Prolog

731 44 9
                                    

Czerwiec, 1978 rok.

Czarnowłosa Krukonka siedziała samotnie w bibliotece, ucząc się do kolejnego egzaminu. Rok szkolny dobiegał końca, więc dziewczyna tym bardziej przykłada się do nauki. Chciała jak najlepiej zdać egzaminy, by w przyszłości znaleźć ciekawą i dobrze płatną pracę.

Nie wiedziała, czy jej plany mogłyby się spełnić, ponieważ wojna, jaka toczyła się poza murami szkoły, do której uczęszczała, stawała się coraz poważniejsza.

Codziennie w gazetach pisano o kolejnych zaginięciach, atakach i morderstwach, których dokonywali Śmierciożercy. Czarnowłosa czasami naprawdę żałowała tego, że musiała żyć w takich czasach - wszędzie było niebezpiecznie i nawet czysta krew nie mogła jej dać stuprocentowej ochrony.

- Niech zgadnę, kolejna książka o astronomii, czyż nie? - Do stolika, przy którym siedziała szatynka, dosiadła się ładna dziewczyna o długich, jasnych włosach. Jej uśmiech był szczery, a duże zielone oczy patrzyły na Krukonkę z rozbawieniem.

- Zastanów się nad karierą nauczycielki od wróżbiarstwa, Chel. Taki talent jak twój nie może się zmarnować - mruknęła czarnowłosa, na chwilę odrywając wzrok od książki.

Usta blondynki rozciągnęły się w jeszcze większym uśmiechu. Mundurek dziewczyny był już lekko pognieciony po całym dniu nauki, ale dziewczyna zdawała się tym nie przejmować. Promieniowała szczęściem i energią, której po całym tygodniu nauki brakowało Krukonce.

- To są twoje ostatnie tygodnie w Hogwarcie, Ells. Chodźmy na Błonia, później będziesz się uczyć.

Rachel spojrzała znacząco na swoją najlepszą przyjaciółkę, robiąc do niej maślane oczy. Czarnowłosa skierowała swój wzrok na nią, unosząc swoje ciemne, wyregulowane brwi, ale w końcu pod wpływem spojrzenia blondynki zaczęła pakować książki do skórzanej torby.

- Jeśli przez ciebie obleję astronomię, to cię zabiję - uprzedziła Amelia, przewieszając torebkę przez ramię. Rachel nie przejęła się zbytnio jej słowami i z entuzjazmem zaczęła kierować się w stronę wyjścia z biblioteki.

Amelia zdziwiona jej niecodziennym zachowaniem ruszyła za nią. Blondynka była dziwnie szczęśliwa jak na dziecko Śmierciożerców z czystokrwistego rodu. Na Merlina, Rachel była Ślizgonką i nigdy nie zachowywała się jak człowiek z nadpobudliwością!

- Dlaczego jesteś taka szczęśliwa? Co mnie ominęło? - zapytała w końcu szatynka, doganiając swoją przyjaciółkę. Rachel spojrzała na nią i zaśmiała się radośnie.

- Regulus... - zaczęła wesoło Ślizgonka, szczerząc się jak mysz do sera.

- I wszystko jasne. Dalej z nim o tym nie pogadałaś, mam rację? - Amelia przeniosła wzrok z korytarza na przyjaciółkę, a nagłe pogorszenie jej humoru, tylko potwierdziło słowa dziewczyny. - Och, Chel, kiedy ty w końcu zrozumiesz, że tylko niepotrzebnie siebie ranisz? Nawet Marie ci to powtarza!

- Znam wasze zdanie na ten temat, ale co mogę innego zrobić? Kocham go tak jak ty astronomię i książki!

Po uśmiechu blondynki nie było już żadnego śladu. Amelia tylko pokręciła głową z rozczarowaniem. Wiedziała, że jej przyjaciółka prędzej czy później skończy ze złamanym sercem, ale co mogła zrobić?

Rachel była już dorosła i umiała podejmować decyzje samodzielnie. Amelia wiedziała, jak blondynce zależy na Regulsie i była świecie przekonana, że choćby miała ona ryzykować własnym życiem, by go ochronić, to i tak by to zrobiła.

- A może, ty byś z nim pogadała, co? - zaproponowała nagle blondynka, a na jej twarzy malowała się nadzieja. - Jesteś jego kuzynką, więc wszystko ci powie!

Dlaczego jesteśmy zawsze czyści? • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz