Życie potrafi być naprawdę piękne. Może czasem lubi uszczypnąć, bądź kopnąć z całej siły w brzuch, ale w gruncie rzeczy jest wspaniałe. Tylko czasem potrzeba kogoś kto będzie w stanie otworzyć nam oczy. Nadać barw szaremu dniu.
Oni mieli siebie. Kochali się. Byli w stanie stworzyć coś wspaniałego, mimo iż wiedzieli, że może to być trudne. Jednak udało im się. Byli z siebie niezmiernie dumni, co prawda zdarzały się kłótnie, ale przezwyciężyli to.
Mogli rozkoszować się sobą rano, wieczorem, popołudniu. Odpływać w tylko sobie znane światy. Zatapiając się w cieple, które generowały ich ciała, ocierające się o siebie, raz mocniej raz delikatniej. Wargi stykające się ze sobą, języki tańczące razem, ale nie tak jak kiedy Toby robił to z Jody. To było coś magicznego, pobudzającego ich do dalszego działania. Do schodzenia pocałunkami niżej i niżej. Od żuchwy, którą swoją drogą Tim osobiście uwielbiał, po szyję, obojczyk, ramiona, klatkę piersiową, brzuch, na biodrach kończąc. Biodrach, które były wypychane do przodu, kiedy podniecenie sięgało zenitu, kiedy słodkie dogłosy, obijające się o ściany już nie wystarczały, aby sprawić sobie przyjemność. Oh...
Byli szczęśliwi, byli tacy szczęśliwi, już od dawna nie czuli się tak wspaniale. Uśmiechy nie schodziły im z twarzy.
Ich ulubioną częścią doby, był wieczór, kiedy po całym dniu obowiązków mogli przyjść do pokoju Toby'ego, położyć się i wtulić się w siebie. Raz niebieskooki szukał wygodnego miejsca w objęciach młodszego, z kolanem pomiędzy jego nogami, a raz czekoladowooki przyciskał się do niego i oplatał jedną nogą jego biodro. Sny były w tedy przyjemniejsze.
Również mieszkańcy rezydencji nie okazali się tacy straszni jak myśleli. Większość w ogóle nie była nimi zainteresowana i zostawiła ich w spokoju, a bliscy zaakceptowali to. Natalie nawet planowała podwójne randki.
Wszystko szło po ich myśli. Dzięki miłości zdołali odnaleźć spokój w swoim życiu.
◼⚫◼
Łuhuhu
A więc koniec. To pierwsza książka, którą skończyłam. Jestem w jakiś sposób z siebie dumna, że udało mi się to doprowadzić do końca.
Jakoś mi dziwnie. Trudno mi będzie się teraz odzwyczaić od tego. Z jednej strony mam ochotę piszczeć ze szczęścia, a z drugiej płakać ze smutku. Kurde przywiązałam się. Nigdy nie sądziłam, że będę tęsknić za czymś co robiłam całkowicie for fun, bez większego przekazu, bez większej głębi.
No cóż... co mogę powiedzieć. Dziękuję bardzo za wytrwałość, gwiazdki, komentarze. To było bardzo miłe i podnoszące na duchu, kiedy miałam wszystkiego wokół mnie dość. Dziękuję.
No i co, może jeszcze kiedyś spotkamy się w kolejnym TicciMasku.
Data opublikowania: 19.04.22 ❤
Wgl czy ktoś się skapnął, że nie ma rozdziału 5 xD? Jest 4 i od razu 6. Ja to zauważyłam nie dawno xD
CZYTASZ
W Podróży | TicciMask
FanficWizja misji o nieograniczonym czasie z osobą, o której nie wie się zbyt wiele nie prezentuje się zbyt dobrze, prawda? Dla dwójki proxy było to obojętne. Nie mieli o sobie żadnego zdania. Niezbyt często ze sobą rozmawiali. Zmienił to dopiero Slenderm...