- Kiedy powiedziałem o tym twojemu bratu to stwierdził, że nie ma nic przeciwko, ale jeśli Cię w jakikolwiek sposób skrzywdzę, to on zrobi mi dokładnie to samo, ale trzy razy gorzej.-Zaśmialiśmy się jednocześnie. Ethan właśnie opowiadał mi, jak zareagował Arturo, kiedy on powiedział mu, że mu się podobam.- Wiem, że zawsze był dupkiem, ale mimo to się o ciebie martwił. Nadal to robi. Jest po prostu zagubiony. Jest jak małe dziecko, które trzeba nauczyć stawiać kroki.
Miał rację. Arturo zachowuje się jak małe dziecko zagubione w nowym, otaczającym go świecie, ale jednocześnie próbuje grać człowieka, który ten świat zna jak własną kieszeń i przez to może kontrolować wszystko, co się wokół dzieje.
-Mogę być z tobą szczera?- Zapytałam odkładając do skrzyni wyczyszczony sztylet.- Arturo już kilka razy przeszedł samego siebie. Krzywdząc przy tym mnie, ale przede wszystkim Daryla i nie potrafię tak po prostu patrzeć jak nawzajem się nienawidzą.- Zrobiłam chwilę przerwy odwracając się przodem do mężczyzny.- Jakiś czas temu dyskutowaliśmy z Dixonem o powrocie do Alexandrii. Wiem, że tu jest bezpieczniej i ogólnie lepiej, ale przemyśl to. Tam też nam było dobrze.
Ethan spojrzał prosto w moje oczy jednocześnie ściągając brwi. Przecież to oczywiste, że tu zostanie. Tu jest dosłownie wszystko, co potrzebne do przeżycia. Nawet gdyby przyszła tu horda sztywnych, to nie było opcji, żeby się przebili przez ten mur. Odwróciłam się bokiem do mężczyzny i kontynuowałam czyszczenie broni. Chwilę później on zrobił dokładnie to samo.
-Czemu nigdy nie powiedziałeś, że ci się podobam?
-A czy to cokolwiek by zmieniło? Wstydziłem się.- Zaśmiał się bezgłośnie.
-Oczywiście, że by zmieniło. Może też mi się podobałeś.
Zapadła między nami niezręczna cisza. Myślę, że żadne z nas nie spodziewało się takiego wyznania od drugiej osoby.
-Muszę przyznać, że teraz wyglądasz lepiej niż w momencie, kiedy cię pierwszy raz zobaczyłem. Wtedy byłaś uroczą nastolatką, która wstydziła się przechodzić przez salon, kiedy w nim siedziałem. A teraz jesteś dojrzałą kobietą, która nawet z rewolwerem w dłoni wygląda cholernie gorąco.
Prawie zachłysnęłam się własną śliną słysząc jego słowa.
-Nie Ethan, to zaszło trochę za daleko. Ja mam faceta. Poza tym, co to w ogóle za temat? Mamy robotę do skończenia.- Bardziej przyłożyłam się do czyszczenia sprzętu.
-Masz faceta? A zapytał czy będziesz jego?
W klatce piersiowej poczułam dziwne ukłucie, a w głowie nagle pojawiła się kompletna pustka. Zdałam sobie sprawę, że Ethan ma rację. Mogliśmy być blisko, mogliśmy się całować i zachowywać jak para, ale prawda była taka, że nie miałam pojęcia czy kusznik traktuje to tak samo poważnie jak ja.
-Oczywiście, że zapytał.- Słysząc swój tonu głosu sama sobie w to nie uwierzyłam.
-Dlaczego jakoś ci nie wierzę?- Czułam jak jego wzrok przeszywa całe moje ciało. Stał przodem do mojego profilu i nie wyglądał jakby miał zamiar zmieniać pozycję.- Dixon nie jest dobrym wyborem dla ciebie.
-A skąd ty do cholery wiesz co jest dla mnie dobre?- Odwróciłam się twarzą w jego stronę.
-On nawet nie jest w stanie zapewnić ci bezpieczeństwa. Pamiętasz Kelsey?- Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc do czego zmierza.- Harper, dzień w którym próbowała cię zabić.
-Co to ma do rzeczy?
-Nie łączysz?- Przewrócił teatralnie oczami i położył swoją dłoń na moim ramieniu.- Daryl dobrze wiedział o tym, co ona planuje.
-Po co ściemniasz?- Strąciłam jego dłoń. Brzmiało to tak absurdalnie, że ani przez sekundę nie pomyślałam, że może być to prawda.
-Dlaczego z góry zakładasz, że kłamię? Kelsey przyszła do niego tego dnia i powiedziała mu wprost, że jeżeli ona nie może go mieć, to nikt inny też go nie będzie miał. I że w tym przypadku nie będzie miała żadnych granic.
-To nic nie znaczy.- Zaczęłam zbierać swoje rzeczy i odwróciłam się od Ethana odchodząc.
-Nie bądź taka naiwna Harp.
Miałam w głowie straszny mętlik. Nie wierzyłam w słowa Ethana, nie chciałam w nie wierzyć. Ale co jeśli mówił prawdę? Co jeśli Daryl świetnie zdawał sobie sprawę z jej planów i nie miał zamiaru nic z tym zrobić? Ale to nie ma sensu, nie naraził by mnie na niebezpieczeństwo. Chyba.
Próbując poskładać myśli krążyłam po placu i szukałam jakiegoś zajęcia. Dlaczego w ogóle to kwestionuję? Daryl taki nie jest. Potrafi być dupkiem i to całkiem niezłym, ale nie jeżeli chodzi o bezpieczeństwo kogoś, na kim mu zależy. A może po prostu mu na mnie nie zależy? Może sama ubzdurałam sobie to wszystko, co się między nami wydarzyło. Usiadłam na jednym z krawężników i zaczęłam uważnie przyglądać się czubkom swoich butów, zupełnie jakbym nigdy wcześniej ich nie widziała.
Chwilę później ktoś się koło mnie usadowił, a ja nawet nie musiałam podnosić głowy, żeby wiedzieć, że to właśnie on. Ten irytująco-relaksujący zapach poznam wszędzie. Siedziałam nieruchomo licząc na to, że może jakimś cudem mnie nie zauważył i usiadł tu przypadkiem.
-Co cię gryzie?- Zagadał jednocześnie opierając się łokciami o chodnik.
-Nie rozumiem?
-Widziałem jak chodzisz po placu i wyglądałaś jakbyś mocno coś kalkulowała. Dobrze wiesz, że nie jestem dobry w dawaniu rad, ale chętnie wysłucham, może razem coś wymyślimy.- Moje wewnętrze ja właśnie szeroko się uśmiechnęło na myśl o tym, że Daryl już nie jest takim gburem jakim był na początku.
-Gdybyś wiedział, że ktoś ci bliski może być w niebezpieczeństwie, co byś zrobił z tym faktem?
-Myślę, że zrobiłbym wszystko, aby do tego nie dopuścić.-Otworzyłam usta, aby kontynuować, ale w tym samym czasie on zaczął mówić.- Chyba, że miałbym pewność, że ta osoba świetnie by sobie poradziła beze mnie. Bo wiem, że jest ona bardzo silna, mądra i waleczna. Ale czasami zapomina jak wspaniałą kobietą jest.- Zaśmiałam się na jego ostatnie słowa.
-Skąd wiedziałeś do czego zmierzam?- Odwróciłam głowę, aby na niego spojrzeć.
- Wiedziałem, że prędzej czy później to do ciebie dotrze. Ethan?- Pokiwałam jedynie twierdząco głową, po czym nastąpiła chwila ciszy.- Gdybym do ciebie przyszedł i powiedział "hej, Kelsey planuje cię zabić", uwierzyłabyś mi?
-Prawdopodobnie nie.- Wzruszyłam ramionami.
-No właśnie.- Podniósł się z łokci i oparł się nimi o swoje kolana.- Jutro rano jest wyjazd. Kilkadziesiąt kilometrów stąd może być apteka, a kończą się zapasy leków. Chcesz dołączyć?
-Myślicie, że wciąż coś tam będzie? Po takim czasie?
-Musimy spróbować. Plus mam specjalne zamówienie od Olivii, ale prosiła żebyś to ty je zrealizowała.- Podał mi małą kartkę papieru złożoną co najmniej na cztery części.
Po otworzeniu moim oczom ukazały się dwa, niewyraźnie napisane słowa, przez które prawie zakrztusiłam się powietrzem.
TEST CIĄŻOWY
*************
CZYTASZ
You are my hope//Daryl Dixon
Roman pour AdolescentsW świecie opanowanym przez apokalipsę zombie 22-letnia Harper Collins przypadkiem trafia do większej, bardziej rozwiniętej grupy, gdzie poznaje wiele osób- w tym Daryla Dixona. Jak potoczy się ich historia? Tego się przekonacie czytając. Historia je...