Młodszy wygładzał wygniecenia w swojej białej koszuli. Cieszył się, że podczas pakowanie nie zwracał zbytnio uwagi na to co chowa do walizki. Bo inaczej pewnie nie wziąłby jedynego eleganckiego ubrania jakiego posiadał. Zarzucił jeszcze czarną marynarkę i był gotowy.
Wyszedł z namiotu i szybkim krokiem skierował się w stronę samochodu.
- Trampki? Serio? - zapytał starszy ze śmiechem. Domyślał się, że dla chłopaka wygoda będzie ważniejsza niż wygląd, ale żeby na elegancki bankiet zakładać brudne od błota buty, które nie jedno widziały?
- Co się czepiasz? - Usiadł wygodniej na fotelu z lekko naburmuszoną miną.
- Nie czepiam się. - podwinął rękawy swojej, wpadającej w beż koszuli i poprawił krawat.
- Ee, jedź już. - pachnął ręką.
- Pasy. - upomniał szatyna.
Czekoladowooki pokręcił przecząco głową. Niby wiedział, że bezpieczniej byłoby je zapiąć, ale pamiętał tą jedną wyjątkową jazdę autem, tą w której gdyby miał je zapięte prawdopodobnie nie byłoby go tutaj.
- Wolę nie. - odparł niepewnie. Łapiąc za kołnierzyk koszuli i odchylając go lekko, czując jak robi mu się trochę gorąco na wspomnienie wypadku.
- Czemu? - spojrzał na niego przechylając lekko głowę.
- Bo nie. - skrzyżował ręce na piersi, nadymając policzki.
- To nie odpowiedz.- zauważył. Uniósł jedną brew, skanując uważnie chłopaka wzrokiem. - O czymś nie wiem? - położył swoją ciepłą dłoń na ramieniu młodszego.
- Możesz już jechać! - powiedział ostro zrzucając rękę szatyna. Nie miał najmniejszego zamiaru mówić niebieskookiemu, o tym zdarzeniu. Złapał się za nasadę nosa. - Przepraszam, nie chcę się z tobą kłócić. - dodał łagodniej.
- Aleś ty uparty. - wywrócił oczami i przekręcił kluczyki w stacyjce.
⚫▪⚫
Zaparkowali na podjeździe należącym do olbrzymiej rezydencji. Wyglądała na nowoczesną i zapewne ogromnie drogą.
Wysiedli z auta. Ilość pojazdów, które ich otaczały była dla nich przytłaczająca. Wszystkie wyglądały na eleganckie i zapewne szybkie. Już czuli, że będą odstawać od reszty gości. Chłopak odruchowo spojrzał na swoje buty i westchnął.
- Nie łam się. - mężczyzna poklepał go po ramieniu, próbując dodać mu otuchy. Spodziewał się, że czekoladowookiemu nie bardzo podobały się takie zgromadzenia, zresztą tak jak jemu. Jeśli mógł to czas spędzał przeważnie z bratem.
Młodszy westchnął jedynie. Cóż będzie musiał to przecierpieć.
Obaj skierowali się w stronę wejścia do tego wielkiego domu.
Byli dość mocno zdziwieni tym, że w drzwiach nie stał żaden odźwierny, każdy mógł sobie wejść od tak. To lekko rozjaśniło im obraz tego z jaką rodziną mają do czynienia. Zapewne nierozsądną, ale dla nich tylko lepiej.
Dzięki innym gościom udało się im dojść do sali, w której odbywał się bankiet. Było to dość ogromne miejsce. Białe płytki idealnie komponowały się z popielatymi ścianami. Marmurowe schody prowadzące na piętro, z którego widok był wręcz idealny na olbrzymi żyrandol. W całym pomieszczeniu było słychać jakąś melodię graną na fortepianie.

CZYTASZ
W Podróży | TicciMask
FanfictionWizja misji o nieograniczonym czasie z osobą, o której nie wie się zbyt wiele nie prezentuje się zbyt dobrze, prawda? Dla dwójki proxy było to obojętne. Nie mieli o sobie żadnego zdania. Niezbyt często ze sobą rozmawiali. Zmienił to dopiero Slenderm...