🥀~Rozdział 40~🥀

4.7K 119 2
                                    

🥀~Nie płacz, skarbie...~🥀

Perspektywa Williama

Ostatni tydzień minął nam spokojnie. Na zmianę z Edmuntem odwoziliśmy malutką do przeczkola, jednak od kilku dni Emy jest naprawdę cicha. Jeszcze jej takiej nie widziałem, zawsze była rodasna i szczęśliwa.

Te myśli w ogóle nie chcą opuścić mojej głowy, dlatego udałem się do sypialni, gdzie Carmen odpoczywała.

Otworzyłem powoli drzwi i wszedłem do środka.

— Hej. — odparłem i usiadłem obok niej.

— Część, coś się stało? — zapytała, odkładając książkę.

— Chciałem się zapytać, co się dzieje, z Emy? — zapytałem ostrożnie.

— A co się dzieje? — wiedziałem, że nie mówi my prawdy.

— Nie widzisz jak się zachowuje? — ciągnąłem. — Jest smutna i nie cieszy się tak jak zwykle...

— Na pewno jej zaraz przejdzie.— odparła wzruszając ramionami i spuszaczając głowę.

— Widzę, że nie chcesz mi powiedzieć prawdy. Martwie się o nią. — wyznałem.

— Dlaczego? — na te słowa spojrzała na mnie.

— Jesteście dla mnie ważne...— zacząłem. — Carmen chciałem Ci to powiedzieć od dłuższego czasu.— spojrzałem na kobietę, czy aby na pewno mnie słucha, na szczęście tak było. — Jesteś dla mnie najważniejsza, tak samo jak malutka. Stałyście się moją rodziną. Martwie się o was, nie chcę żeby wam coś się stało. — wyznałem. — Po prostu was kocham, naprawiłyście mnie. Wcześniej byłem bezdusznym milionerem, przez mój związek z Sarah stałem się bez serca... Kiedy najbardziej jej potrzebowałem odeszła. Myślałem, że każda kobieta jest taka, ale ty mnie uświadomiłaś, że jest inczej.

— William...— mówiąc to zobaczyłem spływającą łze po jej policzku.

— Nie płacz, skarbie.— wyszeptałem i starłem łze.

— Jeszcze nikt tak do mnie nie powiedział, ja też do Ciebie czuję to samo, ale boję się, że to może odbić się na małej..., nie chcę żeby przeżywała znowu traumę, już dość wycierpiała. Jeśli się pokłócimy i rozstaniemy, to odbije się na Emy.

Była naprawdę dobrą matką, nikt nie mógł temu zaprzeczyć.

— Emy nic się nie stanie, kocham ją jak własną córkę. — powiedziałem.

Carmen spojrzała na mnie i teraz całkiem się wzruszyła.

Przyciągnąłem ją do siebie i składałem pojedyncze pocałunki na jej głowie.

—  William dziękuje za wszystko. — wyszeptała i lekko się odchyliła.

— To ja dziękuje. — wyszeptałem.

Przyglądaliśmy się przez chwilę, aż nasze usta się złączyły....

— Bądź ze mną. — wyszeptałem, między pacałunkami.

Carmen spojrzała na mnie, po czym lekko się uśmiechnęła.

— Dobrze. — powiedziała również cicho jak ja.

Uśmiechnąłem się szeroko, po czym znowu ją pocałowałem.

Przed domem

Mężczyzna przyglądał się jak jego wrogowie się całują. Nie szczędził przy tym szaleńczeho śmiechu.
Był już pewien, że jego plan na pewno się spełni.

Po kilku minutach w końcu odjechał z piskiem opon do swojego lokum...

******
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️

"𝐍𝐚𝐮𝐜𝐳 𝐦𝐧𝐢𝐞"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz