Rozdział 10

814 36 4
                                    

Patrzę na tablicę z wynikami a na mojej twarzy pojawia się zwycięski uśmiech.

Wygrywam.

Moje szczęście dzisiaj jest niedopisanie. Praktycznie cały czas mam strajki a punkty lecą jak liście jesienią. Mason w tym czasie wkurzył się z kilkanaście razy i wypił z cztery butelki małej coli w przeciągu trzydziestu minut bo jak twierdzi "przywróci mu to lepszy refleks". Bawimy się świetnie całą szóstka i sama cieszę się, że lepiej poznaliśmy Carlosa.

Jednak mój pech dał o sobie znać widząc obok naszego toru Toma ze swoją drużyną i Crystal. Czy to nie dziwne widzieć ich akurat tam gdzie jestem ja ze swoimi znajomymi? Nie mam pojęcia ile czasu spędzamy razem dobrze się bawiąc. Straciłam rachubę, ale przy dobrym towarzystwie czas się nie liczy. Okazało się również, że Carlos jest dla mnie zaciętym przeciwnikiem bo idziemy łeb w łeb.

- Ten tor jest do chuja zepsuty! - krzyczy chłopak zwracając uwagę niektórych osób w kręgielni. Cicho chichocze bo jak się denerwuje to jest bardziej zabawny niż jak jest spokojny. Mason nie należy do osób spokojnych bo ciągle mu coś nie pasuje i jego hormony szaleją jak tornado.

- Taaa tor jest zepsuty. Po prostu nie jesteś w formie - śmieje się Chris popijając piwo bezalkoholowe. Na ustach chłopaka pojawia się grymas, a jednocześnie morduje blondyna wzorkiem. Muszę się przygotować na to, że po kręglach idziemy na pizzę, ponieważ Mason za każdym razem jak w coś przegra musi zjeść pizzę na poprawę humoru. Nie pytajcie ile wydał pieniędzy na pizze.

- Zamknij się Wood bo zaraz zamienię ciebie z tą kulą - mówi chłopak wskazując na czarną kulę do kręgli. Na jej środku widnieje numer czternaście, czyli jest dość ciężka i spora. Chris nie ma małej głowy, ale nie ma też dziurek na palce.

Lucyfer szykuje już dla mnie miejsce w piekle. O czym ja myślę.

Kręcę głowa z niedowierzania, że myślę o tak paskudnych rzeczach. Teraz moja kolej po raz kolejny zbić wszystkie kręgle. Podchodzę po kule i biorę moje ulubioną, czyli różowa z napisem dwanaście, która idealnie pasuje do moich palcy. Wolnym krokiem podchodzę do toru ustawiając się w odpowiedniej pozycji. Lewa noga z przodu, prawa z tyłu. Obie ugięte. Nie jest to idealna pozycja do rzucanie kuli, ale jest dobra dla mnie i moich wyników. Schylam się i dobrze ustawiam nadgarstek, delikatnie, ale nie za delikatnie rzucam w sam środek toru. Różowa okrągła kula z czasem przybiera na sile i idealnie zbija wszystkie kręgle zostawiając koniec toru czysty. Do moich uszu dociera muzyka i słowo strajk odwracam głowę z szerokim uśmiechem do moich przyjaciół, tanecznym krokiem podchodzę do Mason wyrywając mu tym samym z ręki cole i popijać ją.

- Oszukujesz! Ty masz chyba jakąś umowę z pracownikami! - oburza się chłopak. Robię minę zrezygnowania, że nie może pogodzić się z porażką, jednak teraz pora na Carlosa który jest tak samo dobry jak ja. To nasza ostatnia kolejka, więc ten wynik jest decydującym.

Kiedy kręgle są na swoim miejscu chłopak chwyta w swoje dłonie zieloną kule i ustawia się odpowiednio przed torem. Mój oddech delikatnie przyspiesza bo fajnie byłoby wygrać, ale jednocześnie Mason nie da mi spokoju i będzie mi truł, że przegrałam z nim a nie z Carlosem. To dziwne, ale chłopak taki jest i nic tego nie zmieni.

Moje serce bije szybciej widząc w jakiś sposób kula leci na sam środek kręgli i tym momencie dzieje się coś czego nikt się nie spodziewał. Kula zbacza ze swojej drogi lekko w prawą stronę tym mamy nie zabijając wszystkich kręgli.

Zostały dwa.

Wygrałam.

Na mojej twarzy formuje się uśmiech, a kiedy chłopak odwraca się w moim kierunku puszcza oczko uśmiechając się. Oczy rozszerzają się w szoku a w uszach szumi krew, nie widząc jak mam się zachować. On specjalnie to zrobił. Dał mi wygrać.

𝐓𝐑𝐔𝐒𝐓 𝐘𝐎𝐔? || 𝐓𝐎𝐌 𝐇𝐎𝐋𝐋𝐀𝐍𝐃 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz