Rozdział 14

695 38 14
                                    

 Mrużę oczy starając się powoli je otworzyć. Nie czułam już bólu głowy tak jak przedtem jednak nadal był on niewielki. Nie pamiętam nic co działo się przed tym jak straciłam przytomność. To było dość dziwne uczucie bo jednak nigdy go nie doświadczyłam.

Otwieram powoli powieki i pierwsze co rzuca mi się w oczy jest szary sufit. Patrzę na niego przez chwilę starając się unormować wzrok by po chwili przekręcić głowę w bok, zauważając siedząca na krześle postać. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zdałam sobie sprawę, że znajduje się w gabinecie pielęgniarki co było dla mnie szokiem, ponieważ nasza pielęgniarka w szkole bywała bardzo rzadko przez co każdy musiał radzić sobie sam z większością problemów zdrowotnych.

Powracam spojrzeniem na postać siedzącą po mojej prawej stronie na jednym z krzeseł. Marszczę brwi bo byłam przekonana, że będzie to Mason, jednak moja intuicja mnie zawiodła, a zamiast przyjaciela na krześle siedzi brunet z brązowymi oczami, ubrany w różową bluzę i czarne jeansy.

Na krześle siedzi Tom.

Wypuszczam z ust powietrze, znowu powracając do patrzenia na sufit. Nie mam pojęcia jak się tu znalazłam, ani ile czasu już tu jestem. Po chwili drzwi z impetem się otwierają na co podnoszę się do siadu. W wejściu stoi starsza kobieta w białym fartuchu i trzyma w dłonie teczke z kilkoma kartkami. Jej wzrok spod okularów zatrzymuję się na mnie, na co uśmiecha się spokojnie.

- Och! Obudziłaś się, cudownie. - Podchodzi do mnie, układając chłodną dłoń na czole. Przez moje ciało przechodzi dreszcz kiedy wręcz jej lodowata dłoń, spotyka się z rozgrzanym czołem.

~~~

- Czujesz się w porządku? - zapytał chłopak siedzący za kierownicą po mojej lewej stronie.

Przekręciłam lekko oczami z irytacji bo Tom zdążył zadać mi to pytanie dziesiąty raz w przeciągu dziesięciu minut. Fakt jest to urocze, że się martwi, ale bez przesady, nie jestem poważnie chora.

- Tak - odpowiedziałam nie patrząc na niego. Swój wzrok wbiłam w plecak leżący na moich kolanach od czasu wyjazdu spod budynku szkoły.

- Zajedziemy jeszcze po leki które mogą ci pomóc - mruknął, zmieniając bieg.

Westchnęłam ciężko kiwając delikatnie głową, która nadal w jakimś stopniu przynosiła ból. Jak się okazało spadło mi bardzo ciśnienie, a ból głowy przy tym nie pomagał, więc jestem zwolniona z kilku dni w szkole. Mimo licznych sprzeciwów i namawiań chłopaka oraz pielęgniarki, że nic mi nie jest i czuję się dobrze, przegrałam tak o. Nie chcieli mnie zostawiać w szkole, więc teraz jadę do apteki po leki i do domu gdzie będę nudzić się przez następne trzy dni.

Fakt nie lubię chodzi do szkoły. Szkoła to miejsce gdzie powinniśmy się edukować i spędzać czas z ludźmi, a nie patrzeć na miziające się pary, różnorodne plotki i krzywe spojrzenia wszystkich dookoła. Jednak czym jest szkołą bez takich sytuacji? Nic na to nie poradzimy, a jedynie musimy się do tego przyzwyczaić bo innej opcji nie ma.

- Chcesz coś jeszcze czy tylko te leki które miałaś wziąć?- zapytał chłopak odwracając się w moją stronę.

- Nie chcę nic. To apteka, a w domu mam większość leków - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

W naszym domu mam poświęcone całe dwie szafki na leki i inne przybory pierwszej pomocy. W kuchni i łazience tylko dlatego, że Dylan jest uczulony i ma złe przeczucia, że coś może się stać w najmniej oczekiwanym momencie. Co jest po części głupie jak dla mnie.

Tom skinął głowa wychodząc tym samym z samochodu. Wypuściłam powietrze z płuc drapiąc się po głowie. Dzisiejszy dzień to katastrofa. Nie dość, że nie będzie mnie na fizyce to przez najbliższe trzy dni będę w zamknięciu jak jakiś ptaszek w klatce.

𝐓𝐑𝐔𝐒𝐓 𝐘𝐎𝐔? || 𝐓𝐎𝐌 𝐇𝐎𝐋𝐋𝐀𝐍𝐃 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz