża. - Też cię kocham, pamiętaj o tym.

- Będę o tym pamiętał, bo powiesz mi to jeszcze z milion razy. Nie żegnaj się ze mną, Lars.

Amelia stała pośrodku pokoju, przyglądając się, jak przyjaciele i ukochani przytulają się, mówią sobie nawzajem słowa miłości, i...

Na wszelki wypadek się żegnają.

W tym momencie ogarnęło ją przerażenie.

~

Miłej niedzieli i do następnego.

Dlaczego jesteśmy zawsze czyści? • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz