⚫18⚫Drobne ranki⚫

171 14 8
                                    

Na dworze zaczynało się już robić ciemno. Latarnie były już zapalone nadając klimatu tej porze dnia. Choć było ciepło to niech to nikogo nie zmyli, nie było przyjemnie. A metaforyczne zimno otulało z każdej strony.

Blondyn właśnie odpinał rower od płotu. Był lekko wstrząśnięty tym co usłyszał od Jenny. Co prawda kobieta nie opisywała sytuacji dokładnie, jednak jej wyraz twarzy mówił wszystko, opisywał perfekcyjnie każdą ranę i fizyczną i psychiczną zadaną przez TicciToby'ego. No właśnie TicciToby, zielonooki był już prawie, że chłopak jego siostry i słynny morderca to jedna i ta sama osoba, teraz tylko pozostało przyłapać go na gorącym uczynku.

- Hej, Don. - usłyszał za sobą kpiący głos.

- Ian! - odwrócił się błyskawicznie w stronę chłopaka. - Co ty tu robisz?! - wywarczał, marszcząc brwi. Ian był ostatnią, z którą chciał się spotkać. Nienawidził w tym chłopaku wszystkiego. Tych głupkowato ułożonych czarnych włosów. Masy piegów. Granatowych oczy, które wręcz błyszczały złośliwością. Tej masywnej postury, w ogóle sam brunet przypominał piłkę. Pyzaty, można by rzec, że gruby, jednak niech nikogo nie zmyli ten wygląd. To była tylko iluzja. Tak naprawdę niebieskooki był wysportowany, a jego uderzenia potrafiły mocno zaboleć, no cóż, geny go nienawidziły.

- Zobaczyłem twój rower. - wskazał swoim palcem, przypominającym parówkę, na rączkę ściskaną przez blondyna. - I postanowiłem się przywitać, Emosiu. - ostatnie słowo wysyczał z wrodzoną złośliwością.

- Nie nazywaj mnie Emosiem! - wykrzyczał wściekły. Nie nawiedził tego przezwiska. Brunet wymyślił je wraz ze swoimi kolegami, alby dopiec mu. Wzięło się ono od grzywki blondyna.

- Homosiem? - zaproponował szczerząc się, ukazując perfekcyjnie białe zęby. - Jak wolisz? - rozłożył ręce.

- Nie jestem ani Emosiem ani Homosiem, cioto. - dodał gniewnie.

- Nu nu nu. - zacmokał ustami złożonymi w kaczy dziubek, wymachując przy tym wskazującym palcem. - Dość odważne słowa jak na kogoś kto ostatnio wraz ze swoją przygłupią siostrą musiał ścierać jogurt z podjazdu. zachichotał złośliwie. Tak... to Ian ze swoimi kumplami wywinęli ten numer.

- Daj mi już spokój! - wykrzyczał zirytowany. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że takim zachowaniem jedynie podsyca bruneta.

- Ojejku. - udał przerażenie, po czym roześmiał się złowrogo. - Wystarczy, że sprzedam ci lepe i już nie będziesz tak kozaczył.

- Weź zamknij już mordę!

To wystarczyło do tego, aby niebieskooki uznał tą sytuację za niezwykle zabawną. Szybkim krokiem podszedł do Don'a. Blondyn już przez tą część wakacji, która zdążyła ulecieć, zapomniał jak bardzo chłopak jest szybki mimo swojego wyglądu. Ian już podnosił rękę, aby nastraszyć zielonookiego, tak naprawdę nie chciał nic mu robić, po prostu lubił patrzeć na jego zdaniem zabawny wyraz twarzy.

Już szykował się do "uderzenia" kiedy ktoś nagle złapał za jego łokieć.

- Zostaw go. - wywarczał ktoś przy jego uchu. To nie był przyjazny ton. Brunet spojrzał przez ramię na tajemniczego jegomościa, który miał czelność mu przerwać w straszeniu blondyna.

- Kim ty jesteś? - zdziwił się dość mocno, widząc nieznajomego szatyna, o czekoladowych oczach. - Nie znam cię.

- I nie musisz. - odparł ostro na to stwierdzenie. Nie mógł patrzeć jak ten chłopak znęca się nad Don'em. Jakkolwiek by nie lubił zielonookiego to zawsze pomógłby, gdyż wiedział jak to jest kiedy nikt nie chce ci pomóc.

W Podróży | TicciMaskOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz