-Po co to robisz? - spytał Harry kończąc posiłek - Jestem jakąś pierdoloną aspiracją dla twojego ego?
-Bynajmniej - mruknął Louis widocznie wytrącony z równowagi. Nieugięty nie podniósł wzroku na gościa.
-Po co było to całe przedstawienie? Nie byłeś sobą na tej imprezie. Ja osobiście wolę być nienawidzony za to kim jestem, niż kochany za to kim nie jestem - kędzierzawy na to prychnął przewracając oczami.
-Jesteś ostatnią osobą, którą mógłbym nazwać prawdziwą. Nie jestem tobą i nie zamierzam się chociażby wzorować twoją postacią. Daruj sobie, kolego.
-W takim razie pozwól mi się tobą wzorować. Powiedz coś prawdziwego, czystego, szczerego - zaczął wymieniać.
-Nie potrafię wyrazić swoich potrzeb, nigdy nie potrafiłem. Ukrywam je na różne sposoby i poddaję racjonalizacji. Czuję się sztucznie, kiedy próbuję wyrazić to, co odczuwam. Tyle wystarczy? - warknął młodszy podnosząc się gwałtownie z krzesła.
-To co czujesz jest w porządku. Co się stało? - Tomlinson zrównał się z Harrym.
-Jestem już po prostu tym zmęczony, moja bateria społeczna się wyczerpała.
-Kiedy się naładuje?
-Prawdopodobnie nigdy - westchnął brunet i zamknął swoją twarz w dłoniach. Po kilku sekundach poczuł, jak chłopak go obejmuje. Ten w końcu, ustępując, skulił i przybliżył się jeszcze bardziej do tego subtelnego dotyku przyklejając się do trochę mniejszego ciała Louisa. Styles po paru minutach odczepił się od silnej klatki chłopaka i zaczął się zbierać do wyjścia. Po ostatecznym podziękowaniu za nocleg i śniadanie kierował się do domu. Stwierdził, że spacer dobrze mu zrobi, także odmówił jakiejkolwiek podwózki. Idąc przez długie ulice żywego Londynu ze słuchawkami na uszach zastanawiał się jak bardzo ma przejebane? A może mama nawet się nie zainteresowała jego nieobecnością?
Po kilkunastu minutach marszu znalazł się pod drzwiami. Niepewnie naciskając klamkę żegnał się ze światem i robił szybki rachunek sumienia. Okej, nie ma całego dnia. Z tą myślą cicho wszedł. Powoli stawiał kroki wzdłuż krótkiego korytarza nasłuchując jakichkolwiek oznak życia. Gdy nic nie słyszał, a jedynie zachowywał się jak skończony debil zdjął buty i wbiegł na górę prosto do swojego pokoju. Walnął się na łóżko chcąc spać już wiecznie. Nagle jego telefon zaczął grać znaną mu melodię przychodzącego połączenia. Przestraszony spadł z łóżka. Gdy dźwięk nie ustępował sięgnął przez długość łóżka z jękiem bólu. Odebrał bez patrzenia na wyświetlacz. Tylko dwie osoby mogły do niego dzwonić, więc nie był zaskoczony słysząc podekscytowany głos Laury.
-Tobie też dzień dobry - wybełkotał.
-Harold! Słuchaj mnie! Znasz tego Nicka z drugiej klasy? Nie, uprzedzając, nie pamiętam której drugiej. Ma na nazwisko chyba Grimshaw. Na imprezie mówił tylko o tobie!
-I co w związku z tym? Nie każdy jest gejem, Brown.
-Ale on tak! Mam jego numer, wyślę ci za chwilę. Masz z nim pisać! - z tym rozkazem zakończyła połączenie. Przecież on i tak nie jest w stanie być z kimś na dłużej, co za głupi pomysł. Nagle usłyszał trzask drzwi i szybkie, ciężkie kroki.
-Daj mi klucz Harry - warknęła Gemma stojąc u progu jego pokoju. Powoli otworzył plecak a z niego wyciągnął pęk kluczy do sklepu ich matki. Rzucił jej pożądaną rzeczą licząc na to, że siostra zmyje się bez zbędnego przedłużania - Następnym razem powiadom kogoś jeśli nie będzie cię w domu - z tymi słowami wyszła najpierw z pomieszania, a potem z domu. Mogło być gorzej - pomyślał wzruszając ramionami. Ponownie sięgnął po telefon stwierdzając, że i tak nie ma nic lepszego do roboty, a każde uciekanie od swoich myśli i problemów jest dobre.
-Cześć, tu Harry. Zbyt pospolite. Siema Nicky, z tej strony Styles. Kurwa - mówił pod nosem pisząc tekst wiadomości. Gdy wysłał SMS o treści "dzień dobry grimshaw :)) H xx" był w miarę zadowolony. Zwlekł się z podłogi potrzebując filiżanki mocnej kawy.
Wychodząc z pokoju usłyszał tekst przychodzącej wiadomości, ale niespecjalnie się tym przejął. Bycie odrobinę niedostępnym nikogo nie zabiło. W żółwim tempie kierował się do nowego expressu Anne. Zawsze bał się, że gdy tylko ktoś przyłapie go na gorącym uczynku nie zostanie pochwalony. Dlatego, kiedy w końcu jest sam w domu, może sobie pozwolić na kawę inną, niż ręcznie robioną.
Po zrobieniu i wypiciu ciepłego napoju wdrapał się z powrotem na piętro, by w końcu odpisać starszemu chłopakowi. To właśnie rozpoczęło lawinę niespodziewanych wydarzeń.
***
-C-cześć - przywiał się patrząc w te piwne tęczówki. Obecnie, po całym dniu pisania, umówieni byli na spotkanie w centrum miasta. Harry nie chciał nazywać tego randką. On nie chadza na randki.
-Witam, H - odezwał się trochę wyższy chłopak całując go w policzek. Młodszy na ten odważny ruch lekko się zarumienił - Spacerek? - spytał Nick oferując swoje ramię które kędzierzawy niepewnie przyjął. Gdy tylko chłopcy zaczęli iść, zielonooki poczuł rażący wzrok wbity w swoją osobę. Nie chcąc wyjść na maniaka, nie rozejrzał się za prawdopodobnym obserwatorem. A powinien.

CZYTASZ
cyrograf | larry stylinson
أدب الهواةCzasem w życiu następuje taki moment, gdy stoimy pod ścianą. Nie możemy się ruszyć. U Harry'ego nie jest to moment, a całe, dotychczasowe, szesnastoletnie życie. Czeka na coś co zmieni jego opłakaną rutynę. Gdy już traci nadzieję, pojawia się sar...