🥀~Jesteśmy jak rodzina...~🥀
Perspektywa Williama
Nie mam pojęcia ile tak siedzieliśmy, ale po pewnym czasie usnąłem, a obudziło mnie lekkie szturchanie.
Otworzyłem oczy i spojrzałem, kto mnie obudził. Poprawiłem malutką, która nadal spała, wtulona we mnie.
— Może już wejść do pacjentki, za niedługo może się obudzić. — wyznała, po chwili pielęgniarka.
— Dziękuje, Pani. — odparłem.
Pielęgniarka pokiwała głową po czym odeszła, zapewne do swoich kolejnych obowiązków.
Szturchnąłem brata, a ten od razu się obudził.
— Co się stało? — szepnął.
— Wejdę do Carmen, mógłyś podtrzymać, malutką? — powiedziałem cicho, żeby nie obudzić małej.
— Pewnie. — odparł i lekko wziął ode mnie dziewczynkę.
Uśmiechnąłem się lekko i ruszyłem do wejścia sali Carmen.
Kiedy mój wzrok wyłapał kobietę, przeraziłem się. Wokół głowy miała białą opaskę i była strasznie blada.
Usiadłem na stołku, który znajdował się obok łóżka.
— Skarbie, proszę obudź się.. — wyszeptałem. — Wszyscy się marywimy o Ciebie. Emy jest z nami cała i bezpieczna. Znajdę tego mężczyznę, który Ci to zrobił.
Po tych słowach złapałem ją za rękę i lekko ścisknąłem, żeby dodać jej sił.
Patrzyłem przez kilka minut, na jej twarz i już chciałem wrócić do mojego brata i małej, jednak poczułem jak ściska moją rękę.
Na ten gest moje serce zaczęło mocniej bić.— Kochanie, słyszysz mnie? — szepnąłem.
Patrzyłem na kobietę mając nadzieję, że w końcu zobacze jej oczy.
— Skarbie, wieżę, że uda Ci się obudzić. — wyznałem.
Po kilku chwilach dostrzegłem ruch powiek kobiety i nagle Carmen otworzyła swoje piękne oczy.
Usiadłem obok nie i lekko gładziłem jej dłoń.
— W-william...— szepnęła.
— Jestem tutaj, skarbie. — wyznałem.
Carmen spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła.
— Dziękuje, że wtedy przyszedleś i mnie uratowałeś...— wyznała.
— Nie masz mnie za co. Zawsze będę Cię chronić i malutką.
Na moje słowa kobieta, zrobiła wielkie oczy i już wiem o co chodziło.
— Jest bezpieczna nie bój się, siedzi razem z moim bratem przed salą.
— Dziękuje, tak dużo Ci zawdzięczam. —mówiąc to w jej oczach dostrzegłem łzy.
— Nie ma sprawy, kochanie. Kiedy wyjdziesz ze szpitala od razu się do nas wprowadzacie. — odparłem stanowczo.
— Ale...
— Żadnych "ale". Będziecie bezpieczniejsze u mnie. — wzynałem.
Carmen już nic nie powiedziała tylko lekko się uśmiechnęła.
— Jest Pan naprawdę uparty. — powiedziała, a ja lekko się zaśmiałem.
Nagle do sali wpadła malutka i od razu do nas pobiegła, a za nią mój brat.
— Przepraszam, ale już nie umiałem jej zatrzymać. — powiedział podchodząc do nas. — Witaj Carmen.
— Mamusia. — załkała Emy.
Podniosłem malutką i posadziłem obok jej mamy. Dziewczynka od razu się w nią wtuliła.
— Już dobrze, Emy. Nic mi nie jest. — powiedziała kobieta. — Dziękuje bardzo, że się nią zajeliście.
—Jesteśmy jak rodzina, a rodzina sobie pomaga. — wyznalem razem z bratem.
Nie wiedziałem, jak te słowa za niedługo staną się prawdziwe...
******
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️
![](https://img.wattpad.com/cover/263442889-288-k145510.jpg)
CZYTASZ
"𝐍𝐚𝐮𝐜𝐳 𝐦𝐧𝐢𝐞"
RomanceCarmen przeżyła nie jedno w swoim życiu. Kiedy zaszła w ciążę, jej własni rodzice wyrzucili ją z domu, gdyby nie jej przyjaciółka to wylądowałaby na ulicy. William jest miliarderem, o którym każdy słyszał. Ma nie ciekawą przeszłość, o której pragni...