🥀~Gdzie Emy?~🥀
Perspektywa Carmen
Jakimś cudem udało mi się wyrobić w czasie i teraz stoję przed biurem szefa. Miałam naprawdę złe przeczucia. Naprawdę nie mogłam stracić tej pracy.
Nie pewnie zapukałam do brązowych drzwi.
- Wejść! - krzyknął
- Dzień dobry szefie..- zaczęłam wchodząc do pomieszczenia.
- Siadaj, muszę Ci coś powiedzieć. - usiadłam przed jego biurkiem. - Otóż już tutaj nie pracujesz, klub mało zarabia i muszę się pozbyć, niektórych pracowników. Jeśli Cię to pocieszy to nie tylko ty wylatujesz.
- A-ale szefie, przecież Pan wie, że potrzebuję pieniędzy...
- Wiem, ale nic na to nie poradzę. Jesteś jeszcze młoda znajdziesz sobie pracę.
- Ale...
- Żadnych "ale". Do widzenia Carmen.
- Do widzenia.. - po tych słowach wstałam i wyszłam.
Łzy cisnęły mi się do oczu. Co ja teraz zrobię? Z pensji jako sprzątaczki ledwo wystarczy mi na czynsz, jedzenie, a co dopiero z innymi rzeczami..
Wyciągnęłam wibrujący telefon, spojrzałam na wyświetlacz i była tam wiadomość od mojej przyjaciółki.
Są w parku, lekko na tą wiadomość się uśmiechnęłam. Emy uwielbiała być na powietrzu.
Droga nie zajęła mi długą, od razu dostrzegłam Elizabet i Toma, który pewnie do nich dołączył.
Podeszłam do nich, przytulając się na powitanie.
- Hej, gdzie Emy? - spytałam, bo nie mogłam nigdzie jej znaleźć.
- Jest w piaskownicy. Opowiadaj jak u szefa. - spojrzała na mnie Elizabet.
- To wy sobie pogadajcie, a ja idę do małej. - wtrącił się Tom.
- Pewnie. - uśmiechnęła się w jego stronę moja przyjaciółka. - To opowiadaj. - powiedziała, kiedy chłopak odszedł od nas.
- Zwolnili mnie z pracy... Co ja teraz zrobię? - zakryłam rękami twarz. - Nie utrzymam nas z takiej małej pensji.
- Hej spokojnie. Masz nas, może wprowadzicie się do nas mamy duży dom. Tom jest zauroczony, malutką, a poza tym już dawno mieliśmy was się o to zapytać.- uśmiechnęła się w moją stronę.
- Nie chce być dla was ciężarem.. Poza tym macie swoje życie...
- Natychmiast przestań. Jesteś dla nas jak rodzina, a Emy jest prze kochana.
- Dziękuje bardzo. Ja się nigdy nie od wdzięczę.
- Rodzina sobie pomaga. - przytuliłyśmy się do siebie.
- Mamusia! - krzyknęła Emy na rękach Toma.
- Hej kochanie. - przyjęłam swoją córkę na ręce. - Emy zamieszkamy na chwilę u cioci Elizabet i wujka Toma, dobrze?
- Jupi! Wujek Tom i ciocia Elizabet! -Jak można nie kochać tą malutką kruszynkę. Powiedzie mi.
Emy jeszcze sobie pobiegała, po placu zabaw. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, kiedy widziałam ją taką szczęśliwą.
Postanowiliśmy, że jeszcze tą noc spędzimy w starym mieszkaniu, a jutro się przeprowadzimy do nich. Byłam im bardzo wdzięczna. Postaram się znaleźć dla nas nowe mieszkanie, kiedy już znajdę pracę.
Kiedy wracałyśmy ze spaceru, Emy zaczęła biec za wiewiórką, która wyskoczyła przed nami.
Nagle straciłam ją z oczu. Zaczęłam się denerwować i bać. Rozglądałam się we wszystkie strony i nigdzie jej nie było. Zaczęłam ją wołać, ale nic to nie dawało. W głowie miałam już najciemniejsze scenariusze. Jednak, gdy usłyszałam kroki, zauważyłam moją córeczkę, która szła za rączkę z jakimś mężczyzną.
- Mamusia! - krzyknęła i podbiegła do mnie, wpadając w moje ramiona.
- Kochanie, nie rób tak więcej, wiesz jak się martwiłam o Ciebie.
- Pseplasam, już więcej tak nie zrobię.
- Nie oddalaj się - pogłaskałam ją po główce. - Dziękuje Panu. - wyprostowałam się, spoglądając na mężczyznę. Był naprawdę przystojny.
- Nie ma sprawy. Ma Pani słodką córeczkę, proszę na nią uważać. Miłego dnia - po tych słowach odszedł.
Pokręciłam głową i razem z córeczką udałyśmy się do domu. W głowie, jednak nadal miałam wygląd tego mężczyzny.
Kiedy wracałyśmy miałam dziwne uczucie, że ktoś nas obserwuje....
**********
Witajcie
Kolejna część dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️
CZYTASZ
"𝐍𝐚𝐮𝐜𝐳 𝐦𝐧𝐢𝐞"
Roman d'amourCarmen przeżyła nie jedno w swoim życiu. Kiedy zaszła w ciążę, jej własni rodzice wyrzucili ją z domu, gdyby nie jej przyjaciółka to wylądowałaby na ulicy. William jest miliarderem, o którym każdy słyszał. Ma nie ciekawą przeszłość, o której pragni...