Biuro Gunter'a i Diany było duże, zimne. Szare ściany, biała podłoga nadawały jakiegoś dziwnego klimatu. Dwa biurka były zawalone jakimiś papierami, które to najbardziej zainteresowały Tim'a.
Mężczyzna podszedł do nich, omijając czarny niczym smoła dywan.
Ściągnął plecak ze swoich ramion, rozpiął go i wepchnął wszystkie kartki jakie wpadły mu w ręce. Otwierał szafki i to co wydało mu się najważniejsze wpakowywał.
Kiedy cały pokój był już przejrzany, wszelkie regały, szuflady, skrytki, nie kryły już przed nim tajemnic, postanowił się zbierać, jednak coś mu nie pozwalało. Jego szósty zmysł uaktywnił się. Coś było nie tak, nie wiedział co, ale coś na pewno. Jak tamtego dnia, kiedy to samo uczucie kazało mu śledzić czekoladowookiego.
Niepokój wstrząsnął jego ciałem, w głowie pojawiły się nie jasne myśli, bał się o Toby'ego. Już chciał wybiec z biura i poszukać nastolatka, kiedy dostrzegł coś za oknem. Jakby błysk światła, było ono słabe, ledwo widoczne, ale zwracające na siebie uwagę.
Podbiegł do okna, opierając się o parapet. Jego oczy jakby pociemniały, kiedy dostrzegł straszliwy widok. Serce zabiło mu mocniej, widząc Nill'a z latarką w ręku, Don'a kopiącego jakiś dół i Toby'ego. Na widok szatyna źrenice jakby mu się rozszerzyły. Chłopak był nie przytomny, nie ruszał się nie bronił, po prostu leżał. Co prawda z tej odległości niebieskooki nie mógł go dokładnie dostrzec, ale to nie przeszkodziło mu w podjęciu natychmiastowej decyzji.
Niczym strzała wyleciał na korytarz natychmiast biegnąc do ogrody.
Musiał uratować swojego księcia.
⚫▪⚫
- Nill! - to było pierwsze co usłyszał po otworzeniu oczu. Czerń pomału znikała z jego pola widzenia. - Tu wystaje jakiś pręt! - krzyk Don'a nieprzyjemnie wdarł się do jego uszu. Zamruczał niezadowolony.
- No i?! To nie ma znaczenia!
Gdyby czół ból pewnie złapałby się za głowę, nie, zaraz, nie mógł. Ręce miał związane smyczą. Przeraził się, szczerze się przeraził, a kiedy doszło do niego, iż zimny niczym lód metal styka się z jego twarzą, miał wrażenie, że szybko bijące serce podeszło mu do gardła i obijało się o nie, aby uciec do kogoś kto byłby w stanie je obronić przed całym światem. Pobladł nagle. Źrenice rozszerzyły mu się w szoku. Zaczął się miotać, wszystko, aby zdjąć z siebie kaganiec. Do jego głowy napłynęły wspomnienia związane z tamtym feralnym dniem. Kiedy bardzo dosadnie uświadomiono mu, że jest tylko nic nie wartym kundlem, którego nikt nigdy nie kochał. Który musi chować się za starszą siostrą, bo sam nie umie się obronić. Błyskawicznie obrócił się na drugi bok, kiedy poczuł szturchnięcie. Zjeżył się i zawarczał na widok Nill'a, który dotknął go jedną ze swoich kul.
- Dobrze, że się obudziłeś. - uśmiechnął się w ten swój klasyczny, złośliwy sposób. - Będzie bardziej efektownie.
Toby milczał czekając na rozwój sytuacji. Był zbyt oszołomiony, aby krzyczeć z resztą w obecnej sytuacji było to bardzo nie rozsądne. Mógłby tym kogoś tutaj zwabić i wtedy to on miałby problemy. W końcu to on się włamał, a blondyni się tylko bronili.
Zielonooki spojrzał na szatyna zmieszany, jakby nie wiedział co ma zrobić. Było mu trochę wstyd, czuł się głupio. Czuł się jak najstraszliwszy przestępca jakiego w ogóle można sobie wyobrazić. Miał wrażenie, że staje się taki sam jak Toby. Staje się mordercą. A przecież on nie chciał taki być. Serce mu się krajało, widząc jak Czekoladowooki miota się jak rozszalałe zwierzę. Było mu źle, tak bardzo źle.
- Dobra choć tu! - zawołał piwnooki i machnął kulą. - Trzeba go jakoś przenieść.
Młodszy powolnym krokiem podchodził do chłopaka leżącego na ziemi. Z każdym krokiem sumienie gryzło go coraz bardziej. Nabierał powietrza w puca, aby dodać sobie nieco odwagi. Czuł jak pot spływa mu po czole, plecach, dłoniach.
CZYTASZ
W Podróży | TicciMask
FanfictionWizja misji o nieograniczonym czasie z osobą, o której nie wie się zbyt wiele nie prezentuje się zbyt dobrze, prawda? Dla dwójki proxy było to obojętne. Nie mieli o sobie żadnego zdania. Niezbyt często ze sobą rozmawiali. Zmienił to dopiero Slenderm...