31. Dlaczego nie mogę wyciągnąć pomocnej dłoni?

120 13 2
                                    

Wraz z początkiem lipca nadeszła ogromna fala upałów, które sprawiły, że Bill, Charlie oraz Percy spędzali na dworze jeszcze więcej czasu niż wcześniej. Najczęściej opiekowała się nimi Amelia, jednak czasami do Nory zaglądała również Collenn, która z chęcią bawiła się z chłopcami.

- Chodźcie na obiad! - zawołała Molly w stronę dwóch kobiet oraz swoich synów.

- Najpierw umyjcie ręce - powiedziała w stronę rudowłosych Amelia, widząc, jak ci z entuzjazmem rozpoczynają wyścig do domu. - Tylko dokładnie!

- Jejku, szczerze mówiąc, podziwiam was, że ich ogarniacie. Za niedługo, jak Fred i George trochę podrosną, to chyba zapomnicie, jak się nazywacie - odezwała się Collie, a Black parsknęła na jej słowa śmiechem.

- Możliwe, ale mi to nie przeszkadza. Gdy czasami wieczorem czytam im bajkę na dobranoc, a Percy i Charlie wtulają się we mnie z ogromną ufnością i mówią, że mnie kochają, czuję, że nie chciałabym być w innym miejscu.

- Nie mogę się doczekać, aż sama przeżyję to na własnej skórze - oświadczyła Farwell, kładąc dłoń na swoim płaskim brzuchu i uśmiechając się pod nosem.

- Jesteś w ciąży? - zapytała zdziwiona Amelia, a gdy Collenn pokiwała głową, czarnowłosa delikatnie ją przytuliła. - Gratuluję! 

- Dziękuję, to już prawie trzeci miesiąc, ale dopiero niedawno się dowiedziałam.

- Wszystko w porządku? Byłaś w Świętym Mungu?

- Tak, zaraz po tym jak zaczęłam się gorzej czuć i nabierać coraz więcej podejrzeń, poszłam zrobić badania, a kilka dni temu byłam na pierwszej wizycie u specjalistki. Ethan jest trochę zmartwiony przez stan jego ręki, ale do stycznia jeszcze dużo czasu, więc mamy nadzieję, że wszystko wróci do normy przed narodzinami dziecka.

- Naprawdę cieszę się waszym szczęściem.

- Dziękuję, Amy. Trochę się boję przez całą tą wojnę i problemy Ethana z ręką, ale staram się być dobrej myśli. W końcu co nam innego pozostaje, jak nie nadzieja?

- Jestem pewna, że i ty, i Ethan będzie świetnymi rodzicami.

- Och, Amy, dziękuję. Na ciebie też, jeśli będziesz tego chciała, przyjdzie czas - zapewniła blondynka, chwytając ją w pocieszającym geście za rękę.

- Tak sądzisz?

- Oczywiście. Będziesz szczęśliwa z kimś, kogo pokochasz ze wzajemnością. Zaczniesz spełniać swoje marzenia i przeżyjesz życie pełne miłości oraz ciepła, wierzę w to. Zasługujesz na to. Przeszłaś przez piekło i obiecuję ci, że jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebowała mojej pomocy, to dołożę wszelkich starań, byś znalazła swoje niebo.

- Dziękuję, Collie. Bardzo ci dziękuję.

I to był ten moment, w którym Amelia była już pewna, że zyskała nową przyjaciółkę.

~~~

Kilka dni później na jaw wyszło, że Collenn nie była jedną, w najbliższym gronie Amelii, osobą w  spodziewającą się dziecka. Molly również była w ciąży, co cała rodzina, zarówno Weasleyów, jak i Prewettów, przyjęła z ogromną radością.

Black trochę zmartwiła się tym, czy w Norze starczy dla niej miejsca, w końcu już teraz było ciasno, ale dokładała wszelkich starań, by nie martwić się na zapas. W razie czego, zawsze mogła porozmawiać z Fabianem i Gideonem, u których obecnie była na domówce.

Rudowłosi postanowili zrobić imprezę z okazji bez-okazji, jak to sami określili, i z tego powodu ich mieszkanie było teraz wypełnione ludźmi (w większości znajomymi Amelii).

- Klub alkoholików uważam oficjalnie za otwarty. Kiedy ostatnio spędziliście dzień na trzeźwo? - odezwała się Marlene, wchodząc do kuchni, gdzie bliźniacy oraz Syriusz pili jakieś kolorowe szoty, a Amelia oraz Dorcas się im przyglądały.

- Wczoraj próbowałem. Najgorsze trzy godziny mojego życia - rzucił Syriusz, po czym duszkiem wypił kieliszek z dziwnie dymiącą się, czerwoną cieczą. - Żartowałem, Marlene - dodał, widząc poważną minę dziewczyny.

- To były najgorsze dwie godziny i pięćdziesiąt dziewięć minut twojego życia - mruknął Gideon, po czym zaśmiał się z bratem oraz Blackiem.

- Czasami naprawdę jesteście głupi - oświadczyła McKinnon, kręcąc głową. - Wystarczy wam już. Jesteście pijani.

- Chcesz się przekonać? Zabieram cię na parkiet i zobaczysz - powiedział Fabian i chwyciwszy dziewczynę za rękę, udał się z nią w stronę tańczących par.

- Nim się obejrzymy, będziemy pić na ich weselu - oznajmił Gideon, nalewając do pustych kieliszków alkoholu. - Amy, Dorcas, może się skusicie?

- A polej. Za zdrowie twojego brata i mojej najlepszej przyjaciółki wypiję.

- Ja podziękuję - mruknęła Amelia, patrząc jak Gideon rozlewa trochę cieczy po blacie. - Idę się przewietrzyć na balkon - dodała, opuszczając kuchnię.

Przez ostatnie wydarzenia Black była trochę pogubiona, jednak starała się, tak jak nauczyła ją matka, stwarzać pozory. Czasami wciąż miała problemy z okazywaniem emocji czy rozmawianiem o nich.

- Coś się stało? Wszystko w porządku? - zapytał Remus, podchodząc bliżej czarnowłosej.

On również nie bawił się najlepiej na imprezie, jednak miał już dość samotności, która niemalże nie opuszczała go ani na krok. Odkąd James i Larisa oddalili się od przyjaciół, Lupin czuł się niespokojny o ich przyjaźń. Potterowie pogrążyli się w żałobie i chociaż było to całkiem zrozumiałe, Remus nie mógł przestać w jakimś małym stopniu ich obwiniać o powolny rozpad grupy przyjaciół. Czuł, jakby tracił najważniejsze dla siebie osoby. I był kompletnie bezradny.

- Czy to dziwne, że chociaż praktycznie przez cały czas jestem w otoczeniu ludzi, czuję się samotna? - odezwała się Black, spoglądając na chłopka niemalże ze łzami w oczach.

- Nie, ani trochę. Możesz być w towarzystwie i nie wiedzieć, co tam robisz. Czasami nie pasujesz do ludzi, innym razem ludzie nie pasują do ciebie - odpowiedział Remus, a dziewczyna spojrzała na niebo.

Kiedyś dość często myślała o tym, jak daleko, a zarazem blisko, były gwiazdy. Uwielbiała wpatrywać się w niebo i pogrążać się w krainie marzeń czy rozmyślań. Dawało jej to spokój.

- Czujesz się samotny? - zapytała po chwili czarnowłosa, przenosząc na niego wzrok. Już dawno temu zauważyła jak pięknym wewnętrznie i zewnętrznie był człowiekiem, jednak teraz miała wrażenie, że Lupin wyglądał jeszcze lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Światło księżyca dawało poświatę tajemniczości oraz romantyzmu, która w połączeniu z jego urodą stanowiła coś pięknego.

- Zdarza się, ale myślę wtedy o tym, jak wygląda moje życie i wiem, że nie chciałbym być w innym miejscu - powiedział, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Wyglądała tak zwyczajnie, a jednocześnie pięknie.

- Czy to samolubne z mojej strony, że chcę więcej niż mi dano?

- Co masz na myśli?

- Nie zrozum mnie źle. Cieszę się, że dostałam od was szansę. Uwielbiam Molly, Fabiana, Gideona, Syriusza i całą resztę, ale mam wrażenie, jakbym była zapasowym elementem układanki, a nie jej częścią. Chcę czuć się szczęśliwa ze swojego powodu, a nie innych. Kocham chłopców, naprawdę. Uwielbiam się z nimi bawić i rozmawiać, i nie żałuję, że zostawiłam moje stare życie... Jednak wciąż mam wrażenie, że nie zaczęłam nowego. Zupełnie jakbym utknęła gdzieś po środku.

- Nie wiem, jak mogłbym ci pomóc - oznajmił ze zmieszaniem Remus, a Amelia uśmiechnęła się słabo w odpowiedzi.

- Sam fakt, że mogę ci się wygadać mi pomaga. Dziękuję - powiedziała czarnowłosa, po czym obejmując Lupina jedną ręką, złożyła delikatny pocałunek na jego policzku. - Naprawdę wiele to dla mnie znaczy.

I kiedy Black wróciła do środka, pozostawiając Remusa samego ze swoimi przemyśleniami, zrozumiał on, że koniecznie musi coś zrobić.

Dlaczego jesteśmy zawsze czyści? • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz