Toż to ja nie wiedziałam, że mam chłopaka

292 29 4
                                    

Na samym początku chce wam podziękować, przez ten czas gdy nie było rozdziałów, wbił mi, a raczej nam pierwszy tysiąc wyświetleń. Bardzo wam wszystkim dziękuje. Od teraz znów będą pojawiać się rozdziały, postaram się co dwa dni. Mam nadzieje ze was nie zawiodę, bo gdyby nie wy. Tej książki by nie było. Dziękuje wam bardzo. ❤️ Kocham was.

Po urodzinach Charliego, Chloe i Lucyfer pojechali na plaże. Spacerowali brzegiem morza. Brunet nałożył na ramiona dziewczyny swoją marynarkę, z tego względu, że dosyć mocno wiało.

-Brakowało mi strasznie tego, kiedy Trixie była malutka, dziś wspomnienia wróciły - rozmyśliła się, a Lucyfer lekko objął ją ramieniem, dalej spacerując wzdłuż wody.

-Pasuje do ciebie taki dzidziuś - spojrzał na nią z lekkim uśmiechem.

-Mówisz ? - ona spojrzała na niego, na co on przytaknął - Ale chyba, póki co, Trixie i jej rozbójnictwo mi wystarczy - zaśmiała się.

-Racja, to bardzo - poszukał słowa - ciekawskie i energiczne stworzenie. Tylko nie wiem po kim taka jest - zaśmiali się oboje.

-Wiedziałeś o tym, że Amenadiel się oświadczy dziś Lindzie? - zmieniła temat.

-Nic a nic - pokręcił przecząco głową

-Ale spójrz, jak oni są ze sobą szczęśliwy. A Charlie jeszcze bardziej utrzymuje ich przy sobie - zrozumiała co powiedziała - to znaczy... nie mówię, że aby związek wyszedł, to potrzebne jest dziecko, ale no... - próbowała się wytłumaczyć z tego.

-Wiem Chloe, rozumiem co masz na myśli - zamyślony nie zwrócił uwagi na to, że wypowiedział jej imię

-Chloe ? - spojrzała na niego

-No tak, tak masz na imię, czyż nie ?

-Od kiedy mówisz do mnie na co dzień po imieniu ? - zaśmiała się

-Tak jakoś wyszło - zaśmiał się lekko sztucznie. Dalej myślał o słowach Amenadiela, może ma racje. Jeśli ją kocha, to musi jej to udowodnić.

Oboje zatrzymali się i jedno spojrzało na drugie przez krótką chwilę. Po chwili delikatnie zbliżyli się, aby złączyć ich usta w namiętnym pocałunku. Brunet położył rękę na jej talii, zbliżając ją bardziej do siebie. Pocałunek z każdą chwilą stawał się głębszy i bardziej namiętny. Nagle z nieba zaczął padać deszcz. Chwilę jeszcze się całowali w trakcie ulewy, jednak chwilę później zobaczyli błysk na niebie, oderwali się od siebie i czym prędzej ruszyli do auta. Gdy już w nim siedzieli, usłyszeli grzmot.

-To nam się udało - zaśmiała się lekko, a on tuż za nią. Coś jej nie pasowało - Czemu to ja jestem na miejscu pasażera ?

-A no tak jakoś wyszło - dziś zdecydowanie naużywa tego słowa, zaśmiał się lekko bardziej, niż przed chwilką - jak widać, dane mi było prowadzić, to ty zawsze się opierasz i chcesz postawić na swoim, a ja jako przykładny chłopak zawsze się zgadzam - powiedział dumnie

-Mmm, toż to ja nie wiedziałam, że mam chłopaka - zasmiała się delikatnie

-To znaczy... - speszył się - wybacz, jeśli powiedziałem coś nie tak. Nie to miałem na myśli...

-Lucyferze - uśmiechnęła się i spojrzała mu w oczy - spokojnie. Jedyne co mogę ci powiedzieć to to, że cieszę się bardzo, że tak nas nazwałeś - cmoknęła go w policzek, on spojrzał na nią i lekko się uśmiechnął, co ona oddała - teraz możemy jechać do mnie do domu, Trixie by się ucieszyła, gdyby nie to, że została u Lindy - chłopak odpalił silnik auta i po chwili byli coraz to bliżej celu.

***

Dojechali, lecz mimo burzy poszli zakryci kamizelką od garnituru Lucyfera na zadaszony taras przed wejściem do domu Chloe. Ona otworzyła drzwi i weszła do środka. Chłopak został przed drzwiami.

-Wchodzisz czy będziesz tak stał ? - spojrzała na niego, delikatnie zdejmując jego marynarkę.

-Nie chcę ci przeszkadzać, będę już leciał - uniósł lekko kącik ust.

-Jeśli chcesz, to zostań, nie przeszkadzasz przecież, a, tak czy siak, jestem sama w domu, więc nie pogardzę twoim towarzystwem - uśmiechnęła się patrząc na niego i czekając na odpowiedź - to jak ?

-No dobrze, skoro nalegasz - uśmiechnął się ponownie, tym razem pewniej i przekroczył prób drzwi, automatycznie z rutyny je zamykając. Dziewczyna je zakluczyła i ruszyli w głąb domu.

-Poczekasz dosłownie sekundę ? Przebiorę się tylko, nie przepadam za sukienkami, wtedy kiedy nie muszę ich nosić - odparła dość cicho, lecz słyszalnie - mogę cię prosić byś mi odpiął zamek z tyłu, nie dosięgnę tam sama - uśmiechnęła się.

-Jasne - podszedł i delikatnie złapał za zamek i go rozpiął z uśmiechem - leć panno detektyw -dziewczyna pobiegła na górę, a on poszedł na kanapę, lecz po chwili krzyknął - Pani detektyw! Sekunda minęła! Nudzę się - w tle usłyszał cichy śmiech.

Zaczął rozglądać się po pokoju, wziął jakiś wazon do ręki i zaczął go oglądać z każdej możliwej strony. Przez chwilę przeżył zawał, jednak waza upadła na miękki dywan. Szybko podniósł ją i odłożył na swoje miejsce, ale nie zauważył małej ryski, którą wyrządził klocek lego leżący na dywanie. Wstał z racji, że znudziło mu się chodzenie. Na jego nieszczęście nadepnął na plastikową zabawkę, która chwilę temu uszkodziła porcelanę należącą do detektyw.

-Jasna Cholera! - złapał się za stopę i zaczął skakać po pokoju, próbując utrzymać równowagę.

Ze schodów zeszła właśnie Chloe, kończąc zakładać za dużą na nią koszulkę. Gdy zobaczyła chłopaka, skaczącego na jednej nodze, zaczęła się z niego śmiać. Natomiast gdy on ją zobaczył, uspokoił się, ukrywając ból.

-Pani detektyw, już jesteś ? - mówił przez zaciśnięte zęby.

-Czyżby diabełkowi coś się stało ? - podeszła i przejechała dłonią po jego klatce.

-Co ? Nie, wszystko jest w jak najlepszym porządku - uśmiechnął się dalej zaciskając zęby. Stanął bolącą stopą, na tą drugą, było mu troszkę lepiej - co robimy detektyw ? - spojrzał na nią

-Możemy zrobić pizze, a gdy się będzie piec to coś obejrzeć, co ty na to ? - ruszyła w stronę kuchni i sprawdziła, czy wszystkie składniki są

-Oczywiście, że możemy. Ale jest jeden haczyk. Ja nigdy pizzy nie robiłem - zaśiał się lekko

-Nie ma sprawy. Nauczę cię - wyjmowała wszystkie potrzebne składniki na blat.

-Co mam zrobić ? - podszedł bliżej, gdy przeszedł obok, lekko dotknął jej biodra.

-Pójdź do skrytki pod schodami i weź mikser i jedną większą miskę, jeśli to nie problem - nastawiła powoli piekarnik, aby się nagrzewał.

-Już pędzę - starał się normalnie chodzić, wziął to co potrzebował, na półce w piwnicy zobaczył kilka ramek ze zdjęciami. Na jednym była detektyw i Daniel na ich ślubie, a obok stało jedno mniejsze zdjęcie z pierwszych urodzin Trixie. Chwilę tylko na nie spojrzał i ruszył szybko z powrotem do kuchni. Postawił wszystko na blacie i podszedł ponownie do dziewczyny.

-Lucyferze, chodź umyjemy ręce - ruszyła w stronę łazienki, gdy nagle zobaczyła na podłodze szlak szerokich śladów krwi.

Good morning again, Lucifer | DeckerstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz