Lyra była najzwyklejszą nastolatką jaką można sobie wyobrazić. Wysoką, szczupła mimo lekko wystającego brzuszka i szerokich bioder. Długie włosy sięgające do łokci, zniszczone lekko przez prostownicę, miała wiecznie upięte w kitkę. Te piękne emeraldowe oczy zawsze ukazywały tyle miłości. Z jej pełnych ust często wypływały cudowne komplementy. Zadarty zgrabny nosek marszczył się jej tak jak ten jej brata. Była wspaniała. Z charakteru niezwykle ciepła, przyjazna, może trochę roztrzepana. Pałała olbrzymią miłością do życia i była niesamowicie za nie wdzięczna, mimo tylu złych rzeczy, które w jej zaledwie dziewiętnastoletnim żywocie miały miejsce. Jednak przez swoją dobroć była okropnie naiwna. Bo przecież ktoś kto uśmiecha się tak pięknie nie może zrobić nic złego, prawda? Cóż wielokrotnie się już rozczarowała i zamiast uczyć się na swoich błędach to brnęła w nie dalej, licząc na to, że tym razem może będzie inaczej.
Takich rzeczy dowiedział się Tim na ich nocnym spacerze, na który wyszli kiedy deszcz uspokoił się i jedyne co po sobie pozostawił to cudowna, orzeźwiająca woń oraz kałuże. Niebieskooki był niezwykle uradowany, że mógł jakoś pomóc nastolatkowi się uspokoić czy to zwykłą rozmową czy trzymaniem się za ręce dla dodania otuchy. Wyższy cieszył się, że po ich pierwszym pocałunku nie było między nimi nie zręcznie. Co prawda nie ustalili jasno co to w zasadzie znaczyło, jaka relacja wyrośnie teraz pomiędzy nimi, jednak jak na razie nie przejmowali się tym. Na wszystko przyjdzie jeszcze czas, wszystko prędzej czy później samo się ułoży, a oni będą mogli dokładnie określić typ tej relacji, choć skłaniali się ku jednej opcji.
Czekoladowooki rozpromienił się nieco i z zafascynowaniem opowiadał o swojej siostrze. Mówił o niej bardzo dużo. Niebieskooki zdobył tak bezcenne informacje jak to jakie było ulubione zwierzę blondynki jakim to była surykadka. Ulubiony kolor, fioletowy. Czy to, że od siódmego roku życia była zafascynowana tańcem. Mężczyzny nie nudziły takie wywody. Uwielbiał słuchać głosu Toby'ego, a widząc na jego twarzy szeroki uśmiech, nie mógł przestać się cieszyć gdzieś tam w duchu.
- Patrz! - zawołał nastolatek w pewnym momencie. Szarpnął wyższego za rękaw kurtki, wymachując palcem wskazującym pokazywał w kierunku placu zabaw. - Na dokładnie takim samym bawiłem się z Lyrą! - krzyknął uradowany. - Chodź! - puścił ubranie niebieskookiego i w zamian chwycił jego dłoń ciągnąc go w tamtym kierunku.
Było ciemno. Czerń, która ustępowała jedynie gwiazdą niczym damą, panowała na niebie. Więc nie musieli obawiać się, że przestraszą jakieś dziecko, gdyż wszystkie o tej porze powinny już smacznie spać.
Toby przeskoczył przez ogrodzenie, lądując na wilgotnym piachu, który natychmiast przykleił się do jego trampek. Tim zaś po prostu przeszedł przez furtkę. Skrzywił się lekko, kiedy poczuł jak grudki piasku wdzierają się do jego butów, nieprzyjemnie drażniąc jego stopy, które były ochraniane jedynie przez skarpetki, które dzielnie stawiały opór wrogowi.
Czekoladowooki podbiegł do dwuosobowej huśtawki. Przetarł czerwone, plastikowe siedzisko rękawem swojej bluzy, a kiedy było już suche to usiadł na nim z zadowoloną miną.
Starszy uśmiechnął się delikatnie, widząc jak jego towarzysz odpycha się od ziemi. Szybko przetarł drugie siedzenie i usiadł na nim, aby być bliżej chłopaka.
- Jak z dzieckiem. - powiedział mężczyzna. Nie było to jednak zirytowane westchnienie zmęczonego rodzica, a raczej rozczulenie infantylnością jaką emanował szatyn. Był niezmiernie szczęśliwy widząc go w takim stanie. Widząc jak chłopak buja się wysoko, jak wiat rozwiewa mu gęste loki.
- Ej! - odezwał się drugi. Był zdenerwowany, ale tylko na pozór, gdyż pod warstewką irytacji gościł śmiech. - Nie jestem dzieckiem! - zatrzymał się gwałtownie, robiąc wgłębienie w piachu swoją piętą.

CZYTASZ
W Podróży | TicciMask
FanficWizja misji o nieograniczonym czasie z osobą, o której nie wie się zbyt wiele nie prezentuje się zbyt dobrze, prawda? Dla dwójki proxy było to obojętne. Nie mieli o sobie żadnego zdania. Niezbyt często ze sobą rozmawiali. Zmienił to dopiero Slenderm...