Podał im teczkę o kolorze czarnym. Wyższy z szatynów od razu po nią sięgnął. Niższy jedynie bawił się rękawami swojej białej koszuli.
~ Czas na wykonanie tej misji jest nieograniczony. ~ lekko wzdrygnęli się, słysząc lodowaty, śmiertelnie poważny głos w swoich głowach. ~ Nie wolno wam nikogo zabić. ~ zdziwili się trochę. Zazwyczaj podczas wykonywania swoich obowiązków nie obywało się bez rozlewu krwi, do której zdążyli się już przyzwyczaić. ~ Nie chcę, aby wybuch skandal. To jest bogata rodzina, mająca duże wpływy, więc na pewno ktoś zainteresował by się ich zniknięciem. ~ szatyni pokiwali głowami w geście zrozumienia. ~ Macie wykraść kilka dokumentów, ale tak, aby nikt się nie zorientował. I jeśli zawiedziecie... ~ mówiąc te słowa przejechał swoim palcem po szyi. Mężczyźni przełknęli głośno ślinę. ~ Możecie wyjść. ~ skończył, a szatyni pośpiesznie wstali z foteli i skierowali się do dużych drewnianych drzwi.
- Co za bufon. - mruknął pod nosem niższy na co drugi zaśmiał się cicho.
- Wiesz, że on czyta w myślach? - przypomniał swojemu koledze, który przypomniawszy sobie o tym wytrzeszczył lekko swoje czekoladowe oczy. Wyższy znów zachichotał sam do siebie. - Dobra, sprawdźmy akta tej rodziny. - powiedział i otworzył teczkę.
Była to czteroosobowa rodzina. Kobieta o imieniu Diana Greenson, lat czterdzieści dwa, mężatka. Mężczyzna o imieniu Gunter Greenson, lat czterdzieści, żonaty. Dziewczyna o imieniu Jody, lat siedemnaście, chłopak o imieniu Don, lat piętnaście.
Był również dokładny opis ich rutyn. Dokładny opis zabezpieczeń, wszelkich alarmów, kamer.
Czytając te informacji czuli jak spada na nich ciężar, który ciężko będzie unieść. Ta misja nie wydawała się zbyt łatwa.
⚫▪⚫
Cześć i czołem!
Mam nadzieję, że zainteresował was prolog.
Z góry mówię, że nie wiem jak często będą publikowane rozdziały, ponieważ jest to książka, którą piszę pobocznie.Data opublikowania: 12.07.21
CZYTASZ
W Podróży | TicciMask
FanfictionWizja misji o nieograniczonym czasie z osobą, o której nie wie się zbyt wiele nie prezentuje się zbyt dobrze, prawda? Dla dwójki proxy było to obojętne. Nie mieli o sobie żadnego zdania. Niezbyt często ze sobą rozmawiali. Zmienił to dopiero Slenderm...