Wiecie jak ciężko jest tu żyć ludziom bez przywilejów? Bardzo. Prawie godzinę siedzieliśmy razem z Arturo w gabinecie Henrego i próbowaliśmy go przekonać do tego, że wypuszczenie mnie poza mury nie będzie złym pomysłem, tym bardziej, że będzie ze mną Arturo. I koniec końców udało nam się go przekonać, ale tylko dlatego, że jak to on stwierdził "jesteś z Collinsów". Tak więc teraz razem z bratem krążyliśmy bez celu po pobliskim lesie.
-Jak bardzo miałbyś przerąbane, gdybym teraz po prostu uciekła?- Spytałam wyciągając sztylet z czaszki sztywnego, którego przed chwilą dobiłam.
-Oh proszę Cię, nie zrobisz tego. Nie zostawisz tam swojego chłoptasia.- Zaśmiał się, ale mi ewidentnie nie było do śmiechu.
-On nie jest moim chłopakiem.
-Co?- Spytał wyraźnie zaskoczony.- Myślałem, że...
-To więcej na ten temat nie myśl. Wyszliśmy tu żeby pogadać o nas, a nie o nim. A tak się składa, że Daryl jest obecnie ostatnią osobą, na której temat mam ochotę dyskutować.- Ruszyłam przed siebie.
-Siostra proszę Cię. Widziałem jak on na Ciebie patrzy. - Wyrównał ze mną kroki i objął mnie ramieniem.- Nigdy nie byłem dobrym bratem, ale staram się to naprawić. Jeśli mi nie ufasz to potrafię to zrozumieć w stu procentach, ale jeśli czujesz się na siłach to możesz mi powiedzieć co się między wami dzieje.
-Okej, spoko.- Zatrzymałam się na chwilę. - Daryl ma wśród naszych narzeczoną. I bardzo za nią tęskni. Przez to jest zły i przez to się pokłóciliśmy i tyle.
-Tak bardzo za nią tęskni, że całuje inne? - Spytał próbując ukryć śmiech. - Widziałem was.
-Przed Tobą się nic nie ukryje prawda? - Pokiwał głową na boki. - No dobra. Może i się zakochałam. Ale to już nie ma znaczenia. Krótki epizod.
Próbował coś dopowiedzieć, ale ruchem dłoni pokazałam, żeby lepiej już się nie odzywał na temat. Ruszyliśmy dalej, ale po chwili stwierdziliśmy, że to najwyższa pora, żeby wracać. Nic tu po nas. Oprócz kilku sztywnych nie znaleźliśmy zupełnie nic. Nagle kilka metrów przed nami usłyszeliśmy głośny szelest, ale był zbyt dynamiczny jak na sztywnego, dlatego zareagowaliśmy od razu wyciągając przed siebie bronie. Wydawało się, że jest wszystko w porządku. Ale już chwilę później pojawiła się przed nami młoda kobieta z wycelowaną w nas strzelbą.
-Opuśćcie broń to nikomu nic się nie stanie.- Odezwała się drżącym głosem. Bała się.
-Spokojnie, nie szukamy kłopotów.- Odpowiedziałam widząc, że Arturo nie ma zamiaru opuszczać pistoletu.
Kobieta wyglądała naprawdę kiepsko. Jej ubrania były w opłakanym stanie, była cała brudna i pokryta krwią. Miałam nadzieję, że to nie jest krew żadnego człowieka, bo możemy skończyć podobnie.
-Szukam mamy i brata. Zaatakowały nas trupy. Rozdzieliliśmy się.- Próbowała powstrzymać się od płaczu.
-Jest ugryziona.- Odezwał się za moimi plecami brat.
-Nie jestem ugryziona!- Wycelowała broń prosto we mnie, na co ja odruchowo uniosłam ręce do góry.- Widzieliście tu kogoś?
Zrobiła dwa kroki w moją stronę nadal trzymając broń przed sobą. Zaczęłam ciężej oddychać bojąc się, że naprawdę jest w stanie do mnie strzelić. Pokiwałam przecząco głową robiąc krok do tyłu. Nie zdawałam sobie sprawy, że tuż za mną z ziemi wystaje korzeń, o który się zahaczyłam i zatoczyłam upadając na ziemię. Kobieta momentalnie przybliżyła strzelbę w moją stronę, ale zanim zdążyłam zareagować jej ciało bezwładnie upadło na moje.
-Co do...- Tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić.
Ta kobieta chwilę temu żyła, a teraz jej przestrzelona głowa leży tuż obok mojej. Czułam jak robi mi się słabo.
-Co to kurwa miało być?!-Rzuciłam z wyrzutem w stronę brata chwilę po tym jak stanęłam na nogi.
-Mogła do Ciebie strzelić.
-Ale tego nie zrobiła. Ona...- Spojrzałam na jej ciało.- Ona szukała rodziny. Jesteś pieprzonym mordercą.
Ruszyłam przed siebie, ale kiedy przechodziłam obok Arturo ten złapał mnie na łokieć i odwrócił w swoją stronę.
-Może i jestem mordercą. Ale do kurwy nędzy Harper, jesteś moją siostrą. Moją jedyną rodziną. Kurwa, nie chciałem patrzeć jak giniesz rozumiesz? Jesteś teraz najważniejszą dla mnie osobą i nieważne co by się działo to Cię kurwa mimo wszystko kocham.- Odwrócił głowę w prawo, nie chciał żebym widziała jego łzy.- Już raz doprowadziłem do tego, że Cię straciłem. Nie chciałem tego zrobić po raz kolejny.- Ostatnie zdanie powiedział prawie szeptem.
Wytarł dłońmi łzy pociągając nosem. Widok płaczącego Arturo był dla mnie jak cios prosto w serce. Bez wahania zabił tylko po to, żeby mieć pewność, że ja przeżyje. Mój Boże.
-Ja też Cię kocham. I zawsze Cię kochałam.- Położyłam swoją dłoń na jego ramieniu.- Nawet wtedy kiedy byłeś chujem i wrzucałeś mi robaki do plecaka, kiedy wyjadałeś moje słodycze, kiedy zrzucałeś na mnie winę jak coś zniszczyłeś, kiedy odszedłeś. Cały czas Cię kochałam. Mimo, że czasami za wszelką cenę próbowałam się wyprzeć tego uczucia.
***
Kiedy wracaliśmy marzyłam tylko o prysznicu i wygodnym łóżku. Na mojej koszulce widniały małe plamy krwi i czułam się bardzo nieswojo z myślą, że nie jest to krew szwendaczy.
-Pójdę się położyć, jestem padnięta.- Zwróciłam się do brata, kiedy minęliśmy bramę.- Nie mówmy nikomu co się stało.
-Tak będzie lepiej.
Pożegnaliśmy się po czym każdy z nas ruszył w swoją stronę. Stałam właśnie pod drzwiami mieszkania, kiedy kątem oka zauważyłam jak Daryl i Molly wychodzą z mieszkania mężczyzny, żwawo o czymś dyskutując. Mam tylko nadzieję, że nie robili tego o czym myślę, bo się chyba zapłaczę. Nie mogli tego robić. Daryl taki nie jest. Zamykając za sobą drzwi spojrzałam raz jeszcze na tą dwójkę i dosłownie na sekundę skrzyżowałam spojrzenie z Dixonem. Zatrzasnęłam drzwi i oparłam się o nie plecami osuwając się w dół.
Tak bardzo mi brakuje jego bliskości, jego głupich komentarzy i zaczepek, ponurej miny, dotyku, uśmiechu, a nawet jego chrapania. Brakuje mi jego całego. Przez pobyt tutaj po prostu się przyzwyczaiłam, że praktycznie ciągle jest obok. I naprawdę lubiłam kiedy był obok. Był dla mnie takim promyczkiem nadziei na lepsze jutro. Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że mogłam się zakochać i to akurat w nim. Ale taka jest prawda i zatracałam się w niej coraz bardziej.
Zakochałam się w Darylu Dixonie.
**********
CZYTASZ
You are my hope//Daryl Dixon
Teen FictionW świecie opanowanym przez apokalipsę zombie 22-letnia Harper Collins przypadkiem trafia do większej, bardziej rozwiniętej grupy, gdzie poznaje wiele osób- w tym Daryla Dixona. Jak potoczy się ich historia? Tego się przekonacie czytając. Historia je...