8

255 23 9
                                    

Ten trochę dłuższy ;)) Dobrego dnia!!

* * *

Idąc pieszo do sklepu, Harry pisał Laurze, że nie da rady pojawić się na imprezie urodzinowej Talyor, chyba, że ze sporym opóźnieniem, przez tragiczny dojazd. Schował telefon do kieszeni wsłuchując się w uspokajającą muzykę ze słuchawek. Po kilkunastu minutach przekroczył próg sklepu zastępując jakąś pracownicę Anne. Samanthe? Tak, to była chyba Samantha. Nagle usłyszał śmiech którego nie dało się pomylić i wtedy zobaczył blond czuprynę.

-Harold! Pracujesz tu? - zapytał Niall rozłączając się z rozmówcą. Po chwili schował też telefon do kieszeni kurtki.

-Nie, po prostu stoję za ladą.

-To tak można? Też mogę?

-Masz wzrok tęskniący za rozumem - zaśmiał się brunet.

-Co?

-Nieważne, Horan. Co podać? - lekko sfrustrowany spytał. Po podaniu mu porządanych artykułów i zapakowaniu ich, Niall znowu się odezwał.

-Daj mi swój numer - odparł zaskakując młodszego. Nie spodziewał się, że akurat o to poprosi, a właściwie zażąda chłopak. Chcąc, nie chcąc napisał na skrawku papieru rząd cyfr i po chwili został z powrotem sam.

Po kilkudziesięciu minutach usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości, co było dość dziwne jako, iż mało kto do niego pisze. Odczytując treść SMS na jego twarz wstąpił nikły uśmiech. Louis Tomlinson pytał co robił w sklepie kiedy miał być na imprezie. Harry stwierdził, że to żadna tajemnica więc opowiedział mu o całym zdarzeniu.

Pięć minut przed 20⁰⁰ pod sklep podjechał samochód który Harry doskonale znał. Tylko po co Louis tu przyjechał?

-Dobry wieczór. Nie pozwolę ci się spóźnić na ten urodzinowy melanż, więc pakuj manatki i lecimy - Tomlinson w nagrodę dostał uścisk i promienny uśmiech.

-Jednak nie jesteś takim chujem, Tomlinson.

-Przekurwazabawne, Styles - po tych słowach, w mgnieniu oka, chłopcy znaleźli się w aucie, w drodze do ogromnej willi państwa Swift. Niebieskooki słysząc opowieści na temat wielkiego domu koleżanki postanowił, że nie byłby sobą gdyby przegapił coś takiego i zostaje tam tak długo, dopóty Harry nie przestanie się bawić. Po kilkunastu minutach, szybkiej i prawdopodobnie niebyt bezpiecznej jazdy szatyna, stali już pod potężnymi, machoniowymi drzwiami. Na szczęście, brunet zabezpieczył się w prezent w postaci perfum i bombonierki. Naciskając dzwonek Louis wskoczył za plecy młodszego.

-Harry Styles! Miło cię widzieć! - wykrzyknęła blondynka, gdy tylko się wynurzyła.

-Cześć, Tay - uśmiechnął się wręczając prezent i po chwili uściskał dziewczynę. Ta od razu powąchała perfum i ucieszona skomplementowała wybór.

-Właściwie to od nas - wtrącił Louis tym samym ujawniając się - Louis Tomlinson, miło mi - przedstawił się, ledwo kończąc wypowiedź, gdyż został napadnięty przez ramiona Taylor. Dziewczyna zaczęła piszczeć i wołać swoje koleżanki ciesząc się jak nigdy z takiego gościa, w dodatku bez zapowiedzi. Harry od początku miał z tyłu głowy, że nie jest do za dobry pomysł. Zniesmaczony zachowaniem połowy zaproszonych dziewczyn, które skakały nad głową Tomlinsona, jakby byli w cyrku, pognał do kuchni, by jak najszybciej się napić. Zdenerwowany wziął pierwszą lepszą butelkę alkoholu. Upijając spory łyk zrozumiał, że była to czysta, więc po chwili na jego twarzy zagościł jeszcze większy grymas czytając etykietę na potwierdzenie swoich przypuszczeń. Palący przełyk zmusił go do popicia wysokoprocentowego napoju sokiem stojącym na blacie obok. Gdy po jakimś czasie jego gardło było bezpieczne zauważył jak Brown zbliża się w jego stronę. Pośpiesznie na jego twarz wstąpił wymuszony uśmiech, nie chcąc, by dziewczyna stała się podejrzliwa. Na jego szczęście, bądź nieszczęście przyjaciółka nawet nie zorientowała się, że cokolwiek może nie pasować młodszemu. Po szybkiej wymianie zdań, gdzie Harry podkreślił, że chce się dziś porządnie upić, Laura zaczęła przygotowywać mu mocnego drinka.

Gdy chłopak już kończył pierwszy napój przygotowany przez ciemnowłosą był lekko wstawiony. Tanecznym krokiem zbliżał się w stronę parkietu, lecz przeszkodził mu krzyk.

-Harry, chcesz zatańczyć?!

-Zostaw mnie w spokoju, Tomlinson i idź do swojego wianuszka - wypluł z odrazą - Jesteś błędem, nie powinienem pisać wtedy do ciebie.

-Pozwól mi być najlepszym błędem jaki popełniłeś - wychrypiał szatyn, lecz kędzierzawy jedynie zbulwersowany pokręcił głową. Jak można być tak dwulicowym? Cofnął się do kuchni prosząc o kolejnego drinka. Dziewczyna, nie dopytując, przez najbliższe godziny zapewniała mu pełny kubeczek bez przerwy. Gdy dochodziła już północ, a wszyscy albo już poszli albo spali, Styles tańczył na stole dopingowany przez garstkę starszych chłopców z jego szkoły. Każdy wiedział, że Harry na imprezach, a Harry w szkole to zupełnie inny człowiek. W pewnym momencie kędzierzawamu zakręciło się mocniej w głowie, a obraz się rozmył. Poczuł jak spada, wtedy, dla niego, trwało to trochę za długo. Ostatnie co pamiętał to silne ramiona otulone zapachem papierosów i gum miętowych, a po chwili urwał mu się film.

***

Następnego dnia Styles obudził się przez rażące promienie słoneczne. Czuł jakby był na Saharze, cały spocony, a dodatkowo suchość w jego ustach była nie do wytrzymania. Otwierając oczy ujrzał, że znajduje się w obcym mu pokoju. Zaklął pod nosem i natychmiastowo próbował się podnieść, lecz przeszkodziły mu szalone zawroty głowy. Odczekał chwilę i ponownie wstał, kierując się w stronę cudownego zapachu dochodzącego zza drzwi.

-Harreh, w końcu wstałeś - usłyszał.

-Co ja tu robię? - zapytał w końcu zwracając wzrok ku niebieskim tęczówkom.

-Zezgonowałeś, więc zabrałem cię do siebie - odpowiedzial niezwykle lekko, jakby robił to codziennie, zabierał wpół żywych nastolatków z imprez - A teraz masz i jedz - postawił mu talerz z jajecznicą na stole obok. Gdy ten tępo się w niego wpatrywał ponaglił go ruchem dłoni.

-Nie jestem głodny, będę się zbierał - ocknął się po kilku sekundach.

-Och nie, mój drogi. Nie będziesz głodny stąd wychodził. Wiem, że lubisz uciekać, ale musisz zjeść - postawił mu jeszcze szklankę z wodą i tabletkę obok. Zmuszony przewrócił oczami i skierował się w stronę okrągłego, poprzecieranego stołu oglądając salon. Był połączony z kuchnią, ale oba pomieszczenia były bardzo schludne. Meble nie były najnowsze, ale wszystkie dobrane z gustem, gdyż pasowały do siebie wręcz idealnie. Całkiem podobał mu się ten wystrój.

cyrograf | larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz