Rozdział 52.

337 40 9
                                    

Maja musiała odetchnąć.

Wybiegła z kamienicy na dziurawy chodnik i skierowała się w kierunku centrum. Wystarczyło dziesięć minut intensywnego spaceru, by resztki wina wypitego w towarzystwie komisarza wyparowały z jej krwiobiegu. Nie mogła uwierzyć w to co się wydarzyło.

W jednym momencie dyskutowali luźno popijając ze szklanek, w drugim chowali romans przed niczego nieświadomą żoną i synkiem. Czuła się jak dziwka. Wystarczyłoby dodatkowe pięć minut, by zyskała łatkę tej, która rozbiła szczęśliwą rodzinę i na zawsze zrujnowała plastyczną psychikę dwuletniego chłopca.

Powinna się tego spodziewać, w końcu sypianie z żonatymi mężczyznami miała we krwi. Ale z Leszczyńskim było inaczej. Jego dzieci były już dorosłe, a żona sama wybrała los oziębłej i wiecznie niedostępnej matrony ignorującej potrzeby męża. Natomiast Kuczyński...

Przeklęła w myślach. Nie miała pojęcia, co jej strzeliło do głowy. Zebrało jej się na wymioty i zataczając się po chodniku, pochyliła się nad koszem na śmieci dysząc ciężko. Miała pusty żołądek, więc poczuła jedynie piekący ból, gdy żółć podniosła się jej do gardła. Straciła apetyt.

Mimo tego, że dął lodowaty wiatr, jej skóra pokryła się potem. Ignorując nieprzyjemną sensację w żołądku, powlekła się do domu. Dotarła na swoje osiedle ponad dwie godziny później. Wdrapała się na trzecie piętro i drgnęła, widząc kto na nią czekał. Jakimś cudem ostatnio wszyscy zaczęli składać jej niezapowiedziane wizyty akurat wtedy, gdy nie było jej w domu.

– Już myślałem, że się ciebie nie doczekam – mruknął Fryderyk i rozłożył szeroko ramiona.

Maja przytuliła go krótko.

– Co ty tu robisz? Nie miałeś brać udziału w lapońskiej przygodzie?

Fryderyk popatrzył na nią z troską i wzruszył ramionami okrytymi kaszmirowym szalem.

– Wróciliśmy. Lidka pojechała z dzieciakami do matki, a ja pomyślałem, że sprawdzę co u ciebie. Jesteś lodowata – dodał ze zdumieniem pocierając jej ramiona.

Otworzyła mieszkanie i wpuściła brata do środka. Zdjęła kurtkę i buty. Na wieszaku wciąż wisiał płaszcz przeciwdeszczowy należący do Eweliny. Dopiero teraz uderzyła ją świadomość, że dziewczyna już nigdy tutaj nie wróci. Nigdy nie zabierze stąd rzeczy. Nigdy nie odburknie jej cześć w drodze do łazienki.

Poczuła, że cała ta sytuacja zaczyna ją przerastać. Nogi ugięły jej się kolanach i osunęła się na podłogę po drzwiach szafy.

– Majek, co ty wyprawiasz? Wszystko w porządku?

Brat uklęknął obok niej. Pokręciła głową, a na zmarznięte policzki wypłynęły łzy. Otarła je pospiesznie.

– Ojciec powiedział mi co się stało – szepnął. – Mogę zrobić cokolwiek, żebyś poczuła się lepiej?

Pogłaskał ją po włosach, dokładnie tak jak wtedy, gdy mieli po kilkanaście lat i Maja po raz pierwszy poczuła smak prawdziwej porażki. Zawsze mogła liczyć na pomoc Fryderyka.

– Mam tego dość – mruknęła cicho, a brat pokiwał głową z powagą.

– Chodź, zrobimy ci herbatę. Musisz też coś zjeść. Burczy ci w brzuchu jak stąd do Warszawy.

Uśmiechnęła się blado i chwyciła wyciągniętą rękę.

Fryderyk zaprowadził ją do kuchni i wstawił wodę w czajniku. Maja usiadła na krześle i oparła głowę o ścianę wpatrując się bezmyślnie w jeden punkt. Komisarz Kuczyński, śmierć Eweliny, śledztwo... nie chciała już do tego wracać.

POLOWANIE  - kryminał (+18) [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz