Pani mamo Decker, jest problem

257 29 4
                                    

Rano nie było już przy mnie dziewczyny. Wstałem i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nikogo nie widziałem. Sięgnąłem po szlafrok, ubrałem go i ruszyłem do barku nalać sobie mojego ulubionego napoju. Oparłem się o niego ze szkłem wypełnionym bursztynowym trunkiem i spojrzałem przed siebie. Tam zauważyłem moją panią detektyw. Podszedłem do niej i oparłem się o barierkę tuż obok niej.

-Witaj panno detektyw - zawiało lekko wiatrem, a dziewczyna była tylko w mojej koszuli. Zdjąłem z siebie szlafrok i narzuciłem go na nią - jak dziś się czujesz ? - spojrzałem na nią, ponownie opierając się o barierkę.

-Zdecydowanie lepiej - uśmiechnęła się spoglądając na mnie - obtuliła się szlafrokiem.

-Cieszę się bardzo - spoglądałem na nią, jednak mimo jej słów wyczuwałem lekką niepewność i strach.

-Musimy pojechać po Trixie, zawieźć ją do szkoły i jeszcze zdążymy do pracy dziś - odeszła od barierki i ruszyła w głąb mieszkania. Spoglądałem na nią zdziwiony.

-Do pracy ? Czujesz się na siłach już ? Ja na twoim miejscu bym do końca tygodnia w domu został - ruszyłem do dziewczyny, która ruszyła do mojej garderoby. Od razu szedłem krok w krok za nią.

-Lucyferze, nie ma co marnować dni. Wydział nas potrzebuje - szukała jakiś czystych ciuchów - będziemy chyba musieli skoczyć do mnie do domu, czyste ciuchy mi się skończyły.

-No dobrze, jak uważasz, w takim razie idę się ubrać i możemy jechać.

***

Chloe

Załatwiliśmy wszystkie sprawy i po chwili byliśmy na komisariacie. Ella i Dan bardzo się ucieszyli, że w końcu nas widzą. Miałam na sobie dziś marynarkę Lucyfera, miałam dużo materiału na zapas, co przekładało się na to, że owijałam się nią, jak tylko mogłam. Lucyfer i Dan poszli dowiedzieć się czegoś więcej o najnowszej sprawie, a ja zostałam sama w pomieszczeniu z Ellą.

Zamyśliłam się, patrząc na zlewki leżące na blacie przy jednej parze drzwi wyjściowych z laboratorium Elli. Dziewczyna podeszła do mnie i mnie przytuliła.

-Co jest Decker ? O czym tak myślisz ? - głaskała mnie po plecach.

-Nic takiego, po prostu rozplanowuję sobie dzień - nie wiedziałam co mam jej powiedzieć.

Usłyszałam otwierane drzwi, myślałam, że to Lucyfer więc odsunęłam się od Elli w celu przytulenia bruneta. Wolałam, jak był obok mnie. Spojrzałam w stronę, z której dochodził dźwięk. Zobaczyłam tam mamę.

-Mama ? Co ty tu robisz ? - zdziwiłam się bardzo i starałam się lekko uśmiechać.

-Jake niedawno składał papiery do policji w San Diego, ale wysłali go tutaj, bo tam nie ma już miejsc do pracy. Czyż to nie wspaniale ? -przytuliła mnie od razu - To tez oznacza, że będziemy się częściej spotykać - kobieta była strasznie uradowana.

Myślałam, że się odetnę od tego psychola, po prostu nie przyjeżdżając do mamy, ale teraz koszmar dopiero się zaczął. Mieliśmy razem pracować. Najgorsza z możliwych opcji. Bez słowa wyszłam tylko z pomieszczenia i poszłam szukać Lucyfera i Dana.

Biegałam po całym komisariacie, weszłam do pokoju przesłuchań, było tam ciemno, ale widziałam jakąś sylwetkę. Weszłam, zapaliłam światło i zobaczyłam tam jakiegoś mężczyznę stojącego tyłem do mnie. Żałowałam tego, że tu jestem.

Powoli wycofywałam się, jednak chłopak podszedł do mnie, unieruchomił mi ręce i przycisnął do ściany. Bałam się wydobyć jakiegokolwiek dźwięku. Po prostu płakałam bardzo cicho. Chłopak pchnął mnie na stół i zaczął się znów do mnie dobierać. Pozbył się już mojej marynarki i koszuli. Złapał oba nadgarstki nad głową i składał pocałunki i pozostawiał malinki na moim dekolcie i brzuchu. Starałam się skulić, lecz to nic nie dawało.

Po chwili chłopak rozpiął mi spodnie, wsadzając tam rękę. Bardzo brutalnie ruszał ręką w okolicach mojej kobiecości. Już miałam dość. Dlaczego nikt w tym cholernym komisariacie nie może tutaj wejść w tym momencie ? Próbowałam go odepchnąć, gdy nagle przestałam go przy sobie czuć. Zamknęłam oczy. Łkałam w ciszy dalej.

Lucyfer

Gdy wszedłem do pokoju przesłuchań i zobaczyłem rozebraną Chloe od razu się zagotowałem w środku. Dopadnę tego drania, mimo tego, że nie wiedziałem kto to. Podszedłem do niego i odciągnąłem go za ciuchy do tyłu tak, że mężczyzna uderzył się głową w ścianę i stracił przytomność. Spojrzałem na detektyw i podałem jej rękę by zeszła ze stołu. Sięgnąłem po jej ciuchy, a następnie pomogłem jej się ubrać. Dziewczyna bez zastanowienia wtuliła się, we mnie płacząc. Tuliłem dziewczynę mocno, by czuła się bezpieczna.

Gdy dziewczyna się uspokoiła, złapałem ją za rękę i ulotniliśmy się z komisariatu. Jechaliśmy do Lux. Poprosiłem Maze, aby zaraz też tam była. Musiałem jej wszystko wytłumaczyć.

***

Poprosiłem moją demoniczną przyjaciółkę, aby zaopiekowała się Chloe, a ja sam wybrałem się z powrotem na komisariat. Miałem nadzieję, że ten sukinsyn już się obudził. Chciałem się rozprawić z nim, który będzie świadomy, za co i jak mu się oberwie. W mgnieniu oka byłem pod budynkiem. Wszedłem tam bez zastanowienia. Zbiegłem po schodach i rozglądałem się po całym wielkim pomieszczeniu. Zauważyłem go przy mamie Chloe. Podszedłem na spokojnie do pary.

-Dzień dobry pani mamo Decker - uśmiechnąłem się i całowałem jej dłoń, jak zawsze - Witaj Jake, mogę na chwilę prosić na słówko ? - kiwnąłem głową w stronę pomieszczenia przesłuchań.

Odeszliśmy na bok i po chwili oboje znajdowaliśmy się w tym pokoju. Zamknąłem go od środka na klucz. Podszedłem do niego i ponownie pchnąłem go na ścianę. Tym razem nie stracił przytomności. Zamieniłem się całkowicie w postać diabła i podchodziłem do leżącego na ziemi faceta. Oprawcy mojej narzeczonej. Najchętniej zabiłbym gnoja, ale najpierw chcę powiadomić o tym mamę Decker, aby nie zrobił jej tego samego.

***

Rozprawiłem się z nim, pozbyłem się jego nieprzytomnego ciała, zaniosłem je na dach jednego z budynków. Wracałem właśnie na komisariat, aby wziąć mamę Chloe do kawiarni, aby powiadomić ją o czynach jej partnera.

Dojechaliśmy i usiedliśmy do jednego ze stolików na uboczu. Zastanawiałem się jak zacząć temat, lecz postanowiłem nie owijać w bawełnę.

-Pani mamo Decker, jest problem - spojrzałem w głąb jej oczu.

-Jaki problem kochaniutki, no już mów mi - z uśmiechem patrzyła na mnie

-Pani partner... Jake... - urwałem i pomyślałem, że nie spytałem, Chloe czy może to komukolwiek mówić - odleciał na jakiś czas - nie precyzował zdania, by nie skłamać.

-Naprawdę, już ? Tak szybko ? Bardzo się cieszę, że się rozwija - uradowana odpowiadała.

-Tak, cudownie - wstałem i wyszedłem ze budynku, ruszając z powrotem do Lux.

Good morning again, Lucifer | DeckerstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz