Maja była wściekła.
Przejechała tyle kilometrów wypożyczonym samochodem tylko po to, by zostać z niczym. Weszła do milickiej komendy pewna siebie i zrelaksowana, ale ta cholerna biurwa obsługująca klientów od razu wyczuła w niej dziennikarza i unikała odpowiedzi nawet na najbardziej ogólne pytania.
W dodatku rzecznik miał dzisiaj wolne i nie dowiedziała się absolutnie niczego. No, może z wyjątkiem tego, że komisarz Kuczyński był zadufanym w sobie dupkiem.
Nie tak sobie wyobrażała pierwsze kroki w prawdziwej terenowej robocie. Zawsze sądziła, że media, organy ścigania i urzędnicy muszą sobie pomagać, wspierać się wzajemnie, bo ostatecznie wszyscy kopią do tej samej bramki. Tymczasem rzeczywistość wyglądała tak, jakby każdy z tych podmiotów był wilkiem walczącym o swój kawałek skóry z niedźwiedzia.
Odczekała kilka minut w pustej recepcji, ale uznała, że wystraszona „Dorota" nie zaryzykuje kolejnej konfrontacji. Wyszła do zaparkowanego na zakazie samochodu i wsiadła za kierownicę. Nie miała pojęcia, ile ta wycieczka będzie ją kosztować, ale miała nadzieję, że w tej kwestii dogada się jakoś z Ernestem.
Odpaliła silnik i spojrzała na zegarek. Spędziła w tej mieścinie niewiele ponad dwadzieścia minut. Mogła się tu jeszcze trochę pokręcić, by marnotrawstwo pieniędzy na dojazd okazało się trochę mniej dotkliwe.
Wrzuciła pierwszy bieg i ruszyła w przypadkowym kierunku. Nie znała topografii miasta. Wydawało jej się, że przejeżdża tędy po raz pierwszy. Uznała, że znajdzie jakieś spokojniejsze miejsce na refleksję i zastanowi się co dalej. Zatrzymała się przy krawężniku. Wpisała w wyszukiwarkę frazę Dolina Baryczy, kliknęła w najbardziej popularny wynik, włożyła telefon w uchwyt nawigacji i pojechała zgodnie ze wskazówkami.
Droga zajęła jej nieco ponad kwadrans. Zostawiła samochód na parkingu i sama podążyła w stronę wieży widokowej.
Rodzice nigdy nie mieli czasu by organizować rodzinne wycieczki, dlatego Maja uwielbiała odkrywać nowe miejsca, w których mogła spokojnie pomyśleć. Wspięła się na szczyt stróżówki i z zachwytem zajrzała przez pozbawione szyby okno.
Rozległy staw wyglądał na martwy, ale po chwili zaczęła dostrzegać szczegóły. Falujące pałki wodne, łabędzie, kaczki. Prawdziwy ornitologiczny raj. Cieszyła się, że tu przyjechała, by choć przez chwilę delektować się samotnością i w spokoju zastanowić się co dalej.
– Dzień dobry – rozległ się niski głos za jej plecami i Maja aż podskoczyła.
Odwróciła się gwałtownie i coś przeskoczyło jej w szyi.
– Dzień dobry – odparła automatycznie. – Nie słyszałam pana – dodała dysząc ciężko.
– Tak już mam, że potrafię się dobrze skradać – powiedział mężczyzna wzruszając ramionami.
Miał na sobie kamuflujące spodnie i kurtkę. Z ramienia zwisał mu ubrudzony błotem plecak. Przypominał myśliwego albo jakiegoś wyjątkowo ekscentrycznego rybaka.
– Jest pan wędkarzem?
– Nie. Ale lubię tu od czasu do czasu przychodzić w wolnych chwilach i obserwować ptaki.
Gdyby sama przed chwilą nie wpatrywała się bezmyślnie w taflę wody, uznałaby tę odpowiedź za niepokojącą.
– W takim razie przepraszam, że przeszkadzam – odrzekła z uśmiechem chcąc jak najszybciej ewakuować się z tego miejsca.
– Może pani zostać, rzadko ktoś tutaj przychodzi.
Po plecach przebiegł jej dreszcz. Mężczyzna uśmiechnął się jowialnie. Maja przełknęła ślinę. Wydawało jej się, że jego tęczówki zrobiły się całkowicie czarne.
– Jednak będzie lepiej, jeśli już pójdę. Muszę wracać do pracy, na pewno już mnie szukają – skłamała.
Mężczyzna stanął u progu schodów zagradzając jej drogę. Zamarła.
– Ależ oczywiście – roześmiał się i ukłonił niczym ułan z przedwojennej Polski robiąc jej przejście. – Taka młoda dziewczyna jak pani nie powinna się kręcić sama po lesie.
Uśmiechnęła się krzywo próbując zamaskować skrajne przerażenie.
– Życzę miłego dnia – powiedziała hamując impuls, by rzucić się do ucieczki.
– Wzajemnie. A tak właściwie, gdzie pani pracuje? Widziałem, że przyjechała pani na wrocławskich rejestracjach.
Coś utknęło jej w gardle.
– W redakcji, to niedaleko.
Zbiegła kilka schodów.
– Nie wiedziałem, że mamy tu redakcję – ciągnął nieznajomy. – Której gazety?
– Regionalnej – w jej głosie brzmiała rozpacz. – Muszę już lecieć.
Mężczyzna pokiwał głową.
– Na następną wycieczkę niech pani weźmie chłopaka. Grasują tu wilki.
Maja nie odpowiedziała. Zeskakiwała ze schodów wielkimi susami aż nie wylądowała na parterze. Obejrzała się ze strachem za siebie, ale mężczyzna jej nie śledził. W uszach dudniło jej własne tętno, więc nie słyszała, czy zbiegał właśnie za nią z wielkim nożem do oprawiania zdechłych ryb.
Do cholery, nawet jeśli, to przecież poruszał się tak cicho, że nie zwróciłaby na to uwagi.
Pospieszyła do samochodu próbując zachować zimną krew. Mimo wszystko obróciła się jeszcze w stronę wieży widokowej. Mężczyzna wychylił się z ostatniego poziomu i wesoło jej pomachał.
Wlepiła spojrzenie w wynajęty samochód i odetchnęła dopiero wtedy, gdy zamknęła się w środku. Gdy odjeżdżała, zastanawiała się, czy spotkanie z tym dziwnym typem jej się nie przyśniło, bo w pobliżu nie widziała żadnego środka transportu, a od wioski dzieliło ją przynajmniej kilka kilometrów. Ale nie. Mijając go otarła się o zwisający z jego ramienia plecak i na jej parce została brzydka plama. Miała nadzieję, że błoto zniknie z jej życia razem ze wspomnieniem tego okropnego dziada.
_________
Mam nadzieję, że rozdział Ci się podobał. Jeśli uważasz, że historia jest warta polecenia - zagłosuj! Jestem bardzo ciekawa Twojej opinii.
Daj znać, co o tym myślisz!
Uściski, NW

CZYTASZ
POLOWANIE - kryminał (+18) [ZAKOŃCZONA]
Misteri / ThrillerKomisarz Kornel Kuczyński nie ma łatwego życia. Po rozstaniu z żoną, wdaje się w romans z koleżanką z komendy i skupia wyłącznie na pracy, by nie wracać do pustego domu. Jego nowa rutyna zostaje brutalnie przerwana, gdy kilkadziesiąt kilometrów od W...