Stał w łazience ciągnąc z całej swojej siły za skrawek sukienki swojej mamy.
- Mamo! - wykrzyczał starając się ją odciągnąć od jej dotychczasowego zajęcia. Łzy cisnęły mu się do oczu, widząc jak jego brat dusi się pod wodą.
Drugi chłopiec, blondyn, wziął głęboki wdech kiedy jego głowa została gwałtownie wynurzona z wanny. Zakaszlał i przez tą krótką chwilę dało się dostrzec na jego twarzy tak wiele. Paniczny strach, który tylko chciał skończyć już z tym wszystkim tańczył w jego miodowopiwnych oczach razem z nadzieją, która nie pozwalała mu odpłynąć i dać się otulić słodkiej śmierci. Zamiast tego zmuszała do wstrzymywania oddechu najdłużej jak tylko umiał i wyrywania się ze wszystkich swoich sił, choć nie miał ich wiele w końcu był tylko dziewięcioletnim chłopcem, rok młodszym od swojego brata.
Włosy kleiły mu się do twarzy przez co wyglądał jak zmokły pies , który ma dość otaczającego go świata, ale nie ma tyle odwagi by powiedzieć to na głos. Ciepłe łzy mieszały się z zimną kranówką.
- Mamo! - wykrzyczał ponownie mając nadzieję, że zareaguje na jego błagania. - On już nie może! - w końcu z jego oczu wyciekły słone łzy. Nie mógł tak po prostu patrzeć jak z jego brata uciekają resztki życia. - Mamo. - wydusił słabo.
Nagle usłyszał huk po, którym nastała ciemność. Pisnął przerażony, gdyż w tym intensywnym mroku nie mógł dostrzec ani swojej matki ani brata ani wanny. Dopiero po chwili do niego doszło, że to najprawdopodobniej wybuchająca żarówka wywołała ten stan.
Wziął wdech i wydech starając się uspokoić w oczekiwaniu na przyzwyczajenie się jego wzroku. Jednak to nie nadeszło. Czerń, wpatrywał się w nią już z dobre pół minuty. Zaczął panikować, nie znosił ciemności, kojarzyła mu się z tymi nieznośnymi krzykami i jękami z pokoju jego mamy, które tak go przerażały. Myślał zawsze, że to ci faceci co przychodzą do kobiety, kiedy noc zapad i robią jej coś złego. Coś co musi ją z pewnością zadawać masę bólu. Może i jego rodzicielka nie spełniała swojej roli najlepiej, ale na miłość boską chyba każdy bałby się gdyby słyszał tak przerażające dźwięki. Obawiał się, że owi mężczyźni przyjdą równiej do niego i jego brata i im też zrobią to co mamie. A przecież nie zasłużyli, byli okropnie spokojnymi dziećmi, którym wystarczy dać książkę, albo kredki i kartki i zajęli by się sobą na cały dzień, więc czemu ich ciała przyzdabiała masa siniaków?
Nie wiedział z, której strony dobiegały go krzyki matki, nawet się tym nie zainteresował, ponieważ jego myśli były opanowane przez liczne wyzwiska czy piski kobiety. Złapał się za głowę. Tak bardzo bolało go to wszystko. Nie chciał pamiętać tych złych chwil, które uczepiły się go jak rzep do psiego ogona, ale co miał poradzić? Za każdym razem, wracały nieważne czego by nie zrobił.
Do wrzasków doszło jeszcze drapanie w ściany, co dla dziesięcioletniego dziecka było przyprawiającym o zawał bodźcem, który sprawiał, że zaczął się nerwowo rozglądać, jednak ta uciążliwa czerń nie pozwalała mu niczego dojrzeć.
- Tim. - ten głos był delikatniejszy niż ostre syki jego matki. - Tim. - skupił się na tym głosie całkowicie starając się odgadnąć do kogo należy. Może do Hodie'ego? Nie on miał trochę niższy. Jego ojca? Też nie, on miał charakterystyczną przyjemną chrypkę. Ojca jego brata wymienionego powyżej? Raczej nie, co prawda niezbyt go pamiętał, ale wiedział, że mówił on jego imię w dość charakterystyczny sposób. Więc czyj? Był on delikatny, taki przyjemny dla ucha. Kto mógł takowy posiadać? - Ej! Tim! No wstawaj no!
Otworzył gwałtownie oczy i podniósł się do siadu. Jego policzki były mokre od łez, a wzrok błądził spanikowany po postaci, która znajdowała się tuż przy nim.
- To był tylko sen. - rzekł cicho szatyn, który wbijał swoje czekoladowe tęczówki w te blado niebieskie. Był mocno przejęty stanem, w którym znajdował się mężczyzna, dobrze wiedział jak nieprzyjemne potrafią być koszmary, jak bardzo potrafią oszukiwać mózg, gdyż choć wiemy, że to wszystko nie dzieje się naprawdę, że to tylko iluzja to i tak się boimy. - Już jest dobrze. - odgarnął mu ciemną grzywkę z mokrego od potu czoła. - Co ci się takiego śniło? - zapytał cicho. Jemu pomagało opowiedzenie komuś, najczęściej Natalie, która jako jedyna wiedziała co działo się u niego w domu, wiedziała jaki koszmar tym razem go nawiedził, albo najzwyklejsze w świecie przytulanie, to dawało chwilowe poczucie bezpieczeństwa.
Na te słowa kolejny potok łez spłynął po policzkach starszego. Nie chciał pamiętać tego co się wydarzyło tamtego dnia w łazience. To było okropne, patrzeć jak jego brat się dusi pod wodą.
- Przepraszam. - wymamrotał skruszony. Chciał mu pomóc, nie mógł patrzeć jak jego piękne blado niebieskie oczy są zalane łzami.
Niewiedząc co powinien zrobić po prostu przysunął się bliżej. Ich klatki piersiowe stykały się, przez co przyjemne ciepło ukuło ich obydwu. Młodszy zarzucił ręce za szyję starszego i zaczął uspokajająco głaskać go po tyle głowy.
Niebieskooki niepewnie objął go zaciskając dłonie na jego koszulce. Położył głowę na jego ramieniu dając się ukoić temu przyjemnemu ciepło. Było mu tak dobrze, tak miło, tak życzliwie. Od nikogo poza Hodie'm i swoim ojcem nie doświadczył takiej czułości, którą tak lubił. Mógłby siedzieć tak już do końca tej misji. Jego oddech zaczął się uspokajać.
Otworzył oczy kiedy do jego uszu dotarło ciche nucenie. Przyjemnie było go słuchać. Melodia była bardzo spokojna, pozwalała sobie być powolna, aby jej słuchacz mógł odpłynąć w jej objęcia i unormować oddech.
- Nucisz? - zapytał tak cicho, że pomyślał, że nawet tego nie wypowiedział.
- Mhm. - odmruknął. - Ułożyłem ją kiedyś z moją siostrą. - westchnął lekko na jej wspomnienie. Tak bardzo ją kochał. Dokładnie pamiętał jak dostał ataku paniki i blondynka przytuliła go mocno do siebie i zaczęła nucić. Improwizowała co on wyczuł od razu, więc przyłączył się do niej, w ten sposób pomagając jej ułożyć tą melodię, którą od tej pory zawsze nucili w takich sytuacjach. - Mi zawsze pomaga, więc stwierdziłem, że może tobie też. - odszeptał cicho, czując, że znowu popełnił gafę. Chciał już się odsunąć, ale przeszkodziły mu w tym słowa starszego:
- Możesz nucić dalej, - odparł. - to uspokajające. - uśmiechnął się delikatnie.
Toby w duchu odetchnął z ulgą, po czym dokończył przerwaną czynność.
⚫◼⚫
Wiem, że rozdział ten nie jest najwyższych lotów, ale był częścią następnego, jednak w trakcie pisania zdałam sobie sprawę z tego, że wyjdzie mi trochę za długi. Więc teraz publikuję ten zacny skrawek następnego rozdziału.
Data opublikowania: 23.09.21
CZYTASZ
W Podróży | TicciMask
FanfikceWizja misji o nieograniczonym czasie z osobą, o której nie wie się zbyt wiele nie prezentuje się zbyt dobrze, prawda? Dla dwójki proxy było to obojętne. Nie mieli o sobie żadnego zdania. Niezbyt często ze sobą rozmawiali. Zmienił to dopiero Slenderm...