Już w trakcie posiłku Harry zamierzał jak najszybciej zmyć się z tej knajpki. Nie to, że nie pasowało mu towarzystwo, on po prostu wolał teraz być sam.
-Wiecie co panowie? Będę się już zbierał, umówiłem się z kimś.
-Tak szybko? - zapytał Niall robiąc minę skruszonego szczeniaka.
-Niestety, do następnego - odparł kładąc banknot. Pośpiesznie zgarnął plecak i, już idąc w stronę drzwi, machnął One Direction na pożegnanie.
Gdy był już na zewnątrz wypuścił wstrzymywane powietrze. Wyjął słuchawki włączając Eda Sheerana z 2014. W jego głowie panował istny chaos. Dlaczego Louis go o to spytał? Jest gejem albo chociaż queer? Gdy płyta już się kończyła, a w jego uszach grało I See Fire, przysiadł na ławce. Teraz znajdował się na starym dworcu kolejowym. Czasem tu przychodził, gdy nie miał możliwości przesiadywania kolejnych godzin w swoim pokoju. Gdy jego słuchawki ucichły, wyjął telefon, miał włączać coś nowego, ale wpadł na pomysł. Przecież Tomlinson musi mieć Instagrama. Już po chwili znalazł jego profil. Po chwili zawahania kliknął "obserwuj". Zestresowany, tak naprawdę Bóg wie czym, włączył następny singiel jego ulubionego wykonawcy. Po sekundzie dostał powiadomienie o nowym obserwującym. Uśmiechając się pod nosem włożył słuchawki do uszu. Po jakimś czasie powoli zaczął się kierować do domu.
Przechodząc obok kuchni został zatrzymany przez głos swojej matki.
-Jak było w szkole Harold? Czemu tak późno wróciłeś? - zapytała Anne. Może jednak nie każdy ma go w dupie.
-Było w porządku, byłem na obiedzie z przyjaciółmi. Są naprawdę.. - urwał słysząc dzwoniący telefon - To nie może poczekać?
-Ty jesteś na wyciągnięcie ręki. Daj mi spokój teraz i zajmij się czymś, a nie zawracasz głowę - machnęła ręką. No tak, to było do przewidzenia. W końcu każdego przekłada nad własnego syna. Jeżeli osoba, która zna go najlepiej sądzi, że jest fatalny, to naprawdę musi być do dupy. Liczył na choć jedną szczerą rozmowę dzisiejszego dnia. Przeliczył się.
Stojąc pod prysznicem zawiesił wzrok na swoich bliznach. Nie jest normalny i powinien o tym pamiętać. Powinien po prostu zamknąć oczy i cieszyć się rollercoasterem jakim jest życie. Nie jest w stanie. Nie jest w stanie nawet zrobić głupiej pracy domowej, do tego stopnia jest wyczerpany psychicznie. To kiepski dzień, a nie kiepskie życie, prawda? Zaśmiał się na tę myśl, kogo on okłamuje? Każdy kolejny dzień jest gorszy od poprzedniego. Wyszedł spod prysznica owijając się w pasie białym, puchowym ręcznikiem. Wyjął szczoteczkę i włożył ją do buzi, a potem do gardła. Gdy zaczął się krztusić uklęknął przed sedesem. Już po chwili zwymiotował cały obiad. Wycierając strużkę śliny z brody nałożył pastę na włosie i zaczął szczotkować wracając na poprzednie miejsce przed lustrem. Płucząc zęby zastanawiał się ile ma zaburzeń. Pewnie wcale i po prostu dramatyzuje jak zwykle. Użala się nad sobą. Tak, zawsze to robi.
***
Znowu to samo. Pierdolona, niekończąca się rutyna. Harry dopiero co przeszedł przez mury szkoły, a już ma dość tego cyrku. Pędząc przez korytarz usłyszał cichy śpiew pochodzący z sali gimnastycznej. Za wcześnie na wszelkie wystąpienia, więc ktoś musiał ćwiczyć. Zamroczony anielskim głosem prześlizgnął się wprost pod wejście auli. Przed naciśnięciem klamki zawahał się, ale przecież co może się stać. Gdy tylko uchylił drzwi, jego wzrok padł na chłopaka który musiał stać na palcach by dosięgnąć mikrofonu. Wzrokiem sunął do góry. Promienie nikłego słońca długimi smugami ciągnęły się poprzez okno. Padały one na połowę twarzy chłopaka, a jego długie rzęsy rzucały cienie na ostre kości policzkowe. Mógł się domyślić po samym głosie, że to Louis. Chciał się ruszyć, ale nie był w stanie przez kolejne minuty. W pewnym momencie niebieskie tęczówki ponownie natrafiły na te zielone. Gdy już chciał uciec jak ostatnim razem, Tomlinson odezwał się przegrywając mały występ.
-Harry? Wszystko w porządku? - brunet w odpowiedzi powoli pokiwał głową, teraz na twarzy szatyna można było zauważyć wyraźny cień ulgi. Gestem ręki zaprosił kędzierzawego wgłąb pomieszczenia.
-Wiesz, Styles, zawsze na pierwszym spotkaniu, albo cię pokocham, albo cię znienawidzę - odparł bez kontekstu, gdy już nie musiał wysilać głosu, by ten mógł go usłyszeć z większej odległości. Najpewniej chciał po prostu zagadać, zatem Harry tylko uśmiechnął się krzywo nie chcąc znać odpowiedzi co tak naprawdę czuje do niego młody artysta.
-Masz talent - wykrztusił po kilkunastu sekundach niekomfortowej ciszy.
-Ciężka praca bije talent - zaśmiał się - Latałeś kiedyś samolotem? - zapytał zaczynając nowy wątek na co ten znowu pokręcił głową.
-Może chciałbyś dołączyć do mile high club?
Harry już gdzieś słyszał to określenie. Gdy tylko zrozumiał co ono oznacza zakrztusił się własną gumą.
-Nawet nie bierz tego pod uwagę, bo twoje ego nie zmieści się do rzekomego samolotu - odgryzł się łapiąc oddech.
-Żarcik kosmonaucik na rozluźnienie atmosfery, H.
-Ja właściwie będę się zbierał - powiedział na odchodne po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł z sali. Na co te wszystkie dziewczyny lecą? Skończony cham bez wstydu. A mimo wszystko Tomlinson już dawno zadomowił się w głowie chłopaka z niewiadomych mu przyczyn.

CZYTASZ
cyrograf | larry stylinson
FanfictionCzasem w życiu następuje taki moment, gdy stoimy pod ścianą. Nie możemy się ruszyć. U Harry'ego nie jest to moment, a całe, dotychczasowe, szesnastoletnie życie. Czeka na coś co zmieni jego opłakaną rutynę. Gdy już traci nadzieję, pojawia się sar...