Chłopak czuje pod bosymi stopami ziemię. Brudną i mokrą ziemię. Robi mały krok do przodu i czuje jak grunt mu się wysuwa spod palców. Pięty wciąż czują podłoże, ale ledwo. Jeśli postawi jeszcze malutki krok, spadnie. Do, prawdopodobnie, lepszego świata, ale on nie cofnie się. Ktoś może go pociągnąć lub popchnąć, ale on będzie tylko niemym obserwatorem.
Z każdym krokiem tracił zdolność mówienia. I teraz jest tu. Na krawędzi klifu życia nie odzywając się słowem. Czuje powiew na nagich łydkach i karku. Słyszy szum wiatru który omiata go swoim śpiewem, lecz wokół niego nie ma żywej duszy. Wliczając w to jego. Nie musi spaść by być martwy.
Nikt nie pomyślał, że zagubiony chłopiec stoi nad przepaścią. Dlaczego nie zrobi kroku jeśli mu tak zależy? Powinien, choć nie potrafi. Oddycha głęboko ile sił w płucach. Nie spogląda w dół. Cały czas patrzy przed siebie jakby zastygł. Myśli, że jednak cały czas patrzy za siebie. Nie boi się jutra. Boi się ataku od tyłu ze strony demonów przeszłości. Nie jest na niego przygotowany. A może wręcz przeciwnie? Nie mu oceniać, lecz po za nim nikt nie ma pojęcia o osobie żądającej jak najszybszego upadku. Każde jego słowo było błaganiem o pomoc. Każdy słyszał, nikt nie słuchał. Jest duchem. Teraz go widzisz, zaraz już nie. Nienawidź go. Powiedz mu to. Sztuczna otoczka osób przytłacza gorzej, niż ostre słowa prosto w twarz. Ostre, a szczere.
Nie doświadczył bólu, czy cierpienia. Nadgania wściekłą irracjonalnością i nadludzką kreatywnością. Głuche wołanie o pomoc odbijające się jak echo od ścian pełnych twarzy. Pełnych oczu, ust i uszu. Nosa, rzęs i zdumionych spojrzeń. Lecz to nie zdumione spojrzenia pomogą ci w ostatniej chwili, kiedy jesteś w stanie zostać pociągniętym. To nie rozdziawione usta wyciągną rękę, by złapać twoją dłoń.
W tym momencie Harry otworzył oczy widząc tylko ciemność. Ciepłe ciało przylegające do jego boku uspokoiło jego wzburzony oddech i po chwili znów zamknął swoje klejące się powieki.
Po, jak przypuszczał, kilku godzinach, kędzierzawy znów powoli otworzył oczy. Na chwilę je przymknął w reakcji na oślepiające światło. Gdy już poprawnie się rozejrzał, ujrzał pokój ten sam co dwa tygodnie temu. Wszystko do niego powróciło z dwukrotną prędkością, aż serce podeszło mu do gardła. Nie pomagało delikatne głaskanie jego nagiego ramienia przez małą dłoń. Chłopak był pewny, że Louis doskonale słyszy bicie jego serca i ciężki oddech. Nie wiedział, czy powinien wstać, powiedzieć coś, czy może czekać. Na szczęście w rozmyślaniach przerwało chrząknięcie i cichy szept.
-Nie widziałeś piętra - powiedział głos z lekką chrypką - Chcesz się rozejrzeć? - zielonooki na to lekko kiwnął głową czekając, aż chłopak wstanie.
Po kilkunastu sekundach Harry już dreptał za starszym starając się nie patrzeć na jego dolną partię ciała.
-Masz tam jakiś pokój Greya, że tak ochoczo chcesz mnie tam zabrać? - zaśmiał się, chcąc przerwać ciszę.
-Po prostu tam jest mój pokój - odparł.
-To gdzie ja spałem? - zdziwił się.
-Jak na razie w gościnnym - mruknął. Bez zbędnej pogawędki wdrapali się na górę, po dębowych stopniach, aż znaleźli się przy drzwiach które niższy zaraz uchylił ukazując urokliwy pokój. Ściany były szare, całe pokryte plakatami, gobelinami i zdjęciami. Łóżko było na, co najmniej, dwie osoby. Po za tym była wysoka szafa, nieduże biurko, regał z wieloma książkami i czarna komoda. Promienie słoneczne wynurzały się z okna rzucając blask na ładnie urządzony pokój.
-Co to za drzwi? - zapytał pokazując palcem na drewnianą powłokę.
-Łazienka - odpowiedział po czym poszedł w tamtą stronę i zaraz zniknął za ścianą. Harry podążył za nim. Pasowała ona idealnie do reszty domu. Błękitne kafelki, oświetlone dookoła lustro i spora wanna robiły wrażenie.
-Bardzo tu klimatycznie - pochwalił na co dostał promienny uśmiech. Chłopak wyszedł chcąc jeszcze przyjrzeć się pokojowi. Na jednej ścianie która mu umknęła była średniej wielkości tęczowa flaga i dużo cytatów wokół.
-Każdy nas kocha, ale nikt lubi. W chwili narodzin zaczynasz umierać - przeczytał dwa z nich które wydały mu się dość przygnębiające - Skąd ta negatywność?
-Po prostu są życiowe - wzruszył ramionami - Trafiają do mnie, rozumiesz?
-Mhm - mruknął na potwierdzenie - Czemu mnie tu zabrałeś? - zapytał ciekawy.
-Powiem ci szczerze, że na początku naszej znajomości nie byłem przekonany do ciebie, ale wydajesz się naprawdę wartościową osobą i chciałem żebyś zobaczył ten kawałek mnie. Mam nadzieję, że ty też się do mnie kiedyś przekonasz.
-Czas przyniesie - zaśmiał się lekko nie chcąc dalej o tym rozmawiać - A gdzie są twoi rodzice?
-Często jeżdżą na różne delegacje, a siostry już studiują.
-Ile masz sióstr? - zainteresował się.
-Dwie - uśmiechnął się na myśl o nich - Felicite i Charlotte. Chciałbym z tobą o czymś porozmawiać - zmienił temat i usiadł na łóżku czekając, aż młodszy do niego dołączy. Gdy to zrobił zaczął - Ja wiem, że nie jesteś przekonany, ale masz naprawdę ogromny talent. Świetnie piszesz i śpiewasz. Prosto z serca - powiedział na co Harry'ego oblał rumieniec - Zastanów się czy, aby napewno nie chcesz z nami tego robić. W One Direction. A teraz chodź, zrobię nam śniadanie, bo zaraz mój żołądek zje sam siebie.
Po tym zeszli na dół, a Styles nie mógł przestać myśleć o propozycji Louisa. Musi się nad tym poważnie zastanowić. W końcu naprawdę lubi tę bandę co nie często się zdarza.

CZYTASZ
cyrograf | larry stylinson
FanfictionCzasem w życiu następuje taki moment, gdy stoimy pod ścianą. Nie możemy się ruszyć. U Harry'ego nie jest to moment, a całe, dotychczasowe, szesnastoletnie życie. Czeka na coś co zmieni jego opłakaną rutynę. Gdy już traci nadzieję, pojawia się sar...