#Remelia
Amelia siedziała lekko skrępowana przy stole w domu Larisy i Jamesa i tępo wpatrywała w talerz przed sobą. Od początku czuła się niezręcznie, a dziwne zachowanie Syriusza wcale jej nie pomagało. Pomimo tego, jak bardzo James, Peter i Remus starali się rozładować dziwną oraz z lekka napiętą atmosferę, Amelia czuła się jak intruz, nieproszony gość, który nie powinien tu być.
Dom Larisy i Jamesa był naprawdę ładny i chociaż Amelia nie miała okazji obejrzeć wszystkich pomieszczeń, to wiedziała, że jeśli choć trochę przypominają salon oraz kuchnię, są naprawdę piękne. Black poczuła się trochę zazdrosna, ponieważ rudowłosa i okularnik mieli to, czego ona tak bardzo pragnęła - szczęśliwy dom i prawdziwą miłość.
- Chcieliśmy wam coś ważnego powiedzieć - odezwał się nagle James, łapiąc Larisę za dłoń. Obydwoje wstali, a goście spojrzeli na nich z zaintrygowaniem w oczach.
- James mi się oświadczył - powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha Larisa, machając swoją ręką, na której znajdował się złoty pierścionek z małym, białym diamentem.
- Gratuluję - Aelin przytuliła z całej siły swoją najlepszą przyjaciółkę jako pierwsza. - Pokaż to cacko.
- Nareszcie synu - powiedziała pani Potter, ściskając Jamesa. Amelia poznała ją bliżej dopiero dzisiaj i już mogła o niej powiedzieć, że była miłą i empatyczną kobietą. Euphemia miała brązowe włosy oraz oczy, których kolor odziedziczył po niej jej syn. Wyglądała elegancko w granatowej sukience i czarnej marynarce, jednak nie w taki sposób jaki reprezentowały znajome Amelii arystokratki. Nie, pani Potter zdecydowanie nie przypominała żadnej z kobiet tego pokroju, ponieważ według Black była zdecydowanie lepsza, szczęśliwsza i bardziej szczera.
- Wisisz mi dziesięć galeonów, Emi! - zawołał Fleamont, uśmiechając się szeroko. Pan Potter również był bardzo sympatyczny i nawet sposób w jaki mówił, sprawiał, że człowiek miał ochotę się uśmiechać.
- A o co chodzi? - zapytał Remus, ściskając lekko Evans, a zaraz po nim zrobiła to Amelia. Czarnowłosa pogratulowała zielonookiej oraz Jamesowi i z powrotem zajęła swoje miejsce przy stole.
-Emi obstawiała, że Lara jest w ciąży dlatego robią takie zamieszanie i wszystkich zapraszają do siebie - odrzekł Fleamont, na co narzeczeni posłali sobie niezręczne uśmiechy, a policzki przyszłej pani Łosiowej się lekko zaczerwieniły. Zdaniem Amelii Larisa i James nadawali się na rodziców, mimo młodego wieku, ponieważ byli odpowiedzialnymi, i bardzo sympatycznymi ludźmi, którzy mogli stworzyć dziecku naprawdę dobre warunki do rozwoju oraz kochający dom.
- Ja robię ci kawalerski! - oświadczył wesoło Syriusz, a Amelia z trudem powstrzymała się od parsknięcia śmiechem. Jej kuzyn wyglądał jakby właśnie wygrał milion galeonów, a jego radość była zaraźliwa . Black podszedł szybkim krokiem do przyjaciela i wymienił z nim męski uścisk, a Larisę mocno przytulił.
- Łapo, chyba śnisz, że się na to zgodzę! - odezwała się rozbawiona rudowłosa.
- Rogacz, zastanów się co tracisz - mruknął Syriusz, spoglądając znacząco na Pottera, a Amelia nie dała już rady powstrzymać uśmiechu. Przyjaźń pomiędzy tą dwójką była naprawdę niezwykła. Black i okularnik rozumieli się bez słów, mieli podobne poczucie humoru i przede wszystkim kochali się jak bracia.
- Kaca mordercę, rozmazane wspomnienia i najprawdopodobniej dobry striptiz... - Wyliczała na palcach Aelin, a Remus i Amelia parsknęli śmiechem, po czym spojrzeli na siebie z rozbawieniem w oczach. Od momentu swojej ostatniej wizyty w Norze Lupin nie odwiedził już czarnowłosej, jednak co się dziwić, skoro wszyscy przygotowywali się do świąt i spędzali czas z rodziną (w przypadku dziewczyny tą nieco dalszą).
- Koniec - oświadczył James. - Oblejmy nasze zaręczyny!
- Merlinie, wychodzę za wariata - powiedziała rudowłosa i zajęła miejsce przy stole. Jej uśmiech na twarzy wskazywał jednak na to, że wcale się tym nie przejęła, a wręcz przeciwnie, była zadowolona z tego faktu.
- Pójdę po kieliszki - powiedziała Aelin i udała się w stronę kuchni, a zaraz za nią wyszedł dziwnie zestresowany Syriusz. Przez krótką chwilę Amelia pomyślała, że miedzy nimi mogło do czegoś dojść, ponieważ obydwoje zachowywali się dość dziwnie, jednak odrzuciła tę myśl, wmawiając sobie, ze to tylko jej chore wymysły.
Chwilę później Reeves i czarnowłosy wrócili ze szklanymi naczyniami w dłoniach, a James otworzył szampana i rozlał go do kieliszków. Po kilku tostach wszyscy przenieśli się do salonu, gdzie otworzyli prezenty i dopili alkohol. Każdy zjadł po kawałku brzoskwiniowego ciasta, jakie przyniósł Peter i kilku cukierkach z Miodowego Królestwa, które kupił James.
Atmosfera stała się zdecydowanie przyjemniejsza, a Syriusz wrócił do swojego codziennego zachowania, o dziwo, poświęcając najwięcej czasu na rozmowę z Amelią, która nagle poczuła się jakby to naprawdę były prawdziwie rodzinne święta. Czarnowłosi nie dyskutowali może na jakieś wybitnie ciekawe tematy, jednak sam fakt, że rozmawiali pocieszał dziewczynę na duchu.
Przy otwieraniu prezentów nie obyło się bez śmiechów i żartów. Amelia czuła się trochę niezręcznie, ponieważ nie kupiła nikomu nawet najmniejszego drobiazgu, ale pani Euphemia zapewniła ją, że dla nich sama jej obecność jest ważna i bardzo to doceniają, przez co poczuła się nieco lepiej.
Peter potwierdził słowa mamy Jamesa, dzięki czemu Amelia z trudem powstrzymała się od płaczu. Jego również ledwo znała, ale już z miejsca zdążyła polubić. To zdecydowanie były najlepsze święta w jej życiu i nawet brak Rachel oraz Marie nie zdawał się tak boleć, jak wcześniej.
Oczywiście, dziewczyna rozmyślała o swoich przyjaciółkach, życząc im w duchu wesołych świąt i wszystkiego co najlepsze, jednak starała się tym nie zadręczać i po prostu cieszyć się chwilą. W końcu już i tak przez swoje zamartwianie nie mogła spokojnie spać po nocach, a czasami nawet przestać płakać do poduszki. Black zdecydowanie była zbyt wrażliwa na otaczające ją zło.
Jednak dzisiejszego wieczoru Amelia w końcu śmiała się szczerze, powoli przestawała się bać i mówiła znacznie więcej niż poprzednio. Kiedy Syriusz rozpakował swój prezent od Aelin, którym okazały się być perfumy, James mruknął, że może w końcu przestanie od niego śmierdzieć psem, na co Larisa i Aelin wybuchnęły śmiechem, a Amelia zachichotała pod nosem (nie wiedziała, że chodziło o nawiązanie do animagicznej postaci, sądziła, że Potter miał na myśli gwiazdozbiór psa).
Amelia była bardzo wdzięczna za prezenty jakie dostała (między innymi śliczną, czarną sukienkę, jaką kupiła jej mama Jamesa), jednak to przy podarunku od Remusa w jej oczach pojawiły się łzy wzruszenia. W granatowym pudełku znajdowała się zwykła para rękawiczek oraz liścik, na którym było napisane: Żebyś nie musiała zabierać rękawiczek panu Mrożonkowi.
Amelia z ogromu emocji, jakie się w niej zebrały przytuliła Lupina, który pomimo zaskoczenia oddał uścisk. I chociaż nie mogła tego zobaczyć, Larisa i Aelin wymieniły w tamtym momencie znaczące spojrzenia, które jasno mówiły, że przy najbliższym spotkaniu w cztery oczy, będą musiały o tym porozmawiać.
~
W środku nocy, gdy Amelia wróciła już do Nory i leżała w swoim łóżku, rozmyślała o wszystkich wydarzeniach jakie miały miejsce tamtego wieczoru. Uśmiech, jakby samoistnie zawitał na jej twarzy, a radość, jaką czuła, zachęcała ją do wyjścia z pościeli i tańca.
Pierwsze prawdziwie rodzinne święta okazały się ogromnym sukcesem i Black obiecała sobie w duchu, że dołoży wszelkich starań, by następne były równie udane.
CZYTASZ
Dlaczego jesteśmy zawsze czyści? • Remus Lupin
Fiksi PenggemarAmelia Black-Prewett to dorosła kobieta, która od zawsze marzyła o posiadaniu prawdziwej rodziny. Często zazdrościła swojemu kuzynowi odwagi, której jej brakowało. Gdy pewnego dnia postanowiła pójść w jego ślady, nie sądziła, że to właśnie dzięki te...