Następnego ranka Harry obudził się z nową wiadomością w której Louis zaprosił go na małą posiadówkę. Styles nie miał nic przeciwko kameralnemu posiedzeniu, także bez dłuższego zastanawiania potwierdził swoją wizytę na dziś wieczór. Cały dzień w szkole niesamowicie mu się dłużył wyczekując punktu kulminacyjnego. Po jakimś czasie zaczął się jednak zastanawiać czy jest to napewno najlepszy pomysł. Zawsze, gdy był w sytuacji stresowej rozdrapywał skórę, zatem i tym razem tak robił siedząc na niezwykle nudnej lekcji biologii.
-Czemu to robisz? - spytała Laura siedząc u jego boku. Na to zaprzestał swoich działań. Przecież ona nie wie nic o tej imprezie. Imprezie to za dużo powiedziane, pewnie będzie jedynie kilka gości.
-Po prostu - odpowiedział wymijająco już więcej nie skubiąc przedramienia.
-Po prostu - powtórzyła jak echo. Na szczęście Brown nie zadawała więcej pytań za co był ogromnie wdzięczny, jak i zdziwiony postawą przyjaciółki.
W końcu, po kilku bitych godzinach i wyrzucenia połowy szafy na łóżko popędził do, jak przypuszczał, domu chłopaka. Zadzwonił dzwonkiem lekko dygocząc od zimnego powietrza dmuchającego na jego odkrytą szyję i twarz. Po chwili otworzył mu drzwi, nikt inny jak, Tomlinson we własnej osobie. Mina mu lekko zrzedła gdy zobaczył, że chłopak ma pytający wyraz twarzy.
-Coś nie tak? - spytał Harry marszcząc brwi.
-Jesteś co najmniej godzinę przed czasem.. - odpowiedział na co Styles zdziwił się. Przecież szatyn wyraźnie napisał 18⁰⁰.
-Przecież napisałeś, że mam być o szóstej..? - bardziej zapytał niż stwierdził. Na to niższy szybko wyciągnął telefon z kieszeni dresów i westchnął.
-Źle napisałem - skrzywił się - Ale wchodź, będziesz musiał tylko chwilę poczekać. Zaraz i tak będzie Ziam i Niall - odparł przepuszczając młodszego w drzwiach.
-Ziam? - spytał przechodząc przez próg ciepłego domu.
-Horan wymyślił jakąś pojebaną nazwę dla Zayna i Liama. Jakoś się przyjęło - wzruszył ramionami.
-Nie wiedziałem, że ten blondyn może was tak indoktrynować - zaśmiał się zdejmując buty.
-Jest strasznym megalomanem o potężnej sile perswazji. Każdy w pewnym momencie mu ulega chcąc, nie chcąc - odpowiedział śmiechem.
Ich krótką, aczkolwiek ciekawą wymianę zdań przerwał dzwonek do drzwi.
-O wilku mowa - mruknął do Harry'ego przepuszczając Nialla do korytarza poprzednio się z nim witając. Po chwili i on zrobił to co uczynił najstarszy chłopak.
-Będą jakieś fajne laski? - zapytał wchodząc wgłąb rezydencji jak do siebie.
-Dobrze wiesz, że nie mam pojęcia jakie to "fajne laski" - przewrócił oczami idąc za chłopakiem. Harry na to niepewnie podążył za kolegą.
-Zero dziewczyn zawsze. Wiesz, że ja nie mogę zapraszać do siebie - jęknął blondyn.
-Co to za mizoginistyczne obyczaje? - zainteresował się kędzierzawy.
-Tylko ja tu jestem hetero, de facto nie ma co się dziwić z braku kobiet - wyjaśnił. Nagle usłyszeli plask na co odwrócili się w stronę dźwięku.
-Debilu, nie było jeszcze coming outu - ukrył twarz w dłoniach. Dopiero teraz brunet zrozumiał. LOUIS TOMLINSON JEST QUEER. Kto by się tego spodziewał? Napewno nie Harry, tego możemy być pewni. Na tą wiadomość jego żołądek zrobił fikołka z niewiadomych powodów, a na jego twarz wpłynął mimowolny uśmiech który przygryzł, gdy zrozumiał co robi.
Po kilku minutach zjawił się również Payne i Malik którzy go bardzo ciepło przywitali. Niedługo później zaczęło przychodzić coraz więcej osób.
-To nie miała być kameralna posiadówka? - zapytał Styles szatyna. Ten jedynie uśmiechnął się cwanie.
Ilość gości sięgała blisko trzydziestu, gdy Louis powiedział, że raczej więcej już się nie zjawi dzisiejszego wieczora. Po chwili zaproponował drinka młodszemu na co ten niechętnie przyjął propozycję. Będzie musiał w końcu jakoś wrócić do domu, a wiedział jak to zazwyczaj się kończy. Z czasem zapomniał o swoich poprzednich postanowieniach o nie piciu i bawił się w najlepsze. Pił shoty już nie pamiętając który to z kolei. W pewnym momencie wszedł na stół tańcząc. Nikt go nie zatrzymywał czując jego energię. Wręcz przeciwnie, niedługo później dołączyło się do niego kilka osób zmieniając parkiet na długi blat. W tle leciała nowa piosenka Eda Sheerana, więc ten automatycznie zaczął śpiewać na cały głos znając tekst lepiej, niż samego siebie. Zdecydowanie procenty dodawały pewności siebie, a najlepszym tego przykładem był sam Harry. Gdy chłopak prezentował swoje umiejętności wokalne ktoś na dole był w niego zapatrzony jak w obrazek. W pewnym momencie chłopcy złapali kontakt wzrokowy. Była to magiczna chwila. Styles nieprzerwanie śpiewał wpatrując się prosto w słodkie, niebieskie oczy które go wręcz uskrzydlały. Zahipnotyzowany zjechał wzrokiem na cienkie usta. Wczytał coś na wzór "Będziesz nasz. Będziesz mój". Nie dał rady zrozumieć reszty wypowiedzi poprzez coraz bardziej zamglone widzenie. Zaraz potem osunął się lądując w szerokich ramionach. Czuł zapach Louisa, a następnie ciepłe łóżko w którym się wymościł. W następnej kolejności materac obok niego ugiął się, a te same przyjemne ręce otoczyły go tak, że teraz był przyklejony do długości chłopaka, a jego głowa spoczywała na klatce piersiowej postaci która go uratowała. Kręconowłosy odurzony uzależniającym zapachem usnął, lecz zimna dłoń wciąż gładziła jego plecy, aż ta samoistnie się nie osunęła.

CZYTASZ
cyrograf | larry stylinson
Fiksi PenggemarCzasem w życiu następuje taki moment, gdy stoimy pod ścianą. Nie możemy się ruszyć. U Harry'ego nie jest to moment, a całe, dotychczasowe, szesnastoletnie życie. Czeka na coś co zmieni jego opłakaną rutynę. Gdy już traci nadzieję, pojawia się sar...