-A kto?- Dopytała.
-Jedno pytanie na rundę słodka. Może następnym razem.- Zaśmiałam się i chwyciłam talię kart.
Pograliśmy jeszcze kilkanaście rund, na moje szczęście nie musiałam na nic odpowiadać, ale parę pytań do innych udało mi się wywalczyć.
-Nie wiem jak wy, ale ja spadam. Zimno się robi i spanko męczy, a jutro ważny dzień.- Lizzy wstała i czekała czy ktoś jeszcze z nią pójdzie.
Wstali w zasadzie wszyscy. Wszyscy oprócz mnie.
-Ja jeszcze posiedzę. Lubię tak.- Uśmiechnęłam się i życzyłam każdemu z nich dobrej nocy.
Nie było jeszcze jakoś super późno, obstawiam, że koło 22. Na niebie świeciły gwiazdy co dawało cudowny klimat temu wieczorowi. Przysunęłam kolana i położyłam na nich brodę jednocześnie obejmując je rękoma i po prostu siedziałam wsłuchana w dźwięki natury.
Jeśli wcześniej ktokolwiek powiedziałby mi, że w zaledwie dwa dni złapie tak dobry kontakt z totalnie obcymi dla mnie ludźmi, w totalnie obcym dla mnie miejscu najprawdopodobniej bym go wyśmiała.
-Trzymaj. Faktycznie się robi zimno.- Usłyszałam ten charakterystyczny głos nad swoją głową. Kiedy ją podniosłam zobaczyłam Daryla stojącego z kocem w jednej ręce, a w drugiej trzymał jakąś butelkę.
-Nie trzeba. Nie jest tak źle.- Usiadł koło mnie i sam zarzucił mi kocyk na ramiona.
-Napijesz się? Ma z 20 lat.- Wskazał na butelkę, w której znajdowało się wino.
-Nie dziękuję, rano mam wartę.- Delikatnie opatuliłam się kocem, który okazał się strasznie przyjemny.
-Dwa łyczki Ci nie zaszkodzą, serio. Sam nie będę pił.- Wtedy dokładnie na niego spojrzałam. Miał na sobie jedynie spodnie i koszulkę bez rękawów.
-Sama nie będę siedzieć pod kocem.- Chwyciłam jeden z jego rogów i ruchem głowy zachęciłam szatyna, żeby też się nim opatulił.
Daryl chwycił za korek, który szybkim ruchem wyjął, co musiało oznaczać, że otwierał je wcześniej.
-Chcesz uczynić honory?- Przybliżył butelkę w moją stronę.
-Bardzo chętnie.- Chwyciłam za szyjkę butelki i wzięłam dwa szybkie łyki.- Zdążyłam zapomnieć jak niedobrze to smakuje.
Siedzieliśmy w ciszy raz po raz popijając alkohol. Cisza ta nie była niezręczna, wręcz przeciwnie, była przyjemna. Nikt nie chciał jej przerywać. W pewnym momencie poczułam ciepło przechodzące przez moje plecy. Ręka Daryla zatrzymała się na moim ramieniu i delikatnie je objęła.
-Łączy cię coś z Georgią?- Musiałam udać głupa, jeśli chciałam się dowiedzieć skąd wzięła się jego reakcja przy ognisku, które teraz już przygasało.
-Skąd taka myśl?- Wyraźnie było czuć, że się spiął.
-Widziałam jak zareagowałeś na słowa Josha.- Odwróciłam głowę, aby móc mu spojrzeć w oczy.
Nagle zza bramy usłyszeliśmy to charakterystyczne charczenie, więc prawie że jednocześnie ruszyliśmy w tamto miejsce. Staraliśmy się uchylić bramę jak najciszej, aby nie zachęcać szwendaczy do wejścia do środka.
Było ich z pięciu czy sześciu, ale w ciemności przy ograniczonym widzeniu nie było wcale tak łatwo ich wykończyć, a przynajmniej mi. Daryl powalał ich z niemożliwą łatwością.
-Kurwa mać!- Krzyknęłam czując dwie ręce oplatające moją łydkę, a z zaskoczenia upuściłam swój sztylet i miałam ograniczone ruchy do obrony. Kopnęłam go w głowę jednocześnie upadając do tyłu, co dało mi dosłownie sekundy na chwycenie broni, ale wtedy usłyszałam dźwięk ostrza wbijającego się w głowę truposza.
Jedyny ruch na jaki było mnie stać w tym momencie to położenie się do reszty i zakrycie twarzy dłońmi.
-Wszystko gra? Nie ugryzł cię?
-Chyba nie. Nie wiem.
Mężczyzna ukucnął nad moją nogą, podwinął nogawkę i dokładnie ją obejrzał.
-Będziesz żyła.- Podniósł się podając mi dłoń, abym ja też to uczyniła.
-Brzmi cudnie.- Przyjęłam jego pomoc i już kilka chwil później ponownie siedzieliśmy przy ognisku.
-To dokończymy rozmowę?- Zaczęłam po kilkunastu minutach ciszy.
-Rozmowę? A... no tak. No to na samym początku jak się poznaliśmy myślałem, że serio coś z tego będzie. Ale jej zależało tylko na seksie, więc udawałem że mi też, żeby nie wyjść na ciotę. Teraz już nic do niej nie czuję, ale jakiś niesmak pozostał.
-Wiesz, z zewnątrz jesteś takim typowym twardzielem, więc niektórym się może wydawać, że w środku nic nie czujesz. Paranoja.
-A ty?- Zapytał po chwili ciszy.
-Co ja?
-Co ty o mnie myślisz.
Dosyć długą chwilę myślałam co tak w zasadzie powinnam mu powiedzieć. Nie znam go na tyle, żeby wiedzieć jakie ma wady, a jakie zalety.
-Na pewno jesteś dobrym dowódcą, serio. To jak dbasz o to miejsce, o tych wszystkich ludzi. Nie każdy byłby w stanie odważyć się na taki krok, tym bardziej w takim świecie. Na pewno masz zajebiście dobre serducho, mimo że niekoniecznie chcesz to okazywać. No i jesteś też przystojny.- Zdecydowanie taka ilość alkoholu po tak długim czasie nie picia nie była zbyt dobrym pomysłem.- Zbierajmy się już spać. Wolałabym nie zawieść Nicka.
-Naprawdę twierdzisz, że jestem przystojny?
-O ciebie chodziło przy ognisku. W sensie reszta chłopaków też jest niczego sobie, ale ty masz w sobie coś takiego, że...
I wtedy poczułam jego ciepłe wargi na moich.
O matko.
**********
CZYTASZ
You are my hope//Daryl Dixon
Roman pour AdolescentsW świecie opanowanym przez apokalipsę zombie 22-letnia Harper Collins przypadkiem trafia do większej, bardziej rozwiniętej grupy, gdzie poznaje wiele osób- w tym Daryla Dixona. Jak potoczy się ich historia? Tego się przekonacie czytając. Historia je...