🥀~Rozdział 26~🥀

5.4K 139 9
                                    

🥀~Błagam nie przypominają mi o nim~🥀

Perspektywa Carmen

Patrzyłam jak Emy spokojnie śpi, kiedy nagle poczułam czyjąmś rękę na ramieniu. Wzdrygnęłm się i kolejne wspomnienia zalały moją głowę.

Viktor też tak zawsze robił, kiedy mnie uderzył. Zawsze zapewniał, że to ostatni raz i na kolejny raz dawał mi kwiaty...

Nawet nie wiem, kiedy łzy zaczęły płynąć, po moich policzkach. Wspomnienia były straszne, nigdy pewnie ich się nie pozbęde.

— Carmen...— usłyszałam nagle, dzięki czemu wyrwałam się z przeszłości.

Spojrzałam na Williama, który wpatrywał się we mnie intensywnie i wymalowaną troską.

— Ja...ja.. — próbowałam coś powiedzieć, ale nie potrafiłam.

Meżczyzna widząc w jakim jestem w stanie, złapał mnie za rękę i powoli zaczął kierować do salonu.

Usiedliśmy na kanapie, jednak nagle William wziął mnie na swoje kolana, a ja instyktownie się w niego wtuliłam.
Po kilku minutach udało mi się uspokoić i spojrzałam jeszcze raz na mężczyznę.

— Przepraszam... — odparłam i chciałam wstać, ale mi nie pozwolił.

— Nie masz mie za co, przepraszać..., co się stało? — zapytał z troską.

— Po prostu przypomniało mi się jedno z spomnień, o których chciałam zapomnieć. — wyjaśniłam.

— Ma to coś wspólnego z ojcem, Emy? — zapytał, a mnie coś uderzyło. — Wybacz, nie chciałem być wścibski.

— Nie...masz rację, jest to związane z ojcem mojej córki. —odparłam.

Przez sekunde poczułam, jak William się wspioł, albo mi się wydawało...

— Jeśli chodzi o to co się stało nie dawno, chciałem przeprosić, nie chciałem, żeby teraz coś popsuło się między nami. Jeśli będzie to wpływało na wiezy twoje i tatę małej...

— Błagam nie przypominaj mi o nim. — wyznałam.

Mężczyzna zmarszczył brwi i przez chwilę mi się przyglądał, jakby intensywnie nad czymś myślał.

— Dobrze, wybacz...— odparł. —Już o nim nie mówmy, byłem tylko ciekawy, czy...

Wzięłam głęboki wdech, po czym szybko powiedziałam.

— Ojcem małej, jest Viktor.

Kiedy powiedziałam imię, mojego byłego chłopaka, William za nie mówi.

— Przepraszam, gdybym wiedział, nie spytałbym się. — wyznał.

— Nie Twoja wina, dlatego teraz nie daje mi spokoju, chcę ją ode mnie zabrać. Kupiłam dom, żeby w razie czego pokazać sądowi,że stać mnie na wychowanie córki. Nie mam pojęcia co zrobię, kiedy zabierze mi ją...

— Ci...,już dobrze jestem obok Ciebie. — powiedział od razu i przytulił mnie.

—Dziękuje, William. Naprawdę dziękuje za wszystko co dla mnie, dla małej robisz. — wyszeptałam.

— To nic..., zawsze będę to robić.

— Dlaczego to robisz...,mógłbyś mieć spokojne życie i nie martwić się o nas...

— Carmen, bo jesteście dla mnie ważne. Traktuje was jak prawdziwą rodzinę. — wyznał i nagle jego usta znalazły sie na moich.

I w tym momencie pierwszy raz w życiu czułam się tak bezpiecznie w jego ramionach...

******
Witajcie kochani
Kolejna część dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️

"𝐍𝐚𝐮𝐜𝐳 𝐦𝐧𝐢𝐞"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz