Rozdział 59.

298 38 3
                                    

Podjechali pod dom na wrocławskich Krzykach. Uliczka, przy której mieszkał doktor Witold Pietrzak przypominała krajobraz ze świątecznej pocztówki. Mróz, który w centrum miasta nie wyrządzał żadnych szkód, tutaj okrył drzewa i krzewy białym welonem, przez co jednorodzinne domki przypominały bardziej alpejską wioskę, niż architekturę dolnośląskiej metropolii.

Kornel zaparkował pod bramą prowadzącą na zadbane podwórze, zgasił silnik i popatrzył poważnie na swoją towarzyszkę. Wydawało mu się, że odkąd wyszli z małego mieszkania, jej twarz odzyskała kolory.

– Wydaje mi się, że Pietrzak jest w pracy – ocenił sceptycznie.

Wzruszyła ramionami.

– Skoro już tu jesteśmy nie zaszkodzi spróbować.

Uznał, że nie ma sensu się spierać. Wysiedli na chłodne powietrze. Kornel zamknął samochód i przepuścił Maję przodem przez furtkę. Podeszli do drzwi i Kornel wcisnął dzwonek. Rozdzierający dźwięk przeciął powietrze i po chwili za drzwiami zaszurały kroki.

– Kto tam? – dobiegł ich głos ze środka.

Wymienili szybkie spojrzenia.

– Policja! – odkrzyknął nie do końca zgodnie z prawdą.

Zamek przeskoczył i przed nimi pojawiła się sympatyczna staruszka o włosach białych jak śnieg. Miała wysokiego koka, elegancką sukienkę i pantofle, jakby właśnie wychodziła w odwiedziny do równie dystyngowanej damy zeszłej epoki. Obdarzyła ich spojrzeniem wyrażającym uprzejme zainteresowanie.

– W czym mogę pomóc?

– Chcieliśmy porozmawiać z pani mężem – zaczął.

– Doktorem Witoldem Pietrzakiem – uzupełniła Zdrojewska.

Kobieta zamrugała kilka razy.

– W jakiej sprawie? Z tego co wiem, był już przesłuchiwany przez policję w związku z jego... niefortunnym znaleziskiem.

Kornel uśmiechnął się szarmancko.

– Mamy podstawy sądzić, że doktor Pietrzak znał mężczyznę, którego podejrzewamy o popełnienie tych zbrodni.

– Mój Witek? – zdziwiła się. – Proszę, wejdźcie do środka.

Ponagliła ich gestem i rozejrzała się wokół, jakby próbowała się upewnić, że żaden z ciekawskich sąsiadów nie słyszał tej wymiany zdań. Stanęli w szerokim korytarzu. Gospodyni zapaliła niemrawe światło, bo na dworze zaczęło zmierzchać mimo wczesnej pory.

– Gdzie jest teraz pani mąż?

– Witek pracuje w terenie – odparła hardo kobieta.

Kornel zrobił zaskoczoną minę.

– W terenie?

– Tak. Uczelnia postanowiła zawiesić jego projekt, ale Witek się nie poddał, dlatego w zeszłym tygodniu wrócił do pracy na terenie puszczy. Zbierał materiał do swojej najnowszej książki.

Kornel od razu zwrócił uwagę na wyrażenie „najnowszej". A więc musiały istnieć starsze.

– Orientuje się pani, gdzie dokładnie?

Kobieta wzruszyła ramionami.

– Witek nigdy nie planował dokładnej trasy z góry. Jest typem wędrowca. Z tego co wiem, chciał zacząć eksplorację lasu od innej strony niż ostatnio. Z wiadomych względów – dodała konfidencjonalnym szeptem.

Kornel zmarszczył czoło.

– Kiedy dokładnie pani mąż wyruszył w ponowną podróż?

– W piątek – odparła bez wahania.

POLOWANIE  - kryminał (+18) [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz