narancia x fem! reader

316 21 35
                                    

jest szot niezamówiony, bo chciałam żeby było zróżnicowanie XD bo nie mogę cały czas dodawać tych samych postaci. Ale spokojnie, oni sobie czekają na własną kolej.

[y/n] - twoje imię
[h/c] - kolor włosów
[s/c] - kolor skóry
[s/n] - nazwa standa

– Narancia, jak myślisz? – tu zrobiłaś przerwę, aby wciągnąć nosem wydzielinę, która wraz ze łzami spływała ku twoim ustom. – Bardzo zjebaliśmy?

– [y/n], chyba nie może być tak źle. Tylko mi tutaj nie płacz – Ghirga potargał cię po mokrych włosach.

Siedzieliście na krawężniku. Deszcz lał jak z cebra, zagubiliście się w obcym mieście, a ta niezwykle ważna paczka, która mieliście dostarczyć obecnie leżała w kanale.

– Ej, wiesz co. Mam plan.  Zadzwonimy na straż pożarną? Może nam to wyciągną? – czarnowłosy nawet w takiej sytuacji próbował żartować. Chociaż im dłużej go znałaś, tym bardziej byłaś pewna, że mówi na poważnie.

– I co im powiemy? Że przewozimy karton ze szczątkami burmistrza tutejszego miasteczka? – położyłaś na się na zimnym chodniku. I tak już dawno byłaś cała przemoczona.

– Powiemy, że to antyki. Albo do badań. Jak zadzwonimy do Fugo to on na pewno coś zaraz wymyśli – chłopak położył się praktycznie w tym samym czasie co ty. Parsknęłaś śmiechem na jego wspaniały plan. Wiedziałaś, że Narancia nie był tak głupi jak mogłoby się wydawać. Może ten plan faktycznie by zadziałał, gdybyście nie przewozili obecnie zwłok starego dziadygi, który dostał zawału grając w pokera.

– A nie możesz użyć swojego Aerosmitha? Albo nie możemy zejść tam sami? Bucciarati powiedział, że mamy nie zwracać na siebie uwagi – wyjęłaś z kieszeni lizaka. Samo odwijanie papierka już cię zdenerwowało. Gdyby tylko podeszwy od butów były tak dobrze zamocowane...

– Ja nie chcę się taplać w czyimś gównie. Właśnie, [y/n]! Jak dasz mi polizać, to go otworzę – Narancia wystawił dłoń w twoja stronę. Dałaś mu za wygraną. Niech już sobie spróbuje.

– Mogłeś bardziej uważać. W końcu to nie ja niosłam paczkę – przekomarzanie się z Ghirgą to była jedna z rzeczy, które kochałaś w swoim marnym życiu. Z nim to nawet otwieranie lizaka jest ciekawsze.

– Cholera jasna. [y/n], myślę, że musimy zejść do kanałów teraz. Cóż, przynajmniej będziesz miała motywację – chłopak spojrzał w dół. Twój lizak właśnie leżał koło paczki ze zwłokami tamtego dziadka. Jaki idiota zostawia otwartą kratkę kanalizacyjną?! Przecież gdyby ktoś ją odłożył to nie byłoby żadnego problemu.

– Mendo, wiem, że zrobiłeś to specjalnie. Gdybym się nie bała szczurów, już dawno leżałbyś tam martwy. Wstawaj, chcę już mieć to za sobą – pociągnęłaś czarnowłosego za ucho, co spowodowało salwę jęków bólu.

Wstałaś, aby zaraz potem podać Naranci dłoń. Chłopak położył rękę na twoim ramieniu. Zeskoczyliście ze skarpy, żeby dostać się do wejścia. To był dopiero początek kanałów, a już jebało gównem.

Twój przyjaciel pchnął beczki stojące przy wlocie do kanału. W tej samej chwili, zza beczki wyskoczył potężny szczur. Krzyknęłaś, zasłaniając się gangsterem.

– Narancia, złapiesz mnie za rękę? – owinęłaś swoje ramiona wokół torsu czarnowłosego.

Ghirga tylko potaknął, a zaraz potem złapał cię za dłoń. Spletliście wasze palce. Jego śniada skóra idealnie pasowała do twojej [s/c]. Dłonie chłopaka były tak ciepłe i przyjemne.

Włączyłaś podręczną latarkę, którą zawsze nosiłaś przy sobie. Narancia uruchomił swojego standa, Aerosmitha. Musieliście cały czas kontrolować eksploatowany obiekt. Nie wiadomo czy nie czai się gdzieś wróg.

one shoty z jjba // [jojo's bizarre adventure] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz