Rano obudziliśmy się cali obolali. Zjedliśmy wspólne śniadanie, po czym odwiozłem wróżkę do szkoły. Siedziałem w Corvettcie przed budynkiem szkoły, do której uczęszczała Trixie. Patrzyłem pusto w listę zadań od tego dziwnego typa.
Zostało mi ostatnie zadanie. Zadanie o treści "Zabij jedno z twojego rodzeństwa". Miałem zabić kolejnego brata lub siostrę, będzie to dla mnie ciężki i to nawet bardzo. Zacząłem rozmyślać jak mam to zrobić, skoro moje całe rodzeństwo poza Amenadielem jest w Silver City. Nie mam tam wstępu.
Nagle coś mi się przypomniało. Amenadiel poinformował mnie wczoraj, że w mieście Aniołów znajdują się prawdziwe anioły. I nie chodzi mi tutaj o mnie i Amenadiela, a o Remiel i Saraqael.
Nie ma szans, że zabiję najstarszego z braci, więc stety lub niestety moją ofiarą, będzie musiał być jedna z sióstr. Nie wiedziałem, którą wybrać. Zacząłem analizować. Najlepszy kontakt miałem z Remi, to z nią dorastaliśmy w niebie, natomiast Saraqael została stworzona przez ojca, tuż po tym, gdy ja zostałem przez niego strącony do piekieł i zmuszony do panowania, karania i torturowania nieczystych dusz grzeszników. Przez głowę przemknęła mi myśl, że może Bóg zastąpił mnie właśnie Sarą, lecz szybko to odgoniłem. Więc decyzja została podjęta, zostało mi tylko wykonanie zadania i obmyślenie planu, jak to zrobić.
Udałem się do Amenadiela, bo właśnie tam znajdował się mój cel, a raczej ofiara, wraz z drugą, starszą siostrą. Miałem cichą nadzieję, że nie zastanę tam Mazikeen, gdyż będę musiał pożyczyć, a raczej podkraść jeden z jej noży z piekielnej stali. Było to niezbędne do zabicia Saraqael. Dojechałem pod odm anioła i bez wahania i jakiegokolwiek pukania wszedłem do środka. Rozejrzałem się po pokoju.
-Witam rodzinę! - wydałem z siebie lekki okrzyk radości. Mimo tego w środku bałem się o Chloe i stresowałem się wykonaniem zadania.
-Lucku, witaj bracie - odpowiedział mi jako pierwszy, najstarszy z aniołów. Podszedł z Charliem na rękach i przytulił mnie, gdyż co prawda to prawda. Dawno się nie widzieliśmy - jak u ciebie ? Jak poszukiwania Chloe ?
-Powoli do przodu - westchnąłem smutno i spojrzałem w stronę schodów, z których schodziły obie siostry.
-Witajcie siostrzyczki, co was tu przygnało - podszedłem do nich i po kolei każdą przytuliłem - kopę lat się nie widzieliśmy.
-Słyszeliśmy, że jakiś ślub ma się szykować niedługo, przylecieliśmy więc, aby coś więcej się dowiedzieć, by Gabriel miała w końcu, o czym ciekawym plotkować - zaśmiała się i poklepała kilkakrotnie po ramieniu - ale na poważnie to gratuluję Lucyfer! - obie przytuliły mnie ponownie.
-Mam nadzieję, że się uda, pierwsze co, to muszę odnaleźć Chloe, moją narzeczoną - nie wiedziałem, nie byłem świadomy tego, że powiedziałem do niej po imieniu, bo nagle wydawało mi się to całkowicie normalne.
-Na pewno się znajdzie. Amenadiel ci mówił przecież, że ci pomożemy, więc nie masz o co się martwić.
-Oby. Jej córeczka Trixie cały czas czeka na nią i wypytuje mnie, gdzie jest jej mamusia, a ja nie odpowiadam, bo za każdym razem odpowiedź brzmiałaby tak samo.
Usiadłem na kanapie i nim się obejrzałem przyszedł do mnie mój bratanek Charlie i niezdarnie usiadł na moich kolanach. Wtuliłem w siebie małą istotkę nie zważając na otoczenie i kto na mnie patrzy. Po chwili maluch, stojąc na moich kolanach zaczął bawić się moimi włoskami; Asekurowałem go, by nie upadł.
-Lucku, pasuje ci taki bobasek - westchnąłem smutno, lecz nie mogłem go o to obwiniać. Nie mówiliśmy mu z Chloe o ciąży. Chyba zauważył, że coś jest nie tak.
-Czy ja wiem - sam już nie wiedziałem, czego chcę i co mówię - jedno dziecko z człowieka i anioła chyba starczy.
-Lucyferze - spojrzał na mnie kładąc dłoń na moim ramieniu - chyba cię nie uraziłem ?
-Nie bracie - westchnąłem jeszcze głośniej niż przed chwilą i wstałem.
Podniosłem swój jędrny zad z drewnianego krzesła i wziąłem Charliego na ręce. Wyszedłem z nim na taras, gdzie za barierką padał deszcz, podszedłem bliżej do niej i nie wychylając się spod daszku, spojrzałem na mojego bratanka. Ciemnoskóry maluszek wystawił ręce, będąc ciekawskim, co to pada z góry.
-Twój dziadek tym manipuluje, wiesz ? - nie wiem, po co mu to powiedziałem i tak tego nie rozumiał.
Robiłem mu na złość i się odsuwałem. Chłopczyk bardzo fajnie się bawił, bez przerwy się śmiejąc. Nagle palcem zacząłem łaskotać co pod pachą, by nie zrobić mi krzywdy.
-Wujek! - wykrzyczał, dalej nie przestając się śmiać. Tym maluszek wywołał na mojej twarzy uśmiech i zrobiło mi się cieplutko na serduszku.
-Charlie, wpadniesz kiedyś do wujka i cioci ? Pobawisz się z kuzynką Trixie, co ty na to ? - dotknąłem lekko jego noska.
-Tak! Tici - nie umiał jeszcze na tyle dobrze mówić, aby wypowiedzieć imię potomkini mojej pani detektyw.
-Przyjedziemy kiedyś po ciebie i u Trixie będziesz nocował i bawił się całą noc, okej ?
-Taaaak! - spodobał mu się ten pomysł.
-To pogadam z twoim tatą i będziesz mógł przyjechać - wróciliśmy do pomieszczenia i odłożyłem małego na siemię - Sara, to twoja pierwsza wizyta w LA, tak ? Może chciałabyś, abym cię po nim oprowadził ?
-Jeśli nie szkoda ci czasu, to bardzo chętnie zwiedzę Miasto Aniołów - uśmiechnęła się.
-Wyśmienicie, więc będę za 30 minut, muszę podjechać jeszcze na komisariat - dziewczyna pokiwała głową - skoczę jeszcze do łazienki.
***
Dojechałem właśnie na komisariat, wszedłem do środka, stanąłem przy barierce i rozejrzałem się po całym dolnym piętrze. Zauważyłem Daniela i pannę Lopez migdalących się w laboratorium. Poza nimi na komisariacie była tylko oficer w recepcji. Zbiegłam po schodach i zbiegłem do szklanego pomieszczenia, przerywając zakochanym.
-Oj, wybaczcie, że przerywam wam czułości, ale potrzebuję zbadania odcisków paca z koperty, aby dopaść pewnego drania.
-Lucyfer ? Co ty tu robisz ? - ciężko dyszała ciemnowłosa.
-To ja lecę po Trix do babci- cały czerwony jak burak Dan wyszedł z pomieszczenia i ruszył windą na górę.
-Tutaj masz kopertę, zbadaj proszę odciski faceta, będą też moje, ale na nie nie zwracaj uwagi.
-Jasne, już się robi szefuniu - wzięła ją ubierając wcześniej rękawiczki.
-Ja niestety muszę lecieć - wybiegłem i jechałem z powrotem do Amenadiela.
CZYTASZ
Good morning again, Lucifer | Deckerstar
FanfictionNa początku... Anioł Lucyfer został wygnany z nieba i skazany na władanie piekłem przez całą wieczność. Aż postanowił udać się na wakacje... *** Po 4 latach pracy jako policyjny konsultant detektyw Chloe Decker, miedzy partnerami zaczęło iskrzyć. Dz...