6

292 25 19
                                        

Jeśli to czytasz, możesz skomentować :))

* * *

Harry chyba jeszcze nigdy tak bardzo nie wyczekiwał dzwonku na przerwę, a okazji do tego było wiele. To nie tak, że nie może się doczekać rozmowy z Louisem, on chce być od niego jak najdalej. Już na zawsze. Nigdy nie powinien się do kogokolwiek przywiązywać, bo się na tym przejedzie. Już zresztą się przejechał mając jakiekolwiek nadzieje względem szatyna. Może i nie było tego widać po jego postawie, ale gdzieś głęboko w środku, zabolał go fakt, że Tomlinson go jednoznacznie odrzucił. Jeden raz wystarczy. Niestety, chcąc, nie chcąc, to on będzie tym którego Styles będzie najczęściej spotykał ze względu na to, że to on prowadzi te śmieszne One Direction. Ale postawi się na wysokości zadania i będzie go unikał najbardziej jak tylko potrafi. Spoglądając na zegarek zobaczył, że zostało pięć minut do końca, więc spytał po cichu trenera, czy może wyjść trochę wcześniej, bo śpieszy się do lekarza. Ten niechętnie się zgodził, a kędzierzawy odetchnął w duchu. To może się udać. Plan był prosty: szatnia i dom. Co może pójść nie tak? Wraz z dzwonkiem, przechodził przez mury szkoły i z lekkim uśmiechem na ustach. Chociaż to mu się udało.

-Harreh! - usłyszał ten głos, więc nie odwracając się, szedł przed siebie, jakby wcale nie byli umówieni - Proszę, nie osądzaj mnie, żałuję każdego wypowiedzianego słowa - odezwał się znowu, gdy już go dogonił.

-Jasno zrozumiałem twój przekaz. Jeśli nie chcesz się wymienić nawet pieprzonymi numerami to wydaje mi się, że jest to dość jednoznaczne.

-Zdziwiłbyś się - mruknął.

-Co?

-Nic, ale uwierz mi, że to wszystko jest bardziej zagmatwane, niż się wydaje.

-Coś o tym wiem - odparł Harry, ale w żaden sposób nie odpowiedział na uniesioną brew i pytający wyraz twarzy niższego - Loueh, zaczyna padać, więc o co chodzi? Chcę iść do domu.

Chłopak zareagował tak, że jedynie załapał go za nadgarstek i po chwili pociągnął do samochodu. Otworzył drzwi młodszemu, a sam wsiadł od strony kierowcy.

-Cześć Ni - powiedział do słuchawki po czym wsłuchał się w głos po drugiej stronie - Tak, nie będzie mnie dziś - przerwa - Kurwa, nie interesuj się tak. Będę chyba w tej hipserskiej kawiarence - kolejna przerwa na wypowiedź po drugiej stronie - Ugh, zamknij się już! - warknął z cieniem uśmiechu na ustach, który już ledwo balansował. Rozłączył się po czym odwrócił się w stronę skulonego chłopaka który szybko odwrócił wzrok od jego samego i zaczął wdychać zapach deszczu. Na to doznanie przymrużył lekko oczy i oparł głowę o fotel.

-Pojedziemy coś zjeść i pogadać?

-Nie jestem głodny - odparł Harry, lecz w tym samym momencie jego brzuch zaburczał. On naprawdę wolał w ogóle nie jeść, niż potem wywoływać wymioty.

-Właśnie widzę. No już, nie krzyw się tak, zapłacę przecież.

W ciszy w końcu pojechali. Patrząc na krople spływające po szybie zastanawiał się jak to możliwe, że jeszcze chwilę temu zarzekał się, że nie zbliży się do tego chłopaka za żadne skarby. W końcu się zatrzymali, droga nie trwała dłużej, niż pięć minut.

-Zarzuć to, bo zmokniesz - powiedział Louis rozpinając pasy i zdejmując z siebie kurtkę jeansową, po chwili podając ją do rąk własnych.

-Nie musisz się litować - prychnął.

-Nie denerwuj mnie, Styles - rzucił i wysiadł z samochodu wprost na ulewę. Chłopak widząc to szybko wybiegł z pojazdu wprost pod kawiarenkę o której prawdopodobnie ten mówił, raczej, Niallowi. Gdy przekroczył próg tego miejsca, w jego nozdrza uderzył zapach kawy i herbaty. Dopiero po chwili stania nieruchomo rozejrzał się i zobaczył pieprzonego Tomlinsona z mokrą koszulką, dzięki której można było zobaczyć jego idealnie wyrzeźbiony tors. Woda skapywała z jego umięśnionych ramion które napięły się żeby poprawić grzywkę która, teraz, przyklejona była do jego czoła. Chuj zrobił to celowo. Jego ego jest większe od jego tyłka do kurwy.

-Muszę iść do toalety, ale ty możesz wybrać stolik.

-Dzięki za pozwolenie - prychnął.

-Nie zaczynaj, H - powiedział na odchodne. W tym samym momencie rozbrzmiał dźwięk otwierania drzwi, więc odwrócił głowę i zobaczył Horana.

-Cześć kolego - powiedział blondyn, gdy go zobaczył.

-Hej, co tu robisz?

-Przejeżdżałem obok, więc skoczyłem na kawę. Ciebie o to nie spytam, bo wiem z kim i czemu tu jesteś - mrugnął.

-Czemu on teraz chce rozmawiać, Niall? Nie rozumiem go, podobno nie zawiera nowych znajomości - jęknął - Był, i tak naprawdę wciąż jest, takim chujem, a teraz zabiera mnie na jakieś spotkania zwalniając się z próby.

-Spokojnie, nie jest bipolarny, po prostu nie radzi sobie ze swoimi emocjami. Jest trochę niestabilny, gdy coś dotyczy ciebie.

-Co?

-O! Moja kawa, do następnego! - poczochrał go i wyszedł w ekspresowym tempie - Czego chciał? - spytał głos zza jego pleców.

-Może trochę szacunku?

-Daruj sobie. O co chodziło i czemu dotykał twoich włosów?

-A co, zazdrosny? - wywrócił oczami i skierował się w stronę najdalszego stolika. Sam nie ma pojęcia o co chodziło, więc nie jest w stanie udzielić odpowiedzi. W każdym bądź razie coś tu jest nie tak, ale nie wie czy chce w to wszystko wchodzić. Czy ta gra jest warta świeczki?

cyrograf | larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz