Rozdział 56.

310 41 6
                                    

Kornel obudził się z gigantycznym kacem. Leżał na plecach. Strużka śliny zaschła mu po prawej stronie ust. Spróbował zwilżyć wargi, ale jego język przypominał w strukturze suchy kapeć. Podniósł się na łokciach. Spał w swoim małżeńskim łożu pozbawionym jakichkolwiek dodatków. Zmarzł kuląc się przez całą noc na gołym materacu, którego jego wspaniałomyślna żona nie zdołała wynieść razem z pościelą.

Rozejrzał się w poszukiwaniu wody mrużąc powieki. Grudniowe słońce atakowało jego oczy do tego stopnia, że zasłonił je ręką. Usiadł na krawędzi łóżka i potarł dłońmi pulsujące bólem skronie. Nie miał pojęcia ile wczoraj wypił, ale z tego co pamiętał, powlókł się do łóżka przy drugiej butelce. Leżała przewrócona na podłodze, więc trudno było mu ocenić, ile alkoholu w niej zostało.

Zawartość żołądka wywinęła salto gdy wstał, więc obiecał sobie, że nigdy więcej nie sięgnie po Jacka Danielsa. Przeszedł do kuchni, ale nie znalazł niczego, czym mógłby zaspokoić pragnienie. Nachylił się nad zlewem i wypił lodowatą wodę prosto z kranu. Poplamił koszulkę. Wytarł mokre ręce o tors i przysiadł na krześle próbując zebrać myśli.

Był poniedziałek. Co do tego nie miał wątpliwości. Dokładnie tydzień temu rozpoczął śledztwo w sprawie brutalnego zabójstwa. Od tamtego czasu przybyło mu ofiar, a podejrzani wykruszali się z minuty na minutę. W tym momencie nie potrafił już powiedzieć z całym przekonaniem, kogo uważał za prawdziwego sprawcę.

Potrzebował prysznica. I śniadania. Dzień zaczął się dobre kilka godzin temu, a po kiepskiej kolacji składającej się z kanapki na wynos i kilku biszkoptów wepchniętych do gardła bez apetytu jego organizm domagał się energii. Zajrzał machinalnie do lodówki, ale nie znalazł nic oprócz światła i kilku przeterminowanych słoików z podejrzaną zawartością.

Stanął na chłodnych płytkach w łazience i zadrżał jak w febrze. Skorzystał z toalety, spłukał wodę i nie opuścił deski, choć to irracjonalne samcze zachowanie nie mogło zdenerwować byłej żony na odległość. Zrzucił z siebie ubrania i obejrzał się w lustrze. Miał wrażenie, że schudł. W ciągu ostatnich kilku dni nie poświęcił ani chwili na ćwiczenia fizyczne, a jego posiłki składały się głównie z bezwartościowych węglowodanów i przetworzonego tłuszczu roślinnego.

Próbował zlokalizować szczoteczkę do zębów, ale uświadomił sobie, że zostawił torbę podróżną w pokoju, który dotychczas wynajmował. Nie miał zapasowej. Nałożył trochę pasty na palec i pomacał nim dziąsła, aż odświeżył mu się oddech. Mięta szczypała przyjemnie w zesztywniały język. Wypłukał gardło i na koniec znów uzupełnił poziom płynów połykając łapczywie kranówkę.

Wszedł pod prysznic. Stanął niepewnie w brodziku, jak dziecko, które dopiero uczy się chodzić i nie jest jeszcze pewne zmysłu równowagi. Oparł się o kafelki i puścił wodę. Ciało zareagowało paniką. Zaczął wciągać szybko powietrze, spiął wszystkie mięśnie i starał się odsunąć od strumienia. Zmusił się, by ukryć głowę w zimnej cieczy.

Po kilkunastu sekundach zdołał uspokoić oddech, a reakcje organizmu ustały. Umył włosy resztką szamponu, wyszorował ciało i odstał jeszcze parę minut delektując się słabnącą migreną. Miał nadzieję, że prysznic wyleczy go z kolejnych etapów alkoholowego zatrucia.

Wyłączył wodę i stanął na podłodze. Nie zauważył żadnego ręcznika, więc poszedł do sypialni nago zostawiając za sobą mokre ślady i ślizgając się na panelach. Nie chciało mu się przeszukiwać szaf, dlatego wciągnął czyste bokserki na zroszone ciało, założył skarpetki, krótkie dresowe spodenki i T-shirt. Ubrania momentalnie wciągnęły wodę i zrobiło mu się zimno, więc zarzucił na plecy jeszcze grubą bluzę.

Przeszedł do salonu. Usiadł na kanapie. Popatrzył przez okno.

Co powinien teraz zrobić?

Wykonał wszystkie poranne rytuały poświęcając im całą swoją uwagę. Nawet najlepsi nauczyciele mindfulness byliby dumni z jego prób odpędzenia się od niechcianych myśli i skupienia wyłącznie na chwili obecnej. Ale nawet tybetańscy mnisi nie zdołaliby powstrzymać całej fali przemyśleń, która zalała go w pierwszej sekundzie po tym, jak postanowił po prostu odpocząć i zająć się niczym.

POLOWANIE  - kryminał (+18) [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz