Siedziałam na wysokim krzesełku czekając aż skończą układać moje włosy. Miałam na sobie długą, zieloną sukienkę, a na twarzy miałam nałożony makijaż, w którym czułam się serio nie jak ja.
-Wchodzisz. - Usłyszałam głos Henrego, po którym od razu wyszłam na scenę.
Czułam jak miękną mi kolana na widok ilości osób, które siedziały przy bogato zastawionych stolikach. W tłumie dostrzegłam Daryla opierającego się dłonią o stolik z szampanem. Wyglądał tak cholernie dobrze. Posłał mi pokrzepiający uśmiech, który odwzajemniłam. Za moimi plecami zaczęła lecieć melodia pierwszej piosenki, a widownia zaczęła klaskać.
I know that you're waiting for me like a dog
But have some patience for the part of me that's lost
There's been a hundred times
When I don't recognize
Any of you that love me
I try to memorize and identify
But it's all getting foggy...***
-Byłaś niesamowita.
-Tak sądzisz? - Spytałam stojącego obok mnie Daryla jednocześnie wycierając chusteczką pozostały na moich ustach błyszczyk.
Przytaknął tylko biorąc do ręki kolejny kieliszek szampana. Uważałam, że było mnie stać na coś lepszego, ale piosenki które mi dobrali nie za bardzo mi siedziały. Przy jednym ze stolików siedział Arturo i wyglądał na naprawdę szczęśliwego. Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek go zobaczę. I gdzieś w środku czułam ścisk, że kiedy stąd wyjdziemy to po raz kolejny się rozdzielimy. Tym razem być może na zawsze.
Odwróciłam głowę, aby znów spojrzeć na Dixona, ale ten stał już dwa stoliki dalej częstując się przeróżnymi wędlinami. Czy oni naprawdę mają tu dosłownie wszystko? Usłyszałam jak z głośników wydobywa się kolejna piosenka i wiedziałam, że nie mogę zmarnować takiej okazji.
I just need someone in my life to give it structure...
Podeszłam do mężczyzny powolnym, tanecznym krokiem wyciągając dłoń w jego stronę.
-Nie rób tego.- Odezwał się oblizując palce.
-Robię to.- Zaśmiałam się chwytając jego dłoń i ciągnąc go w stronę parkietu.
-Nie umiem tańczyć.
-Ja też nie.
Nakierowałam jego dłoń na moją talię, a swoją umiejscowiłam na jego ramieniu. Powoli bujaliśmy się w rytmie piosenki, którą podśpiewywałam pod nosem jednocześnie wpatrując się w jego skupioną twarz.
...Giving me love when you are down and need another
I've gotta get away and let you go, I've gotta get over
But I love you so
I love you so
I love you so
I love you so...W jego ramionach czułam się jak najszczęśliwsza kobieta na świecie. Obrócił mnie dookoła przyciągając do swojej klatki piersiowej. Spojrzał prosto w moje oczy i tym jednym spojrzeniem sprawił, że straciłam kontrolę. Stanęłam na palcach delikatnie muskając jego usta. Wróciłam do swojej poprzedniej pozycji czekając na reakcję z jego strony. Wędrował wzrokiem po całej mojej twarzy ostatecznie zatrzymując się na moich ustach, które nawilżyłam językiem czując jak robi mi się sucho u ustach.
Zbliżył się do mnie i niepewnym ruchem chwycił moją twarz w swoje dłonie. Przez kolejne kilka chwil ponownie przyglądał się mojej twarzy. Dla mnie trwało to tyle co wieczność, dlatego niewiele myśląc złączyłam nasze usta po raz kolejny, tym razem na dłużej. Tak bardzo tego potrzebowałam.
***
-Nie wierzę, że nadal masz siłę.- Wyszeptał ledwo słyszalnie, kiedy składałam pocałunki na jego szyi.
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak długo te siły zbierałam.- Uśmiechnęłam się układając głowę w zagłębieniu jego szyi.
ON BYŁ NIEZIEMSKI.
Do tej pory czułam na sobie każdy jego dotyk i każdy pocałunek. Wszystko co robiliśmy tej nocy było przepełnione przeróżnymi emocjami, ale było tak dobrze, że na samą myśl przechodziły mnie ciarki.
***
Rankiem obudziłam się totalnie wymęczona i nie miałam nawet siły otwierać oczu. Marzyłam, żeby cały dzień spędzić w łóżku. Przewróciłam się na drugi bok licząc na to, że wtulę się w Dixona, ale zamiast tego zderzyłam się tylko z jego poduszką. Powoli otworzyłam oczy rozglądając się po pokoju. Nie było go. Nie było też jego ubrań. Jedynie na podłodze leżał jego smoking i moja sukienka, w którą zaplątana była moja bielizna. Wbiłam głowę w poduszkę zaciągając się jej zapachem. Potrzebuje jeszcze chociaż 5 minut.
Pięć minut przedłużyło się do prawie trzech godzin, ale przynajmniej teraz czułam, że mogę w jakiś sposób normalnie funkcjonować. Daryl nadal nie wrócił, ale wiedziałam, że musiał mieć konkretny powód, kiedy wychodził. Doprowadziłam się do porządku, po czym sprzątnęłam pozostawione przez nas rzeczy. Dostrzegłam leżącą na stole plakietkę kusznika, co oznaczało, że nie poszedł pracować. W takim razie gdzie jest?
Wyszłam na zewnątrz licząc, że poszukam go gdzieś wzrokiem, ale oczywiście się przeliczyłam. Serio mam go szukać po tych wszystkich ulicach?
-Przepraszam, hej. - Podeszłam do stoiska, które przykuło moją uwagę w pierwszy dzień pobytu tutaj. - Harper jestem.
-Molly, miło mi. Coś podać? - Zapytała z szerokim uśmiechem.
-Nie, dziękuję. Chciałam spytać czy nie kręcił się tu gdzie może taki mężczyzna. Trochę dłuższe, ciemne włosy, ubrany na czarno, miał kamizelkę. - Starałam się wymienić jak najwięcej jakichkolwiek znaków szczególnych.
-Nie, przykro mi. Przynajmniej mi się nie rzucił w oczy.
-Jasne. Dziękuję.
W dokładnie taki sam sposób popytałam jeszcze kilka innych osób, ale każda odpowiedź była przecząca. Przecież nie mógł się tak po prostu rozpłynąć w powietrzu. A co jeśli uciekł i zostawił mnie tu samą? Może miał dobry moment i go wykorzystał. Postanowiłam wrócić do mieszkania i w jakikolwiek sposób zająć się sobą jednocześnie czekając aż Daryl wróci.
***
-Hej Arturo! - Krzyknęłam za idącym bratem. - Słuchaj. Macie super rozwiniętą społeczność, dlatego może macie też coś do namierzania ludzi? Cokolwiek. Od kilku godzin nie mogę znaleźć Daryla.
-I chyba nawet wiem dlaczego. - Założył na siebie koszulę, którą niósł w dłoni.
-Co masz na myśli?
-Zatrzymaliśmy go.
-Że co proszę?! Niby za co? - Oburzyłam się widząc jak brat nic sobie z tego nie robi.
-Za niszczenie mienia. Siedzi w celi.
-W jakiej znowu celi? Zaprowadź mnie do niego. - Arturo przewrócił oczami, ale ruchem dłoni pokazał, że mam iść za nim.
Doszliśmy do budynku z dużymi, stalowymi drzwiami zamkniętymi na dużą kłódkę. Wygląda to tak, jakby trzymali tam seryjnych morderców.
Wnętrze nie było zbyt urodziwe i miejsce to nie wywierało na mnie przyjemnego wrażenia.
-Daryl co to ma znaczyć, że niszczyłeś mienie?! - Kiedy tylko zobaczyłam mężczyznę siedzącego na małym krzesełku w rogu odezwałam się.
-Od kiedy wyrywanie kwiatów jest niszczeniem mienia? Może chociaż Tobie Twój braciszek to wyjaśni.
-Żartujesz sobie? - Spojrzałam na brata. - Zamknęliście go tutaj, bo zerwał kwiatka? Ile tu niby musi siedzieć?
-48 godzin. - Zaśmiałam się głośno słysząc jaki jest wymiar jego kary.- Zrywał własność Pani Penelope, małżonki Henrego. O te rośliny dba bardziej niż o cokolwiek innego. Są jej oczkiem w głowie.
-Przecież to jest śmieszne Arturo. On ma tu siedzieć dwa dni, bo zerwał głupią roślinkę. To bardzo mnie interesuje co robicie z mordercami. Zakopujecie ich żywcem?
-Zabijamy w taki sam sposób, w jaki on zabijał.
**********
CZYTASZ
You are my hope//Daryl Dixon
Fiksi RemajaW świecie opanowanym przez apokalipsę zombie 22-letnia Harper Collins przypadkiem trafia do większej, bardziej rozwiniętej grupy, gdzie poznaje wiele osób- w tym Daryla Dixona. Jak potoczy się ich historia? Tego się przekonacie czytając. Historia je...