23. Dlaczego nie jestem dowartościowana?

231 25 17
                                    

- Dlaczego oni się na nas tak patrzą? - odezwała się Amelia, zerkając na stojących przy stoliku z alkoholem przyjaciół Remusa (w tym jej trzech kuzynów, których szerokie uśmiechy z pewnością przestraszyłyby niejedno dziecko, a nawet dorosłego).

- Pewnie wypili za dużo, nie zawracaj sobie nimi głowy - powiedział Lupin, starając się nie patrzeć w tamtą stronę. Jasnowłosy powoli zaczynał się domyślać, o co chodziło jego przyjaciołom i wcale mu się to nie podobało. 

Nagle piosenka, która była włączona, została przełączona na wolniejszy kawałek i właśnie wtedy chłopak nabrał pewności, co do tego, co chcieli osiągnąć jego przyjaciele.

Mimo tego, że Lupin nie chciał dawać natrętnej grupie swatek satysfakcji, nie potrafił odtrącić od siebie Black. Może to było dziwne, ale tak jak nie znosił tłumów i obcych ludzi, tak polubił tańczenie z czarnowłosą.

Powoli, nie chcąc jej przestraszyć, przyciągnął ją bliżej siebie i zaczął się kołysać w rytm muzyki. Amelia czuła się na początku trochę niezręcznie, ale w połowie piosenki odważyła się nawet położyć głowę na ramieniu chłopaka, który lekko się spiął na ten gest.

- Amy... - odezwał się, a dziewczyna podniosła na niego wzrok. Przez krótką chwilę, dosłownie kilka sekund, Remus poczuł, że to mogłoby się udać, że mógłby zakochać się w Amelii i stworzyć swoje szczęśliwe zakończenie. Zaraz się jednak otrząsnął. Takie coś z pewnością nigdy nie będzie miało miejsca.

- Hm?

- Chcesz iść się przejść? - zaproponował, przełykając uprzednio ślinę. W jego głowie panował chaos. Wciąż nie docierało do niego, że  pomyślał o kuzynce swoich najlepszych przyjaciół w taki sposób, w jaki to zrobił.

- Jasne - mruknęła dziewczyna, uśmiechając się delikatnie w jego stronę. Razem, obdarzeni zdziwionymi i pełnymi ekscytacji spojrzeniami przyjaciół Lupina udali się w stronę wyjścia z posesji państwa Potter.

- Zimno ci? - zapytał chłopak, kiedy przeszli kilkanaście metrów w ciszy, a on zauważył, że dziewczyna lekko się trzęsie.

- Troszeczkę.

- Proszę, załóż - oznajmił Lupin, podając dziewczynie swoją czarną marynarkę. Jasnowłosy wcale nie był zdziwiony, że zmarzła. W końcu dochodziła już prawie dziewiąta wieczorem, a ona miała na sobie czarną sukienkę na ramiączkach.

Wyglądała w niej inaczej niż pozostali goście -  taka kreacja po prostu była raczej zbyt elegancka jak na wesele w ogrodzie, ale zdaniem Remusa Amelia wciąż prezentowała się naprawdę ślicznie.

- Dziękuję - mruknęła Black, mocniej ubierając jego za dużą na nią o kilka rozmiarów marynarkę. W tym wydaniu wyglądała trochę śmiesznie, ale według Lupina dodawało jej to tylko uroku.

Ponownie zapanowała między nimi cisza. Obydwoje byli zmęczeni i za bardzo nie wiedzieli o czym rozmawiać. Mimo wszystko, przyjemnie szło się im obok siebie.

- Widać już gwiazdy - odezwała się nagle Amelia, patrząc do góry. Uśmiechnęła się przy tej czynności w taki sposób, jakby podziwianie nocnego nieba było największą rozrywką, jaka istniała na całym świecie.

- Są śliczne - mruknął Remus, również spoglądając na firmament. Odkąd został wilkołakiem zaprzestał wpatrywania się w niebo po zmroku. Przypominało mu ono o jego drugim obliczu, tym którego pragnął się pozbyć za wszelką cenę.

Jednak jakimś dziwnym sposobem, dzisiaj sprawiło mu to przyjemność. W życiu by nie pomyślał, że kiedykolwiek w jego życiu nastąpi taki moment. Że będzie oglądał gwiazdy z kuzynką jego najlepszych przyjaciół i czuł się tak swobodnie jak przy żadnej innej kobiecie.

- Najbardziej lubiłam oglądać je w Hogwarcie. Tam to dopiero wyglądały magicznie - oznajmiła dziewczyna, a Remus zauważył, jak na jej twarzy pojawia się przygnębienie.

Obstawiał, że właśnie przypomniała sobie o swoich przyjaciółkach, wszystkich pięknych chwilach, jakie spędziła w tamtym zamku i po prostu poczuła wszechogarniającą ją tęsknotę, która nie była niczym zadziwiającym, patrząc na czas jaki minął od ostatniego spotkania dziewczyny z Rachel i Marie.

- Słońce świeci wszędzie tak samo, ale dopiero gdy oglądasz jego wschód w miejscu, które kochasz, widzisz jego najprawdziwsze piękno - powiedział Remus, a Amelia spojrzała na niego w szoku. Tego się kompletnie nie spodziewała.

- Czyje to słowa?

- Moje - chłopak zaśmiał się z jej zdziwienia. - Może nie wyglądam na myśliciela, ale czasami zdarza mi się nim być.

- Jesteś mądrym człowiekiem, Remusie - oświadczyła dziewczyna, ruszając w dalszą drogę. - Bardzo lubię tę stronę twojej osobowości, wiesz? Potrafisz sprawić, że piękne słowa nabierają inteligentnego przekazu, co jest niemałą sztuką. Niewiele osób tak umie.

- Dziękuję - mruknął lekko zawstydzony chłopak. W życiu nie spodziewałby się od czarnowłosej takich komplementów, a tu proszę. Los potrafił być przewrotny, stawiać na drodze nieoczekiwane przeszkody, ale i wspaniałych ludzi.

- Może już wracajmy, co? Jeszcze Moody dostanie palpitacji serca, gdy zobaczy, że zniknęłam - zaproponowała Amelia, a Lupin parsknął śmiechem na jej słowa.

Czarnowłosa wcale nie chciała kończyć spaceru, ale dobrze wiedziała, że istniały niepisane zasady, których musiała przestrzegać.

I tak dzisiaj pozwoliła sobie na trochę za dużo. Chociażby użyła różdżki Molly (od której, co prawda, dostała na to pozwolenie). Black była pewna, że niejeden członek Zakonu Feniksa wyrzuciłby ją za to z Nory, wyczyścił pamięć, a nawet zabił.

- Alastor jest naprawdę świetnym Aurorem, ale zdecydowanie przydałoby mu się kilka lekcji obycia z ludźmi. Czasami mam wrażenie, że uciekł z innej epoki albo wychowywał się na jakimś odludziu.

- Jest oddany sprawie, o którą walczy, lojalny. Ani przez chwilę nie można poddać jego osoby zwątpieniu. Jest gotowy do poświęceń, odpowiedzialny za swoje czyny. Może to głupie, ale pomimo wszystkich złych rzeczy jakie mówi na mój temat, czuję do niego ogromny szacunek - oświadczyła czarnowłosa, wpatrując się w drogę przed sobą.

Okolica, w której mieszkali Potterowie wydawała się Amelii przyjazna, chociaż dziewczyna nie mogła się jej bardziej przyjrzeć przez rozświetlony jedynie światłami latarni mrok.

- To nie jest głupie, Melia. Moody to dobry człowiek i z pewnością zauważy, że ty też.

- Sądzisz, że jestem dobrym człowiekiem? - zapytała zdziwiona Black, a Lupin stanął centralnie przed nią i złapał ją za ramiona.

- Jesteś i nigdy nie daj sobie wmówić, że jest inaczej - zaczął Remus, patrząc prosto w jej szare oczy. Ten gest sprawił, że te słowa nabrały jeszcze większego znaczenia. - Masz w sobie pełno życzliwości, ciepła i miłości. 

- Dziękuję, to chyba zasługa genów Prewettów - roześmiała się czarnowłosa, a Lupin razem z nią.

- Zasługujesz na szczęście, Amy. I mam nadzieję, że kiedyś je znajdziesz - dodał, uśmiechając się w jej stronę. - Oby życie wynagrodziło ci wszystko przez co przeszłaś.

- Jejku, Remus, doprowadzasz mnie do łez - mruknęła wzruszona dziewczyna, po czym starła dłonią strużki łez, które spłynęły na jej policzki. - Dziękuję. Mam nadzieję, że ciebie również spotka jak najwięcej dobra. Jesteś wspaniałą osobą.

I chociaż żadne z nich by tego wtedy nie przyznało, w tamtym momencie poczuli się dowartościowani tak, jak jeszcze nigdy wcześniej.

~

Trochę krótszy niż zwykle, ale jest. Miłego dnia!

Dlaczego jesteśmy zawsze czyści? • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz