-Nie rozumiem..
-Ty przecież nic nie rozumiesz - Harry przewrócił oczami w ostentacyjny sposób. Louis na to złapał się za lewą pierś, a na jego twarz wstąpił grymas, jakby ten gest ugodził go prosto w serce.
-Ty za to rozumiesz wszystko - to zamknęło usta kręconowłosej głowy. Szybko wszedł do sklepu patrząc na swoje buty, jakby te były najbardziej interesujące na świecie. Po chwili jedna z pracownic wręcz uciekła wcześniej żegnając się z chłopakiem. Gdy Styles wszedł za ladę usłyszał słowa Tomlinsona na co mimowolnie podskoczył zapominając o możliwej obecności kolegi.
-Czegoś jednak nie pojmujesz, co to jest?
-Dlaczego społeczeństwo jest tak nieprawdopodobnie płytkie? - zapytał patrząc w niebieskie, jak bezchmurne niebo, oczy.
-Nie jestem pewny, czy ktokolwiek zna odpowiedź na to pytanie. Możemy jedynie zakładać, ale nie być pewni czegokolwiek na temat tak ogromnej masy jaką jest ludzkość - uśmiechnął się półgębkiem.
-Powinieneś się kiedyś otworzyć przed kimś - mruknął niższy tym samym zakłócając osobliwą ciszę. Chyba czuł, że chłopak nie do końca jest szczery ze swoją przyjaciółką.
-Nie ufam nikomu i nikt nie ufa mi. To dość sprawiedliwe - wysyczał. Wynużył się zza lady, tym samym ukazując słońcu swoją alabastrową cerę. Podszedł do starszego tak nagle, że przez chwilę miał mroczki przed oczami, lecz brnął dalej - Duszę się własnymi słowami, jak niby mam mówić? - zgrzytnął zębami nachylając się lekko do Louisa. Dzieliło i maksymalnie kilkanaście centymetrów. Mniejszy przed spojrzeniem w oczy kędzierzawego zmierzył wzrokiem filigranową budowę ciała i duszy, jakby do niej przenikając. Wbił spojrzenie w szmaragdowe tęczówki mówiąc niemo, że wie o nim wszystko. Ważące z pół tony kowadło jego duszy zawisło na cienkim włosku, tuż nad przepaścią. Harry już wtedy czuł, że nie da rady się z tego wyplątać. Mimo wszystko wierzył. Lecz to w końcu nadzieja matką głupich, prawda?
-Pokaż mi swoje piosenki - odezwał się cicho szatyn nieprzerwanie wpatrując się w chłopaka naprzeciw.
-Skąd pomysł, że piszę piosenki? - spytał prawie niesłyszalnie, tak by tylko ich dwójka byłaby w stanie zrozumieć właśnie wypowiedziane słowa. Nagle Louis zerwał się i popędził tuż do plecaka kolegi. Gdy Styles tylko zrozumiał zamiary chłopaka rzucił się za nim, lecz ten, już trzymał w dłoni potargany dziennik. Tomlinson spojrzał na, teraz, stojącego kilka metrów dalej bruneta po czym powrócił uwagą do okładki. Przejechał opuszkami palców po zużytej już skórze, zaraz potem otwierając zeszyt na pierwszej stronie. Wzrok niebieskookiego latał od linijki do linijki, od strony do strony, aż w końcu odchrząknął i powiedział - Rozumiem.. - tym samym przerywając głuchą ciszę panującą od kilku dobrych minut. Patrzyli na siebie jak zahipnotyzowani, aż z transu wytrącił ich dzwonek u drzwi, oznaczający przybycie nowego klienta. Harry otrząsnął się i wskoczył, już kolejny raz tego dnia, za blat. Louis powoli osunął się na krzesło nieopodal młodszego kurczowo ściskając notatnik prawie, że sinymi palcami.
Miła staruszka kupiła to czego potrzebowała, a Harry to z uprzejmym uśmiechem spakował po czym dzwoneczek znowu rozbrzmiał po całym pomieszczeniu.
-Muszę zapalić - powiedział niespodziewanie i uciekł z zakładu tuż przed wejście. Harry rozejrzał się i odetchnął widząc dziennik leżący na ladzie. Szybko go położył na najwyższą półkę tak, by starszy go nie dosięgnął. Po chwili z powrotem odwrócił wzrok na szatyna, teraz, odpalającego papierosa. Stał idelanie bokiem do witryny sklepowej dzięki czemu młodszy mógł go uważnie obserwować. Zamierzał korzystać z okazji póki tylko ma możliwość bezkarnego wgapiania się w niebieskookiego. Patrzył po raz to na dym rozpływający się w promieniach słonecznych, następnie przerzucając się na poruszające się jabłko Adama. Nie seksualizował tego momentu. Co najwyżej romantyzował, lecz po chwili ocknął się przypominając sobie dlaczego znaleźli się w takiej sytuacji. Louis teraz najpewniej rozpowie to co najmniej całej szkole. Wiedział, że jest skończony.
-Więc piszesz i śpiewasz. Czego chcieć więcej? - rozbudził go ten głos. Skonsternowany zwrócił się do chłopaka nie rozumiejąc.
-Dlaczego tu jeszcze jesteś? - Tomlinson jakby się obruszył na te słowa. Nie pojmował tego.
-W porządku, te teksty są intymne, ale mimo wszystko bardzo dobre. Nie sądzę, że miałbym jakikolwiek powód do ucieczki. Teraz, nie dość, że muszę cię zrekrutować, to jeszcze pomóc - odparł ze stoickim spokojem uśmiechając się blado. Niestety tenże uśmiech oczom nie dosięgał, ale czym tu się dziwić, gdy myślisz sobie, że trafiasz na zwykłego chłopaka, a trafia ci się jakaś depresyjna cipka. Tak przynajmniej myślał Harry.
-Najbardziej spodobał mi się ten ze słonecznikowym polem i cyrografem - zaczął niepewnie szatyn - Chciałbyś może zdradzić ich znaczenie?
Styles, z początku, niechętnie zaczął tłumaczyć sens, z czasem coraz bardziej otwierając się. Tak spędzili czas do późnego wieczora, z przerwami, by szybko obsłużyć klientów. Niebieskooki tuż przed zamknięciem musiał iść, zatem kędzierzawy powoli przeglądał dziennik czekając na moment w którym mógłby się w końcu udać do domu. Na stronie ostatniej widniał napis. Był on obrócony do góry nogami, w dodatku dość koślawy.
księżyc wie
Uśmiechnął się do siebie spoglądając na małe, świecące koło które ledwo było widać z jego miejsca. Nie wiedział co oznacza to zdanie, ale wiedział kto je napisał. W tej kwestii zamierzał być cierpliwy i nie poszukiwać żarliwie odpowiedzi- O czym wie księżyc o czym nie wiem ja?

CZYTASZ
cyrograf | larry stylinson
Hayran KurguCzasem w życiu następuje taki moment, gdy stoimy pod ścianą. Nie możemy się ruszyć. U Harry'ego nie jest to moment, a całe, dotychczasowe, szesnastoletnie życie. Czeka na coś co zmieni jego opłakaną rutynę. Gdy już traci nadzieję, pojawia się sar...