🥀~Rozdział 18~🥀

6.3K 161 6
                                    

🥀~Nie ma takiej sprawy...~🥀

Perspektywa Williama

Obudziło mnie lekki jak piórko dotyk, otworzyłem oczy i mój wzrok poleciał na Emy, która patrzyła na mnie swoimi dużymi oczami.
W pokoju panował jeszcze pół mrok, co świadczyło, że jeszcze jest noc.

— Co się dzieje, malutka? — spytałem łagodnie.

— Nie mogę spać. — szepnęła. — Przepraszam nie będę przeszkadzać, już pójdę.

Zmarszczyłem brwi, nie wiedząc o co chodzi, ale później przypomniałem sobie, że razem z Carmen usnęliśmy na kanapie.

— Nie przeszkadzasz, słońce. Chodź tutaj. — machnąłem ręką.

Malutka od razu się rozweseliła. — Bardzo dziękuje. — pisnęła.

Uśmiechnąłem się i pomogłem dziewczynce wejść na kanapę.

Przytuliła się do mnie, a ja przez chwilę patrzyłem jak spokojnie zasypia.

Naprawdę nie było mi już nic potrzebne do szczęścia.

Perspektywa Carmen

Obudziły mnie promienie słoneczne, które powoli wpadały do pomieszczenia. Chciałam się podnieść, ale uniemożliwiał mi, w tym ciężar na moim biodrze.

Spojrzałam i zauważyłem Williama, a obok niego malutką. Zdziwiłam się trochę, ale był to naprawdę uroczy widok.

— Dzień dobry. — powiedział mężczyzna.

— Hej. — odparłam i czułam jak na policzkach wkrada mi się czerwień. —  Co tutaj robi Emy?

— Nie mogła spać, dlatego przyszła do nas. — wyjaśnił i odruchowo objął dziewczynkę, żeby nie spadła.

— Dziękuje. — odparłam.

— Za co? — spytał zdziwiony.

— Zaopiekowałeś się moją córeczką i wczoraj się z nią bawiłeś. Naprawdę to doceniam. — wyjaśniłam, a potem się podniosłam.

— Nie ma sprawy, takim aniołkiem można się cały czas bawić. — powiedział, a ja lekko się uśmiechnęłam.

Poszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać śniadanie. Wcześniej dostrzegłem karteczkę od mojej przyjaciółki, że pojechali po coś do sklepu.

Westchnęłam cicho, dzisiaj postanowiłam spakować się. Cieszyłam się, że William złapał dobry kontakt z malutką, jednak z drugiej strony trochę się martwiłam. Bałam się, że malutka zbyt bardzo się do niego przyzwyczai, a jak odejdzie będzie smutna. Nie chciałam, żeby znowu przeżywała smutek. Nie zasługuje na to.

Z rozmyśleń wyrwał mnie śmiech malutkiej, przez to odruchowo się uśmiechnęłam. Wlałam mleko do płatków i włączyłam czajnik.

— Część mamusiu! — zawołała malutka, która weszła razem z Williamem na rękach.

— Hej skarbie. Wyspałaś się? — zagadnęłam.

— Tiak. — uśmiechnęła się, kiedy mężczyzna usadowił ją na krześle.

Naprawdę ten widok był uroczy.

— Chcesz herbatę, czy kawę? — powiedziałam do Williama.

— Mogę kawę, wybaczcie ale będę musiał za niedługo iść. — powiedział po chwili,kiedy razem jedliśmy śniadanie. — Jednak zadzwoń do mnie, kiedy będziesz przenosić rzeczy, to wam pomogę.

— Nie chcę Cię wykorzystywać, na pewno masz dużo pracy...— zaczęłam.

— No co ty. — machnął ręką. — Prawda bąbelku.

— Tiak! — zawołała Emy.

Pokręciłam głową. — No dobrze. Dziękuje Ci. — uśmiechnęłam się w jego stronę, co od razu odwzajemnił.

Kiedy zjedliśmy William zaczął iść do wyjścia, a my tuż za nim.

— Do widzenia i dziękuje za pieska. — powiedziała Emy i od razu przytuliła się do mężczyzny.

— Pa, bąbelku. — wyszeptał. — Do zobaczenia, Carmen.

— Do zobaczenia i dziękuje bardzo. — odparłam.

Puścił Emy i podszedł do mnie, całując lekko w policzek.

— Nie ma za co. — uśmiechnął się, po czym wyszedł.

Pokręciłam głową, po czym spojrzałam na moją córeczkę.

Uwielbiałam takie dni, szkoda, że nie wiedziałam co się jeszcze wydarzy.

*********
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️

"𝐍𝐚𝐮𝐜𝐳 𝐦𝐧𝐢𝐞"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz