mafiaboss! giorno x fem! reader

158 12 11
                                    


– Szefie, jak się czujesz? – Mista nachylił się nad swoim... szczerze, to skomplikowana historia.
Blondyn leżący na kanapie jęknął, naciągając na siebie koc. Wyglądał zupełnie jakby miał zaraz opuścić ten świat. Był blady, a cienie pod jego oczami zdawały się zajmować pół jego twarzy.

– Mista, prosiłem cię, żebyś do mnie tak nie mówił. – Giorno odkaszlnął, a jego ciało zadrżało.  Klatka piersiowa unosiła się nierównie, a cały przełyk wręcz sprawiał wrażenie oblanego kwasem. Ten ból był nie do zniesienia.

– [y/n], co z nim zrobimy? – Mężczyzna w czapce odwrócił się do ciebie, szukając cię wzrokiem.

– Poczekaj! Sekundka! – odkrzyknęłaś z prostokątnego pomieszczenia jakim była wasza kuchnia. Wasza, czyli twoja i twojego chłopaka. Kafelki ułożone na ścianie równo do siebie przylegały, a bazylia w doniczce była zadbana. Całe to pomieszczenie po prostu było przejawem perfekcjonizmu twojego chłopaka.

Wychodząc z kuchni, szybko pobiegłaś do łazienki. Pomieszczenia były obok siebie, nawet sama nie wiedziałaś czemu biegniesz po tak małym mieszkaniu. Przy każdym kroku twoje nogi drżały nieznacznie, a ty zachowywałaś się co najmniej jakby Giorno był postrzelony.

Chwyciłaś termometr, a następnie nachyliłaś się nad blondynem, aby sprawdzić jego temperaturę.

– 38 stopni? Chłopie, przecież ty zaraz umrzesz! – Mista wykrzyknął, dramatycznie naciągając sobie czapkę na oczy. – Giovanna, ile widzisz palców? – Mężczyzna podłożył dłoń twojemu chłopakowi prawie pod same oczy. Przecież zaraz zamiast gorączki straci wzrok.

– Nie wiem, cztery?

– [y/n], on chyba umiera – Mista z poważną miną zwrócił się do ciebie. Przez dłuższą chwilę patrzyliście się sobie w oczy, kompletnie nie mrugając. Był on wręcz przekonany, że 4 zwiastuje nieszczęście, a niestety praktycznie zawsze jego dziwne przeczucia okazywały się prawdziwe. Miałaś nadzieje, że Giorno jedynie zażartował, wiedząc o fobii swojego przyjaciela.

– Mista, zapewniam cię, że Giorno nie ma zamiaru wykitować. To nawet nie jest nie wiadomo jak duża gorączka. – Blondyn na dźwięk twojego głosu odetchnął. Nie wiedziałaś, czy z ulgą czy raczej z braku tchu. Oczy mu się przymykały, a jego usta były delikatnie rozchylone. Najwyraźniej nie przejmował się paniką Misty, a jedynie miał dosyć jego krzyków.

Giorno nie był znany z dramatyzowania czy też panikowania, wręcz przeciwnie, był najbardziej opanowaną i stoicką osobą jaką w życiu poznałaś. Jego sama obecność działa na ludzi jak miód. Słodki, kojący, wywołujący to śmieszne uczucie ciepła. Wiedział, że sobie poradzi. Był w końcu dorosły. Prawie dorosły. Mimo tego, co osiągnął w tak młodym wieku, bałaś się o niego. Był twardy i opanowany, ale nie mogłaś nic poradzić na fakt, że w twoich najgorszych koszmarach prześladowało cię poranione, a zresztą już martwe ciało ukochanego.

– Kochanie? Może ugotuję ci zupę, a Mista w tym czasie pójdzie do apteki do leki? – zaproponowałaś, gładząc rozpuszczone i potargane blond włosy chłopaka, które dotychczas były spięte. Giorno nachylił się w stronę twojej dłoni, zupełnie jakby chciał, żeby twój kojący dotyk trwał wiecznie.

Mista skinął, biorąc wyprawę do apteki za jego najważniejszą życiową misję. Trzasnął drzwiami, mrucząc coś o uratowaniu życia swojego szefa.

– W końcu jesteśmy sami. Tęskniłem za Tobą. – Giorno przytulił się do ciebie, a jego dłoń spoczywała na twoim kolanie.

– Ja też – mruknęłaś, wzdychając – Ale musisz przestać poświęcać swoje zdrowie ponad pracę, to już trzecia taka sytuacja w przeciągu miesiąca! Najpierw przychodzisz postrzelony, potem wracasz na wpół wykrwawiony, a teraz jesteś chory. Chociaż kaszel jest lepszy od czegokolwiek, co ma związek z wyciągającą krwią z dodatkowych dziur twojego ciała, musisz zmienić myślenie! Przestań być cholernym egoistą!

Giorno miał jedną, jedyną wadę. Uparcie dążył do celu. Miał marzenie, które w jego opinii było
słuszne oraz był w stanie poświecić wszystko, aby je spełnić. I to tego tak właściwie się panicznie boisz. Że jego własna ambicja doprowadzi go do grobu. Kochałaś go ponad życie, był jedyną bliską ci osobą. To on wysłuchiwał jak płaczesz o największe głupstwa, głaszcząc cię po plecach i zapewniając, że wszystko będzie dobrze. To on za każdym razem, kiedy nie mogłaś zasnąć czytał tobie do snu książki, bo wiedział, że sam dźwięk jego głosu jest dla ciebie uspokajający. To on zawsze dawał tobie najlepsze rady, kierując się niczym innym jak twoim dobrem. Wychodził z założenia, że jeśli jego ukochana jest szczęśliwa, on też jest. Wiesz, że poświęciłby swoje własne życie tylko po to, żebyś ty mogła żyć o minutę dłużej.

– Ty płaczesz? – Nawet nie wiedziałaś kiedy łzy zaczęły płynąc po twoim policzku. Łzy te miały ujście w miłości, która łatwo mogła zostać złamana przez jego przestępczy tryb życia.
Giorno podniósł rękę, a swoim kciukiem otarł twoją spływającą łzę. Ujął twoją twarz w obie dłonie, starając się uspokoić i zmusić ciebie do spojrzenia mu w oczy. – [y/n], nie zostawię cię samej na tym świecie. Jesteś moim najdroższym skarbem, moim największym sukcesem. Kocham cię. I nie wmawiaj sobie, że nie myślę o tobie na misjach. Robię to, bo chcę, żebyś żyła w lepszym świecie.

Magiczne zaklęcie wypowiedziane przez niego było aktem miłości, która już nie mogła zostać rozerwana.

Przytuliłaś się do niego mocniej niż kiedykolwiek. Rozchyliłaś usta z początkowym zamiarem kontynuowania rozmowy, ale Giorno wpił się w ciebie. Mogłaś przysiąc, że czujesz iskierki w opuszkach palców. Wasz pocałunek był zachłanny i nieprzyzwoity, namiętny zupełnie jak pomiędzy dwójką kochanków, którzy nareszcie spotkali się ze sobą do długich miesiącach rozłąki.

Jego dłoń ześlizgnęła się niżej po twoich plecach, trzymając cię w miejscu. Zupełnie jakby bał się, że uciekniesz. Oderwał się od ciebie, ale nie na długo, albowiem teraz jego głównym zainteresowaniem była twoja szyja. Składał na niej delikatne pocałunki, traktując cię jak motyla. Było to jedynie mokre muśnięcie ustami, ale mogłaś przysiąc, że czujesz jak tworzą ci się
siniaki.

– Możesz mieć absolutną pewność, że nigdy cię nie zostawię. – Z jego ust brzmiało to tak szczerze, z troską, ale jednocześnie zmysłowo. Wizja resztki życia spędzonego z tak wspaniałą osobą budziła w tobie zwierzęce instynkty, które dokładnie w tej chwili nie powinny być budzone.
Twoja dłoń zjechała na rozporek jego spodni, ale przerwał wam huk i krzyki.

- Szefie! Ta głupia baba nie chciała mi sprzedać żadnych normalnych leków! Mówiła, że wszystko jest na receptę. – Stukot butów Misty w przedpokoju wyrwał was z transu. – [y/n], zrobiłaś już tą zupę? Giorno pewnie jest głodny. Ja z resztą też.

– Jeszcze nie zaczęła, bo musieliśmy pewne sprawy.... obgadać – głos twojego chłopaka był nadal ochrypnięty, ale za to na jego twarzy pojawił się ten znajomy uśmieszek.
Wasze usta były zaczerwienione od całowania się, stwierdzenie, że twoje włosy były w nieładzie było eufemizmem tego, co sobą reprezentowałaś.

– Ja... ja już pójdę do kuchni. Możecie razem rozpracować te leki – wyjąknęłaś, przykrywając swojego chłopaka kocem.

Wasza intensywna sesja miłości poskutkowała tym, że przez dwa tygodnie obydwoje leżeliście chorzy w łóżku. Plusem było to, że miałaś swojego chłopaka tylko dla siebie.

______
wrocilam!!! sory ze nie pisałam nie miałam weny, tutaj macie obiecanego szota z giorno
enjoy!!!

one shoty z jjba // [jojo's bizarre adventure] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz