"W takim razie co stało się z prawdziwym Blake'iem?"

112 4 0
                                    

-Ona ma rację. Wyglądacie jak dwie krople wody.- Zabrałam do kawiarni Molly i Olivię, aby się nawzajem poznały, ale ja sama chciałam też spędzić kilka miłych chwil.

Dyskutowałyśmy na przeróżne tematy, zaczynając od poważnych, a kończąc na totalnych głupotach. Aktualnie dziewczyny próbowały mi wmówić, że ja i Arturo wyglądamy identycznie. Zgadzałam się ze stwierdzeniem, że jesteśmy podobni, ale nie identyczni.

-A co z Tobą i Darylem?- Zagadnęła Molly.

-Mogę spytać o to samo. Widziałam jak od niego kiedyś wychodziłaś.- Upiłam łyk kawy.

-Dziewczyno, zaprosił mnie do siebie, żeby porozmawiać o Tobie.- Prawie się zachłysnęłam słysząc słowa dziewczyny.- Tak. To było wtedy jak byliście pokłóceni. Chciał wiedzieć co u Ciebie i trochę się poradzić. Powiedział mi wszystko.

-Jak bardzo wszystko?

-Wszystko. Twój koncert, że tańczyliście, spaliście ze sobą, jego zachowanie, naprawdę wszystko z tych wydarzeń.

-Czekaj, czekaj.- Do dyskusji włączyła się Olivia.- Spaliście ze sobą?! O matko, w końcu. Jak tylko mi się spytałaś czy Daryla coś łączy z Georgią wiedziałam, że masz na niego chrapkę.

-Przestańcie.- Schowałam twarz w dłoniach czując, że zaczynam się rumienić.

***

Miałam złe przeczucia co do Henrego Blake'a i wiedziałam, że jeśli chcę się dowiedzieć czegoś więcej, to jego biuro może mi w tym pomóc. Dlatego w tej chwili szłam w jego stronę starając się nie zwracać na siebie dużej uwagi. Henry siedział ze swoją żoną gdzieś na dziedzińcu, dlatego to był mój moment. Ku mojemu zdziwieniu drzwi do jego biura były otwarte, a ja przygotowałam sobie nawet kilka drutów i wsuwek, których chciałam użyć do pogrzebania przy zamku. Oglądając się czy aby na pewno nikogo innego nie ma w pobliżu, wślizgnęłam się do pomieszczenia i zaczęłam myszkowanie.

Zaczęłam od papierów leżących na biurku, ale większość z nich to były kartki z bazgrołami albo arkusze z pytaniami i odpowiedziami na pytania, które zadawał mi pierwszego dnia tutaj. Szuflady były albo puste albo wypełnione jakimiś pierdołami, które akurat nie były mi potrzebne. Dostrzegłam ostatnią szufladę, która jak się okazało była zamknięta na klucz, a to oznaczało jedno. Tam musiało coś być. Przy użyciu drucika i odrobiny siły dostałam się do jej środka. Leżał w niej najzwyklejszy segregator, który wzięłam do rąk. Czytając pierwszą kartkę tylko się upewniłam, że coś tu mocno nie gra.

Gregory Preston
Zawód: Piekarz
Stan cywilny: Żonaty
Data urodzenia: --
Obok tych informacji przyklejone było zdjęcie. Zdjęcie Henrego. Przewróciłam stronę i zaczęłam czytać kolejną kartkę.

Henry Blake
Zawód: Burmistrz
Stan cywilny: Żonaty
Data urodzenia: --

To wszystko było dla mnie jeszcze bardziej niezrozumiałe, tym bardziej że koło tych informacji widniało zdjęcie zupełnie innego mężczyzny, którego na sto procent nie widziałam wśród mieszkańców tego miejsca. Chciałam przewrócić na kolejną stronę, ale usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Mam przerąbane.

***

-Nie wiem Daryl. Jedyne co mi przychodzi na myśl to to, że Gregory Preston ukradł tożsamość Henrego Blake'a.

Zaraz po tym, jak opuściłam biuro, wymykając się dosłownie w ostatniej chwili poszłam do Daryla i opowiedziałam mu o tym, co udało mi się znaleźć. Co prawda nie miałam zbyt wielu informacji, ale to co znalazłam było dobrym początkiem.

-W takim razie co się stało z prawdziwym Blake'iem?- Wzruszyłam ramionami.

Mężczyzna zaciągnął się dymem z papierosa, który powoli zaczynał drażnić moje gardło. Nie lubiłam, kiedy palił w moim towarzystwie, ale jednocześnie wyglądał tak dobrze z papierosem w ustach, że nie potrafiłam mu powiedzieć, aby tego nie robił. Wyciągnął papierosa w moją stronę, jednocześnie pytając czy chcę.

-Nie, dzięki.- Zakręciłam nosem, kiedy dym dotarł prosto do moich nozdrzy.

-I dobrze. Nie warto.

-To dlaczego to robisz?- Wbiłam wzrok w jego twarz.

Wzruszył tylko ramionami i zgasił papierosa w czymś, co wyglądało jak niska filiżanka. Odwrócił się w moją stronę i wzrokiem analizował każdy skrawek mojej twarz.

-Spałaś coś dzisiaj? Jesteś jakaś blada.

-Prawie wcale. Jak zamykałam oczy to... widziałam Willa. -Ta noc była dla mnie ciężka.

Na przemian pojawiał mi się obraz Willa, raz był szczęśliwy, a już chwilę później widziałam jego łzy. Widziałam jak idzie samotnie przez las i atakują go sztywni. Jak woła o pomoc. Jak krzyczy moje imię. Jak prosi, żebym mu pomogła. Ale ja nie byłam w stanie. To bolało mnie najbardziej.

-Byłaś najlepszą opiekunką na jaką mógł trafić Harper.- Kusznik usiadł na łóżku obok mnie niepewnie chwytając mnie za jedną dłoń.- Ale teraz jest w lepszym miejscu. Jest ze swoimi rodzicami, którzy na pewno są wdzięczni za to, co dla niego zrobiłaś.

Starłam pojedynczą łzę spływająca po moim policzku, po czym oparłam głowę o ramię Dixona przymykając powieki.

-Prześpij się trochę. Będę przy Tobie cały czas.

***

Siedziałam u Olivii i przeglądam rysunki, które dzieciaki narysowały na moją ścianę. Od samego rana biegały po dziedzińcu, dlatego teraz robią sobie popołudniową drzemkę.

-Wiesz może czy Arturo kogoś ma?- Spytała półszeptem Olivia.

-Podoba Ci się mój brat?- Spojrzałam na nią próbując ukryć uśmiech. Ta jedynie delikatnie pokiwała twierdząco głową.- Jakiś czas temu mi mówił, miał kogoś, ale ona zmarła i on nie chce się po raz kolejny zakochać, ale spróbuj. Myślę, że Tobie nie odmówi.

-Ale co bym mu miała zaproponować? Tu nie ma miejsca na dobrą randkę.

-Możesz ją zrobić tutaj. Ja wezmę dzieciaki do siebie, ogarniemy jakieś świeczki, przyniesiemy kawę, Molly może zrobić jakąś sałatkę. Poza tym, jeśli naprawdę będzie Tobą zainteresowany, to nie będzie miało znaczenia co przygotujesz, bo najistotniejsza dla niego będziesz sama Ty.

***

Czekałam na Daryla, z którym umówiłam się za kilka minut pod moim domem. Mieliśmy razem iść do Henrego i wyjaśnić całą tą sprawę. Chcieliśmy go zmusić go mówienia prawdy, jeśli nie będzie chciał po dobroci użyjemy siły. To się w końcu musi wyjaśnić. Dixon miał zabrać ze sobą kuszę i trochę nią pogrozić, ale ja też się zabezpieczyłam biorąc ze sobą pistolet.

-Co mam mówić?- Spytałam zanim przekroczyliśmy próg od budynku z biurem Blake'a.

-Improwizuj. Poradzisz sobie.- Mężczyzna złożył na mojej skroni delikatnego buziaka, przez którego poczułam ciepło rozchodzące się po całym moim ciele.

Ale to nie był na to czas. Musiałam się skupić na najważniejszym. Powolnym krokiem weszliśmy do budynku idąc przed siebie. Kiedy dotarliśmy pod biuro zapukałam kilkukrotnie, czekając na pozwolenie, aby wejść.

-Powinniśmy porozmawiać Panie Blake.- Zrobiłam krótką przerwę.- Chyba, że woli Pan, żeby się zwracać Panie Preston.

**********

You are my hope//Daryl DixonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz