"Nie szukam kłopotów"

1.1K 27 4
                                    

-Cholera.- Schowałam się za najbliższym drzewem widząc trzy sylwetki skierowane w moją stronę.- Kurwa kurwa kurwa, nie teraz no.- Zobaczyłam przed swoimi oczami czarne plamki. Nie jadłam od dłuższego czasu.

Rzuciłam wzrokiem na przestrzeń znajdującą się przede mną. Chciałam zobaczyć czy w razie czego mam gdzie uciekać. Ścisnęłam mocniej w dłoni stalowy pręt, którym aktualnie broniłam się przed szwendaczami, być może przyda się i teraz.

Wychyliłam się delikatnie zza drzewa co było błędem, bo od razu zostałam zauważona.

-Wszystko w porządku?- Zapytał jeden z nich wyciągając do mnie dłoń.

-Zostawcie mnie i będziemy wszyscy zadowoleni, naprawdę. Nie szukam kłopotów ani nie potrzebuje pomocy okej?- Uniosłam pręt w razie ataku.

-Spokojnie, nie szukamy problemów, serio. Jestem Nick, to jest Samuel, a to Frank. Mamy mały obóz niedaleko.- Pokazał po kolei na każdego z nich.

-Ja jestem...- W tym momencie strasznie zakręciło mi się w głowie i upadłam.

-Ej ej, co ci jest? Jesteś ugryziona?- Jeden z nich wycelował w moją stronę bronią.

-Nie celuj we mnie proszę, nie jadłam od dłuższego czasu. Słabo mi.

I ostatnie co pamiętam to Nick podchodzący do mnie i klepiący mnie po policzku.

***

Obudziłam się w totalnie nowym dla mnie miejscu. I pierwszy raz od dłuższego czasu leżę w ciepłym, wygodnym łóżku. Może umarłam?

Podniosłam się delikatnie stąpając gołymi stopami na dywan. Na szczęście zostałam w swoich własnych ubraniach, no oprócz butów.

Sama nie wiem gdzie jestem i czy w ogóle chcę tu być. Kompletnie nie znam ani miejsca ani ludzi, którzy najprawdopodobniej tu przebywają.

W pokoju znajdowały się dwie pary drzwi, a ja sama nie wiedziałam gdzie chcę dotrzeć. Po otwarciu drzwi po prawej zastałam łazienkę i ku mojemu zaskoczeniu mieli wodę. Pierwszą myślą było oczywiście jebać wszystko i wziąć prysznic, ale nie wiem czy właściciele tego miejsca sobie tego życzyli.

Pozostały mi drugie drzwi, które po otwarciu prowadziły przez długi korytarz. Na jego końcu słychać było ciche rozmowy. Podeszłam bliżej, aby chociaż cokolwiek zrozumieć.

-Przyprowadziliście ją tutaj bez żadnego ustalenia z grupą, bez żadnego ustalenia ze mną. Kurwa, nie możemy tak robić. Nie wiemy kim jest. Kto był pomysłodawcą?- Głos należał do jakiegoś mężczyzny. Pewnie potężnego, bo głos był niski.

-Ja.- To na pewno głos Nicka.- Chciałem jej tylko pomóc. Była wykończona. Świat się pierdoli, ale powinna w nas zostać chociaż cząstka człowieczeństwa czyż nie?

-On ma rację.- Tym razem głos zabrała jakaś kobieta.

Nie chciałam, żeby chłopak miał przeze mnie problemy. Nie jestem z tych.

-Przepraszam, że przeszkadzam, ale ja nie będę tu długo siedzieć, dojdę do siebie i znikam. To nie wina Nicka, jeśli ktokolwiek ma ponieść jakąkolwiek karę, to ja.- Dopiero wtedy podniosłam głowę do góry i ujrzałam pięciu ludzi wpatrujących się we mnie dziwnym wzrokiem. A Nick gdyby, mógł przewierciłby mi tym wzrokiem dziurę.

-Zacznijmy od tego, że nikt tu nie miał ponosić kary, a już na pewno nie ty. Usiądź proszę, porozmawiamy sobie.- Mężczyzna miał średniej długości włosy i wyglądał na tego, którego trzeba się bać.

-Jak się nazywasz?

-Harper Collins.

-Ile masz lat?

-22.

-Skąd pochodzisz?

-Z Atlanty.

-Podróżujesz sama?

-Od dłuższego czasu tak. Byłam w kilku grupach, ale ludzie tam nie należeli do najporządniejszych towarzyszy.

-Jestem Daryl, a to Georgia.-Wskazał na jedyną kobietę w tym pomieszczeniu, oprócz mnie.- I jeśli się zdecydujesz na pozostanie tutaj to witamy w naszych skromnych progach.

-------------------

You are my hope//Daryl DixonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz