prosciutto x fem! redaer

245 15 18
                                    

[y/n] - twoje imię

– Więc tak to się skończyło – właśnie skończyłaś opowiadanie historii twojego życia nowo poznanemu mężczyźnie w klubie. Czułaś tak rozpaczliwą potrzebę zrozumienia, że żaliłaś się dosłownie każdemu, kto tylko stanął na twojej drodze.

– Przynajmniej nie skończyłaś tak jak ja – blondyn upił kolejny łyk alkoholu ze swojej szklanki. – Czasami żałuję, że wstąpiłem do mafii.

– Mafia brzmi ciekawie – odpowiedziałaś, kiwając lekko głową. Nie byłaś przerażona, wręcz przeciwnie; w pewien sposób mogłaś być oczarowana. Dla osoby, która całe życie była ofiarą to brzmiało cudownie. Twoja chęć władzy była jedynie niemym wołaniem o pomoc.

– Nie romantyzuj mojego życia.

Siedzieliście przez chwilę w ciszy, nie licząc głośnej muzyki oczywiście. Kto by pomyślał, że aż tak bardzo spodoba ci się „wypad ze znajomymi", którzy cię porzucili?

Umawialiście się od tygodni. Miałaś swoje urodziny, chciałaś je spędzić najlepiej jak to było tylko możliwe. Zaprosiłaś wszystkich na imprezę. Najpierw chwilka w domu, a potem mieliście zaliczyć każdy klub w mieście. Odkładałaś pieniądze na to przyjęcie. I na co to było? Z twojej kilkuosobowej paczki nie zjawił się nikt. Stwierdziłaś, że po prostu to zbieg okoliczności, zdarza się. Ale raczej zostawianie swojej najlepszej przyjaciółki w dzień jej urodzin, żeby grupowo pojechać nad morze nie jest przypadkowe?

Siedziałaś sama w barze. Zupełnie sama. Piłaś kolorowe drinki, a smak alkoholu mieszał się z twoimi łzami. Przyrzekali tobie, że jesteście przyjaciółmi. „Na zawsze razem" było jedynie fałszywą obietnicą, którą złamali.

Wtedy dosiadł się do ciebie on. Mężczyzna, który miał zmienić twój wieczór. Wysoki blondyn o ostrych rysach twarzy. Nie mogłaś powiedzieć czy jest zdenerwowany, czy smutny.

– Wolne? – rzucił szybko, ledwie czekając na twoją odpowiedź. Potaknęłaś głową, biorąc swojego drinka do ręki.

Na początku nie zamieniliście ze sobą ani słowa. Żadne z was nie miało na to siły. W końcu mężczyzna odezwał się. Jego głos był niewiele głośniejszy od muzyki grającej w tle. Mówił cicho, ale głośno jednocześnie. Nie umiałaś tego opisać.

– Co samotna kobieta może robić w piątkowy wieczór w zapyziałej spelunie? – obserwował cię jedynie kątem oka, ale ty mogłaś przyrzec, że czułaś cały jego wzrok na sobie.

– Płakać, bo została wystawiona przez swoich najlepszych przyjaciół w dzień swoich urodzin? – odrzekłaś, głośno przełykając ślinę.

– Prawdziwi przyjaciele się tak nie zachowują, nie sądzisz? – poczułaś jego dłoń na twoim ramieniu. Delikatnie się wzdrygnęłaś.

On miał racje. Prawdziwi przyjaciele są ze sobą zawsze. Nie mogłaś na nikogo liczyć.

– Chcesz jeszcze jednego drinka? – blondyn ponownie się odezwał. Jego ramię opatulało ciebie, ochraniając jego zdobycz od świata. Bacznie obserwował każdego nowego gościa w barze, jakby od tego miało zależeć całe jego życia. Cóż, w pewnym sensie nawet mogło tak być.

– Poproszę.

Obydwoje siedzieliście odizolowani od reszty ludzi. Byliście wręcz do siebie przytuleni. Nie rozmawialiście dużo. Od czasu do czasu zagadywaliście siebie nawzajem. Ktoś mógłby powiedzieć, że było nudnie; wręcz przeciwnie! Wasze wzajemne towarzystwo było podejrzanie komfortowe.

Z twoich myśli wybudziło cię lekkie pchnięcie. Blondyn pociągnął twoje ramię, zmuszając cię do uniesienia głowy w górę.

– Idę na papierosa. Chcesz?

Potaknęłaś głową i podniosłaś się z kanapy. W głowie przyjemnie ci szumiało, a kolorowe, ledowe światło raziło ciebie.
Chwyciłaś mężczyznę za rękę, zupełnie odruchowo.

Wyciągnął z tylnej kieszeni spodni zdobioną, metalową zapalniczkę. Paczka papierosów nagle znalazła się w jego dłoni. Potrząsnął nią, wyjmując po dwie fajki. Jedną wręczył tobie, a drugą przełożył do lewej dłoni.

Musnął papierosy ogniem, delikatnie, niczym promienie letniego słońca okalające twarz strudzonego rybaka nad morzem. Próbowałaś zaciągnąć się w aromacie fajki, którą przed sekundą dostałaś do ręki.
Blondynowi to przychodziło bez problemu. Mogłaś się domyślić, że palił nałogowo.

Staliście pod klubem, obserwując przejeżdzające auta. Sunęły po mokrym asfalcie, rozbryzgując krople wody wokoło. W chwili gdy kolejny samochód was minął, poczułaś rękę mężczyzny oplatającą twoje ramiona. Mruknęłaś jedynie. Tak, to była zimna noc, a silne, męskie ramię owinięte wokół ciebie dodawało ci otuchy i swego rodzaju spokoju.

Przysunęłaś się do niego, pozwalając mu się dotknąć bardziej. Zrobił to, co przypuszczałaś. Koścista dłoń zjechała na twoją talię, gładząc cię z czułością. Jego dotyk był zupełnie inny niż jakiekolwiek, który w życiu czułaś.

Staliście razem, słysząc jednie silniki przejeżdżających pojazdów. Byliście do siebie przytuleni, a dym papierosowy otulał was jakoby był zasłoną.

Mężczyzna zniżył głowę, przysuwając ją do twojej szyi. Czułaś jego ciepły oddech na karku. Kiedy zauważył, że nie odsuwasz się od niego, otworzył usta. Zostawiał na twojej szyi mokre ślady. Objęłaś tył jego głowy, jęcząc cichutko.

– Jesteś pewna, że tego chcesz? – blondyn wręcz wyrwał cię z transu.

Potaknęłaś nieznacznie, zupełnie jakbyś była ledwo żywa czy oszołomiona. Przyciągnęłaś jego kark do siebie, stając na palcach. Wpiłaś się w jego usta. Wcale nie były miękkie, ale nie przeszkadzało ci to w tym momencie.

Przesunęłaś językiem po jego dolnej wardze. Uśmiechnęłaś się sama do siebie, czując smak drogiego alkoholu. Dłoń blondyna zawędrowała na twoje biodra, żeby zaraz potem zsunąć się na udo.

Mężczyzna popchnął cię na ścianę. Przycisnął twoje nadgarstki do kamiennego muru, a jego kolano zawędrowało między twoje nogi.

Zaczęłaś odpinać guziki jego marynarki. Byłaś zaślepiona przez pożądanie. Liczyliście się teraz tylko wy. Nawet nie zauważyłaś, że nadal stoicie na ulicy.

– Chodźmy do mnie – poczułaś jego dłoń, błądząca na twoim ciele. Oddałaś mu ostatni pocałunek, kierując się w stronę czerwonego auta.

Czy on powinien prowadzić po alkoholu?

– Weźmy taksówkę. Będzie więcej czasu dla nas – szepnęłaś mu do ucha, próbując odwrócić uwagę pijanego mężczyzny od jego ukochanego autka.

On tylko potaknął i udaliście się w stronę parkingu. Tam zawsze ktoś stał.

Twój kochanek machnął ręka do starego mężczyzny, a następnie pomachał tobie. Ruszyłaś w jego stronę, praktycznie wskakując do taksówki.

Blondyn wziął cię na kolana. Kierowca w ogóle nie zareagował, może to lepiej. Ponownie zaczęliście się całować.

– W ogóle... jak masz na imię? – spytałaś, zawstydzona. Wcześniej nawet nie przyszło ci do głowy, żeby się go o to zapytać.

– Prosciutto. A ty? – spojrzał w twoje oczy, jednocześnie gładząc twoje biodro.

– [y/n].

– Pięknie. [y/n], lepiej zapamiętaj moje imię – Prosciutto nachylił się tobie do ucha. – W końcu będziesz je krzyczeć  przez całą noc.

Speszyłaś się, obejmując go. Wróciłaś do całowania jego szyi. Może twoje urodziny właśnie tak miały wyglądać? Wieczór już teraz był cudowny. A co będzie jak zjawicie się u niego w mieszkaniu?

one shoty z jjba // [jojo's bizarre adventure] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz