Rozdział 48.

316 40 5
                                    

Wysłała SMSa do komisarza, gdy tylko uprzejmy kierowca zostawił ją pod metalową bramą oddzielającą rezydencję Zdrojewskich od reszty świata. Poczuła się nieswojo choć mieszkała w wielkim domu prawie dwadzieścia lat. Niemniej odkąd tylko się wyprowadziła, zaglądała tu sporadycznie, a większość jej wizyt kończyła się kłótnią, więc pozytywne emocje związane z rodzinnym ciepłem dawno wyparowały.

Wiedziała, że rodzice zamykali się na cztery spusty, dlatego zamiast dobijać się do furtki, przelazła przez płot. Zaklęła, gdy ostra końcówka balustrady rozerwała jej spodnie na tyłku, ale ucieszyła się, że wylądowała na trawniku bez kontuzji.

Przeszła przez wysypany białymi kamieniami ganek i podeszła do drzwi. Gdzieś na dnie jej szafki nocnej leżał ciężki klucz do staromodnego zamka. Nie miała go przy sobie. Nacisnęła dzwonek, ale nikt nie otworzył. Spróbowała raz jeszcze i po drugiej stronie zaszurały kroki.

Nad jej głową zapaliła się lampa. Zamek zazgrzytał głośno i drzwi się uchyliły.

– Maja? Co ty tu robisz o tej porze?

Maja nie odpowiedziała. Widok zatroskanego ojca przerwał tamę. Czuła, że zaczyna rozpadać się na kawałki.

– Co się dzieje? Wszystko w porządku? Ktoś ci coś zrobił?

Pokręciła powoli głową, a ojciec wciągnął ją do domu i przytulił krótko.

Maja próbowała przełknąć wielką gulę, która utknęła jej w gardle.

– Jak się tutaj znalazłaś?

Pytania ojca zdawały się nie mieć końca.

– Miałeś rację. Nie nadaję się do tego – mruknęła i wyzwoliła się z jego objęć. – Mogę tu przenocować? Rano wrócę do Wrocławia.

Ojciec otworzył szeroko oczy.

– Oczywiście, że możesz tu spać, dziecko, to przecież twój dom.

Wzruszyła ramionami, zsunęła przemoczone buty i skierowała się do swojego pokoju.

– Powiesz mi co się stało?

Doceniała, że ojciec nie strofował jej jak to miał w zwyczaju, ale nie miała ochoty dzielić się z nim informacją, że jej niefrasobliwość zaowocowała tragiczną śmiercią współlokatorki.

– Wygrałeś, tato. Rezygnuję. Nie mam na to więcej siły.

Ojciec wpatrywał się z nią ze szczerym zdumieniem.

– Chodź – powiedział krótko.

Maja westchnęła głośno, ale podążyła za nim. Przeszli elegancko urządzony salon i skierowali się do gabinetu ojca. Odkąd sięgała pamięcią, ojciec bronił swojej oazy jak wilczyca młodych, dlatego przez całe dzieciństwo odwiedziła to pomieszczenie może ze trzy razy.

Teraz było jej wszystko obojętnie.

Ojciec poprawił jedwabny szlafrok i zaprosił ją gestem do środka. W pomieszczeniu nic się nie zmieniło. Na środku eleganckiego dywanu stało potężne dębowe biurko. Gdyby nie najnowszy iMac zamiast starego monitora HP, pomyślałaby, że cofnęła się do wczesnych lat dwutysięcznych.

– Usiądź – polecił.

Zajęła miejsce na przepastnym skórzanym fotelu, który był warty tyle, co kwartał czynszu w jej mieszkaniu.

Ojciec podszedł do barku, sięgnął po karafkę z whisky i wlał alkohol do dwóch kwadratowych szklanek. Podał jej jedną bez słowa i usiadł za stołem. Przyjrzał jej się w milczeniu i zachęcił ją gestem do spróbowania napoju. Skrzywiła się, gdy ognista ciecz wypaliła jej usta i przełyk.

POLOWANIE  - kryminał (+18) [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz