Dobry humor Amelii trzymał się jej przez następne tygodnie i nawet niemiłe słowa Alastora Moody'ego na temat jej osoby, które wypowiedział podczas swojej wizyty w Norze, nie mogły zniszczyć jej szczęścia. Widziała się z Marie oraz Rachel. I chociaż życie żadnej z dziewczyn nie wyglądało tak, jak miały nadzieję, że będzie w Hogwarcie, wszystkie trzy cieszyły się tamtym zainicjowanym przez Remusa spotkaniem.
- Wiesz, co wczoraj usłyszałem od Fabiana i Gideona?
- Hm? - mruknęła Black, odrywając się od prawie pustej butelki czerwonego wina, jaką piła od prawie godziny w towarzystwie Lupina i wieczornego nieba, które świeciło milionem gwiazd nad ich głowami.
- Że mam ich błogosławieństwo i możemy przestać ukrywać nasz związek, bo podobno odkąd zabrałam ciebie na, ich zdaniem, bardzo romantyczną i sekretną randkę, nie przestajesz się uśmiechać - oświadczył, a Amelia parsknęła śmiechem.
- Wiesz, co jest zabawne? Kiedy wtedy wszedłeś do mojego pokoju i powiedziałeś, że mnie gdzieś zabierasz, przez moment pomyślałam, że to będzie randka - rzuciła, nie zastanawiając się nad swoimi słowami, co głównie było spowodowane winem. Normalnie w życiu nie odważyłaby sie na wypowiedzenie tych słów, jednak alkohol robił swoje.
- Chciałaś, żeby to była randka? - zapytał zaskoczony Remus, spoglądając na Amelię, która, jego zdaniem, uroczo speszyła się na te słowa.
- Nie wiem. Czasami sprawiasz, że mam mętlik w głowie. Z jednej strony chciałabym się zakochać, ale z drugiej... boję się tego. Odwaga nigdy nie była moją mocną stroną, a ty mówisz jedno, a potem robisz coś innego. Raz słyszę, że podoba ci się Gello, później, że ja i nie wiem komu wierzyć, a trochę głupio o to zapytać, nie uważasz? A pamiętam też, jak przed ślubem Larisy i James powiedziałeś, że nie weźmiesz ślubu, bo wiesz, że nie spotkasz odpowiedniej osoby... Znaliśmy się już wtedy dość dobrze, więc to nie mogłabym być ja, prawda? Nie mógłbyś się we mnie zakochać...
- Och, Melia. Jasne, że bym mógł. To ty byś nie mogła się zakochać we mnie, gdybyś znała całą prawdę. I nigdy nie dowiemy się, co by było gdyby, bo ani ja, ani ty nie pozwolimy na to, by się w sobie zakochać - powiedział, a obydwoje w głębi serca dobrze wiedzieli, iż robili dobrą minę do złej gry, ponieważ to już się działo i było zupełnie poza ich kontrolą.
Remus wiedział, że Amelia była jak najbardziej odpowiednią osobą dla niego, ale on dla niej już niekoniecznie. Nastały mroczne czasy, a nawet i bez nich życie z wilkołakiem wcale nie było łatwe. Gdyby nie jego choroba, może nawet odważyłby się zaprosić ją na randkę.
- Jaką prawdę? Może pozwolisz, że to ja o tym zdecyduję? - oburzyła się, chociaż gdzieś w jej głowie pojawiła się myśl, iż mogła to być jakaś wymówka. Remus miał złote serce i nie chciałby kogokolwiek zranić. A ona i tak nie mogła mu zaoferować nic lepszego niż siebie. Nawet wśród arystokracji była jedną z najgorszych partii, a wtedy przynajmniej miała dwa atuty więcej; pieniądze oraz czystą krew, która teraz w ogóle się nie liczyła. Zakon walczył z tą ideologią, co według niej było słuszne.
- Chyba powinnaś już odstawić tę butelkę. Wystarczy na dziś, co?
- Boli mnie głowa - mruknęła czarnowłosa w odpowiedzi, opierając się o klatkę piersiową Lupina, który na ten gest w pierwszej chwili się spiął, a dopiero później rozluźnił i uspokoił.
Remus delikatnie objął dziewczynę i pozwolił sobie na chwilę oderwania od rzeczywistości, rozmyślając, jakby to było, gdyby Amelia znała jego sekret, ale go nie odrzuciła i wręcz przeciwnie, stała się kimś więcej niż do tej pory. Wyobraził sobie, jak będąc razem, siedzą na takim kocu jak dziś i ona opowiada mu o konstatacjach na niebie, a on trzymając ją w swoich ramionach, uśmiecha się, widząc jej szczęście.
Ta wizja sprawiła mu zarówno radość, jak i cierpienie. Ból, który nosił w sercu, przyczynił się do tego, że nawet w momentach najczystszego szczęścia, nie mógł odczuwać go w stu procentach. Zawsze gdzieś z tyłu głowy miał myśl, iż nie zasługiwał na to, co otrzymał od losu - szczególnie swoich przyjaciół. Tym bardziej wiedział, że nie był wart uczuć, jakimi mogłaby obdarzyć go Amelia. Po tym całym cierpieniu, jakiego doświadczyła, zasługiwała na coś, właściwie to kogoś, lepszego.
Miał zostać sam, bo jak sądził, takie było jego przeznaczenie.
~~~
Następnego dnia Amelia obudziła się w swoim łóżku w Norze, powoli przypominając sobie, jak do niego dotarła. Wiedziała, że pomógł jej w tym Remus, jednak nie miała pewności, o której to było, ani o czym dokładnie rozmawiali. Znała zarys ich dyskusji, jednak gdyby ktoś poprosił ją o przytoczenie jakiegoś cytatu, miałaby z tym nie mały problem.
Amelia wstała z łóżka i poszła pod prysznic, zauważając, że miała na sobie ciuchy z poprzedniego dnia.
Po krótkim prysznicu i porannej toalecie czarnowłosa zeszła na dół, gdzie zastała widok rodziny Weasley, Remusa oraz bliźniaków Prewett siedzących przy stole i jedzących wspólnie śniadanie.
- Dzień dobry - oznajmiła z uśmiechem, od razu zauważając podejrzliwy wzrok bliźniaków na sobie. Pewnie, gdy przyszli, zdziwił ich widok Lupina, tym bardziej o tak wcześniej porze.
- Dzień dobry - odpowiedział Fabian, pomiędzy kęsami kanapki.
- Jak ci się spało? - zapytał Gideon, spoglądając na nią takim wzrokiem, jakby planował wypalić w niej dziurę. Oczywiście, że coś podejrzewał. Tak samo zresztą jak Fabian. Ich głupawe uśmieszki mówiły same za siebie, chociaż Amelia ze zdziwieniem zauważyła, że radość nie sięgała ich oczu, a oni mieli dość przygnębiony wyraz twarzy.
- Dobrze. Coś się stało, że przyszliście?
- Najpierw zjedz śniadanie. Później o tym porozmawiamy - wyjaśnił rudowłosy, a Amelia dosiadła się do stołu i sięgnęła po pieczywo.
Black usilnie starała się nie patrzeć na Remusa, nie będąc pewna, czego może się spodziewać. Bała się, że zobaczy na jego twarzy zawstydzenie albo, co gorsza, żal spowodowany wczorajszą rozmową.
Ciekawość wzięła jednak nad nią górę, a gdy Black uniosła na niego wzrok, zobaczyła coś, czego się nie spodziewała.
Smutek.
To sprawiło, że żołądek Amelii związał się w supeł, a ona przez całe śniadanie z trudem zdołała zjeść jedną kanapkę z dżemem domowej roboty. Martwiła się i analizowała, co od wczorajszej nocy do dzisiejszego poranka mogło pójść nie tak. Wszyscy zachowywali się podejrzanie i patrzyli na nią tak, jakby miała coś komuś zrobić.
- Co się stało? - zapytała czarnowłosa, spoglądając na swoich kuzynów. Napięta atmosfera zdecydowanie nie pasowała do rodzinnego śniadania, na jakie liczyła, schodząc na dół.
Rodzeństwo Prewett spojrzało na siebie nawzajem, a Artur wyszedł z dziećmi na dwór, uprzednio posyłając Amelii współczujące spojrzenie. Molly złapała Black za rękę, a ten pocieszający gest sprawił, że dziewczyna zbladła, spodziewając się usłyszeć jakąś przerażającą nowinę.
- Wczoraj dostaliśmy list od Albusa Dumbleodre'a - zaczął Fabian, wyciągając z kieszeni kawałek papieru. Twoja przyjaciółka aurorka Rachel Miller została zamordowana w walce ze Śmierciożercami.
Amelia nagle poczuła, jakby zaczęła tonąć. Emocje wzięły nad nią górę, oddech stał się płytki, a rozpacz uderzyła w nią jak fala tsunami.
CZYTASZ
Dlaczego jesteśmy zawsze czyści? • Remus Lupin
Fiksi PenggemarAmelia Black-Prewett to dorosła kobieta, która od zawsze marzyła o posiadaniu prawdziwej rodziny. Często zazdrościła swojemu kuzynowi odwagi, której jej brakowało. Gdy pewnego dnia postanowiła pójść w jego ślady, nie sądziła, że to właśnie dzięki te...