To był ciężki czas dla Jody. Nie dość, że jej przyjaciel leżał w szpitalu walcząc o życie, to jeszcze jej ukochany Nill musiał być przykuty do łóżka szpitalnego, będzie musiał chodzić o kulach i będzie musiał przechodzić przez długą rehabilitację, żeby wrócić do pełni sił. Przepłakiwała całe noce, dając w ten sposób jakiś upust swoim emocją. Czuła się żałośnie płacząc, czy też becząc, jak ona to nazywała, ale co miała zrobić? Co miała uczynić, kiedy łzy praktycznie same wypływały z jej szarych oczu?
Teraz było tak samo, tylko z tą różnicą, iż miała przy sobie kogoś, kogoś kogo kochała całym swoim sercem. Wiedziała, że może to durne, ale naprawdę kochała Toby'ego. A teraz była wdzięczna, że siedział z nią i pozwalał wtulać się w swoje ramię i płakać niczym dziecko.
- Tak bardzo się cieszę, że ty jesteś cały. - odsunęła się od niego lekko, aby spojrzeć na jego twarz. Jej szare oczy, mokre od łez tak pięknie mieniły się w świetle Led'ów, tych samych, które były zapalone tego pamiętnego dnia, kiedy to blondynka zaczęła się do niego dobierać. Ja też, Jody, ja też, rzekł w myślach. Wolał nie myśleć co by się stało gdyby Tim nie ruszył mu na ratunek. Płomienie by go strawiły, po raz kolejny miały do tego okazję, ale ponownie ktoś wyciągnął do niego rękę, najpierw Slendermen, potem niebieskooki. - Okropnie się bałam kiedy długo nie wracałeś. - ułożyła mu swoją ciepłą dłoń na policzku. To ciepło było zupełnie inne, jakby parzące, nie mogło się nawet równać z tym, którym emanował jego przyjaciel. Gdyby mógł skrzywił by się, ale musiał nosić swoją maskę pełną czułości i radości. Teraz, na misji zdejmował ją tylko przy mężczyźnie, gdyż przed nim nie musiał udawać tych emocji, przy nim były one prawdziwe. Miał ochotę odsunąć się od niej. - Bałam się, że nie przeżyjesz. W ogóle jak ty to zrobiłeś? Strażacy powiedzieli, że było tam tylko dwóch chłopaków. - zmarszczyła brwi.
- Cóż. - uśmiechnął się chytrze, w głowie już od dawna miał ustaloną swoją wersję wydarzeń. - Po prostu kiedy ogień zaczął się rozprzestrzeniać to wyskoczyłem przez okno.
- Dlaczego do nas w tedy nie przyszedłeś? - zapytała z wyrzutem, ocierając dłonią zaciśniętą w pięść łezki, zaschnięte już na jej zaróżowionych policzkach.
- Dostałem wiadomość od swojego brata. - wiedział, że szarooka nie jest zbyt bystra, ani inteligentna, więc nie miał najmniejszych wątpliwości, iż nabierze się na to. - Napisał, że mnie opierdzieli jak zaraz nie wrócę, więc po prostu pobiegłem od razu do domu. Uziemiłby mnie w domu pewnie na jakiś tydzień i nie moglibyśmy się widzieć. - stopniowo ściszał głos, aby wywołać ciarki na grzbiecie dziewczyny, co sądząc po jej minie, przygryzionej wardze, to udało mu się to.
Tak jak myślał, blondynka nie zadawała żadnych pytań.
- Kocham cię, Toby. - wyszeptała stopniowo zbliżając się do niego. Kiedy była już blisko to musnęła wargami jego usta, stopniowo zwiększając nacisk.
Szatyn czuł się źle, czuł się okropnie nie komfortowo. Nie chciał tego robić, chciał się odsunąć, ale zmusił się do powolnego odwzajemnienia. Dyskomfort w całości nim zawładnął, że wszystkich sił starał się nie zesztywnieć.
Dziewczyna rozchyliła delikatnie swoje usta. Czyli powtórka z rozrywki, pomyślał. Z olbrzymią niechęcią wsunął język do jej jamy ustnej. Nie czuł niczego poza ekstremalnym zażenowaniem. Przy takich pocałunkach powinna być ta aura, ten magiczny czar, potrafiący omamić dwie osoby, nie potrafiące się od siebie oderwać, ale nie przez zwierzęcy popęd, a przez cudowne uczucie między nimi. Pomiędzy nią, a nim nie było ani tego ani tego, przynajmniej ze strony czekoladowookiego.
Ich języki tańczyły chaotyczny taniec, pełen śliny i dyskomfortu. Toby'emu przeszły nieprzyjemne dreszcze po plecach. Momentalnie zrobiło mu się zimno z zażenowania. Może jeśli wyobrazi sobie, że robi to z Tim'em to będzie mu choć trochę lepiej? W duchu wziął głęboki wdech. Starał się zmusić swoją wyobraźnię do tego. Starał się z całych sił. Wyobrażał sobie, że to niebieskooki zaczyna wygrywać tą walkę o dominację, że to niebieskooki zaczyna jeździć obślinionym językiem po jego zębach, dziąsłach, że to niebieskooki uśmiecha się chytrze, ale nie. To nie działało. Dobrze wiedział, że przed nim była Jody, że nie mógł tak po prostu pozbyć się dyskomfortu, to było uczucie, które potrafiło zostawać z ludźmi na długo, tygodnie, miesiące, lata.
CZYTASZ
W Podróży | TicciMask
FanfictionWizja misji o nieograniczonym czasie z osobą, o której nie wie się zbyt wiele nie prezentuje się zbyt dobrze, prawda? Dla dwójki proxy było to obojętne. Nie mieli o sobie żadnego zdania. Niezbyt często ze sobą rozmawiali. Zmienił to dopiero Slenderm...