🥀~Rozdział 50~🥀

5.1K 118 9
                                    

🥀~ Będziemy uważać...~🥀

Perspektywa Williama

Dzisiaj nadszedł dzień, kiedy znowu będziemy mieć w ramionach malutką.

Siedzieliśmy wraz z mężczyzna w krzakach i nasłuchiwaliśmy.

Wcześniej zadzwoniłem do mojego przyjaciela, a ten obstawił cały teren, dzięki temu wiedzieliśmy, że Viktor nam już nie wymknie.

Carmen wraz moim bratem uparli się też jadą, próbowałem ich przekonać, ale użyli takich argumentów, że przepadłem.

— Gotowy? — zapytał mój przyjaciel.

Dał mi słuchawkę, dzięki czemu bez problemu mogłem się z nim się skontaktować.

— Tak. — wyznałem.

— Dobra, przed wami jest mała szczelina, bez problemu się przez nią przeciągniecie.

Kiwnąłem głową i razem z moim towarzyszem ruszyliśmy do wejścia kryjówki Viktora.

Na całe szczęście udało nam się przecisnąć przez szczelinę.

— Dobra, jesteśmy w środku. — szepnął do słuchawki.

— Teraz idź prosto, uważajcie na Viktora, jak mówi mój człowiek jest w środku.

— Będziemy uważać. — mówiąc to odruchowo złapałem za pistolet z tyłu moich pleców.

— To tutaj do mnie zaczął wymierzać z broni. — wyznał mężczyzna.

Kiwnąłem głową i razem szliśmy korytarzem, jednak nagle usłyszeliśmy czyjeś kroki, a po chwili światło rozświetliło pomieszczenie.

— Cholera. — syknąłem widząc znienawidzonego mężczyznę przede mną.

— Witam, witam w mojej posiadłości, myślałem, że będziecie szybciej. — zaśmiał się szaleńczo.

— William. — usłyszałam głos Carmen w słuchawce. — Błagam uważaj.
Wiedziałam, że cała się trzęsie.

— Może od razu się poddaj Viktor, nas jest dwóch, a ty jeden. — zacząłem.

— To, że masz tego człowieka, że ja nie mam przewagi. Chyba mam coś, po co tutaj przyszliście. — po tych słowach, pstryknął palcami, a przed nami pojawiła się Emy wraz z Sarah.

— Tatuś. — pisknęła malutka i próbowała się wyrwać.

— Już dobrze, słoneczko, zaraz będziesz wolna. — wyznałem.

— Ojej, ojej jakie to wzruszające, zaraz się po płacze. — zaczął Viktor. — Teraz przyjemniejsza część. — mówiąc to wymierzył w naszą stronę pistoletem.

Przełknąłem ślinę i próbowałem zachować zdrowy rozsądek.

— Odłóż błoń, Viktorze. — zacząłem.

— A kto mnie podtrzyma, kiedy Cię zabije Carmen i ten dziecior będą moi i z chęcią będą na mnie zarabiać. — zaśmiał się.

Czyli to był jego plan, chciał po prostu je wsiąść do siebie, żeby dostawał pieniądze. Wściekłość mnie zalała. On chciał je sprzedać!

Nagle w słuchawce usłyszałem, jak ktoś woła Carmen i mojego brata, już wiedziałem, że wybiegli z samochodu.

— Nie dam Ci ich skrzywdzić. — syknąłem.

— Zobaczymy, Emy powiedz pa pa swojemu tacie. — warknął.

Przygotowałem się na strzał i powoli wyciągałem swój pistolet, jednak to co później się stało mną wstrząsnęło.

Pistolet wystrzelił i kiedy myślałem, że wycelował w nas, okazało się coś innego...

Sarah leżała nieprzytomna przed Viktorem, a ten leżał na podłodze.

Otrząsnąłem się i szukałem wzrokiem malutkiej. Tak samo jak mężczyzna obok mnie.

— Tatusiu. — załkała i dostrzegłem ją przy ciałach Sarah i Viktorach. Szybko pobiegłem do niej i mocno przyciągnąłem do siebie.

— Już jesteś bezpieczna, skarbie. — wyszeptałem.

I w tym samym momencie przybiegli do nas Carmen i mój brat.

Razem przytuliliśmy się do siebie. W końcu wszystko jest w porządku.

Bo zawsze trzeba wierzyć, że będzie lepiej, a w rodzinie siła...

*******
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️

Kochani już przed nami został tylko epilog...

"𝐍𝐚𝐮𝐜𝐳 𝐦𝐧𝐢𝐞"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz