risotto x fem! reader

259 10 17
                                    

Hollywoodzkie filmy z pewnością przysłoniły ci oczy. Zamknęłaś się na to, co prawdziwe, a otworzyłaś na wyidealizowaną fikcję. Życie we Włoszech wcale nie było takie kolorowe. Mafia zdecydowanie nie była jedynie organizacją nieziemsko przystojnych włochów z zamiłowaniem do drogiego wina.

– [y/n], raczyłabyś do nas zejść? – usłyszałaś przytłumiony głos Prosciutto, jednego z członków waszej grupy. Musiałaś przerwać wypełnianie raportów, które i tak leżały na biurku od tygodnia.

Postawiłaś nogę na starych, drewnianych i skrzypiących schodach. Liczne zarysowania z wypadającymi drzazgami były zakryte najtańszym dywanikiem z supermarketu. Balustrada chwiała się już z zasady, nie musiałaś nawet jej dotykać. Byliście tak żałośnie ubodzy i sfrustrowani! Chcieliście jedynie żyć na godnym poziomie.

– Co jest? – spytałaś, a raczej krzyknęłaś, szukając swoich kolegów. Jeśli nie byli w salonie, to najwyraźniej musieli stołować się w kuchni.

– Mamy wspólną misję, zakładaj buty i wychodzimy – wasz capo, Risotto, mruknął pod nosem. Musiałaś się skupić, aby go zrozumieć. Rzadko się odzywał, a jego głęboki głos zawsze tak brutalnie rozdzierał otaczającą was ciszę.

Wasze relacje były conajmniej niecodzienne? Śmieszne czy dziwne? Będąc koło Risotto nie byłaś w stanie zachować spokoju. Twoje ręce drżały, a ciało wypełniała nagła fala gorąca. Nie flirtowaliście ze sobą, wręcz przeciwnie. Byliście bardziej w stosunkach przyjacielskich. Może i faktycznie pragnęłaś, aby łączyło was coś więcej. Ale podświadomie wiedziałaś, że ewentualny związek by nie wypalił. Byliście drużyną, a Risotto troszczył się o każdego z osobna. Co wcale nie kolidowało z faktem, że chętnie mogłabyś się z nim—

– Jesteś głucha czy udajesz? – Formaggio uderzył cię w tył głowy. Wzdrygnęłaś się, na skutek nagłego bodźca. Rudzielec zarechotał, a reszta mu zawtórowała.

– Ale gdzie? Czemu akurat ja? – Stwierdziłaś, że zignorujesz uwagę kolegi z załogi. Zostałaś zupełnie wyrwana z pracy. Stałaś na środku pomieszczenia, wręcz oszołomiona. Tak, mieliście wiele spontanicznych akcji, ale zazwyczaj to ty gniłaś w waszej bazie.

– Bo to ciebie potrzebuję. – Risotto wstał ze stołka, podchodząc do ciebie. Zbliżył się na wręcz niebezpiecznie bliską odległość, a twoje policzki zalały się czerwienią.

Nie byłaś w stanie nic powiedzieć, potaknęłaś, a następnie wyminęłaś mężczyznę. Nałożyłaś na siebie stare trampki, praktycznie rozwalone i dziurawe. Niegdyś białe sznurówki, które tak namiętnie próbowałaś zawiązać były już szare.

– Będę czekać w aucie. – Risotto rozejrzał się po pomieszczeniu, błądząc wzrokiem –Weź kurtkę – szarowłosy pochylił głowę ku tobie, abyś mogła go usłyszeć. Potaknęłaś głową, a sekundę po tym poczułaś powiew zimnego, jesiennego powietrza.

Czułaś jak krew z całego ciała napłynęła ci do twarzy. Wręcz bałaś się, że jak dotkniesz swojego własnego policzka to się oparzysz. Naciągnęłaś sznurówki tak mocno jakobyś próbowała dać sygnał swojemu ciału, że ma się uspokoić.

Trzasnęłaś drzwiami, wchodząc na szare schody. Farba czy nawet kawałki betonu już odrywały się od powierzchni, co jedynie potęgowało w was uczucie obrzydzenia. Uniosłaś głowę i zobaczyłaś stare, czarne auto. Risotto musiał je już dawno odpalić. Dym spalinowy unosił się z rury wydechowej, zanieczyszczając powietrze dookoła.

– Przepraszam, że tak długo. – Pociągnęłaś za klamkę od drzwi pasażera, a następnie wdrapałaś się do pojazdu. – Gdzie jedziemy?

– Do parku – odparł, może trochę zbyt automatycznie. Włączył radio, chcąc rozweselić atmosferę.

one shoty z jjba // [jojo's bizarre adventure] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz